Leszno znów światowe. W 2017 roku szansa na złoty hat-trick reprezentacji Polski

PAP / Ilona Jasica
PAP / Ilona Jasica

W 2017 roku Leszno po pięcioletniej przerwie ponownie będzie organizatorem imprezy międzynarodowej. W Wielkopolsce odbędą się baraż i finał Drużynowego Pucharu Świata. W przeszłości stadion Unii był już miejscem glorii polskiej reprezentacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsze międzynarodowe imprezy w Lesznie miały miejsce w latach osiemdziesiątych, ale nie były one udane dla Polaków. Klapami zakończyły się finały Drużynowych Mistrzostw Świata 1984 i Mistrzostw Świata Par 1989. Lepsze humory towarzyszyły polskim kibicom w zwycięskich eliminacyjnych turniejach DMŚ w latach 1986 i 1992. W 1999 roku z kolei niewiele zabrakło Polakom do pokonania przyszłego zwycięzcy, Australii i awansu do finału.

W latach 2008-2012 Leszno gościło także cykl Grand Prix. W ostatniej edycji zwycięstwem Chrisa Holdera, zakończyła się kilkuletnia przygoda tego miasta ze światowymi turniejami. Na popularnym "Smoku" najczęściej brylowali właśnie Australijczycy. Obok Holdera triumfowali na nim Leigh Adams oraz dwukrotnie Jason Crump. Ponadto raz wygrywał inny internacjonał, Nicki Pedersen. W żadnym z pięciu turniejów nie udało się zwyciężyć reprezentantowi Polski, choć kilkukrotnie było blisko wiktorii.

Szczęśliwsze dla Biało-Czerwonych okazały się za to leszczyńskie turnieje Drużynowego Pucharu Świata. W latach 2007 i 2009 zespoły Marka Cieślaka sięgały po okazałe trofeum im. Ove Fundina. Oba finały na długo zapadły kibicom w pamięć, zapisując się w historii współczesnego speedwaya. Każdy z nich miał swój niezapominany przebieg i dramaturgię, która dodawała smaczku batalii najlepszych reprezentacji świata.

W pierwszym podejściu droga do finału wiodła przez uprzedni udział w barażu, w którym Polska uplasowała się tuż za Australią. W finale Kangury jednak zawiodły i ton rywalizacji nadawali gospodarze oraz pewni siebie obrońcy pucharu, Duńczycy. O złotym medalu miał zadecydować ostatni bieg, przed którym Polska wyszła na jednopunktowe prowadzenie. W nim niezawodny Tomasz Gollob pokonał Hansa Andersena i Polacy mogli cieszyć się z drugiego w historii zdobycia złotego medalu w formule DPŚ. Wcześniej wygrali w 2005 roku we Wrocławiu.

ZOBACZ WIDEO: Stal Gorzów przed wyborem. Mistrz Polski ma dwie koncepcje składu

W zwycięskim turnieju w Lesznie pierwsze skrzypce odegrał m.in. Rune Holta, który w barażu był tylko rezerwowym (składy były sześcioosobowe). Przed finałem Cieślak zdecydował jednak o pozostawieniu w odwodzie Damiana Balińskiego, co nie spodobało się miejscowym fanom. Opiekun Biało-Czerwonych pod pretekstem najlepszych czasów osiąganych przez Holtę na treningu (a okazało się to nieprawdą), miał zapytać o zdanie Golloba, który przystał na propozycję wprowadzenia do składu Norwega z polskim paszportem.

(ciąg dalszy na drugiej stronie)

[nextpage]
Ryzyko opłaciło się, Holta nie zawiódł, a znajdujący się w wysokiej formie, choć niedoświadczony w rywalizacji międzynarodowej Baliński i tak pojawił się na torze. Wychowanek Unii zastąpił pozostającego bez punktów w dwóch biegach Grzegorza Walaska. Kierownictwo naszej reprezentacji wykorzystało regulaminową lukę, pozorując "zdrowotną niedyspozycję" Walaska. To przywróciło szansę na złoto i w najważniejszym momencie pozwoliło dopaść Danię. Co ciekawe bez konieczności użycia jokera, który w historii DPŚ wielokrotnie ratował przecież polski zespół.

Rok po triumfie, w Lesznie odbył się półfinał, w którym jednak górą była Australia. Po bardzo wyrównanych zawodach o bezpośrednim awansie do finału decydował bieg dodatkowy. W nim fenomenalny tego dnia Leigh Adams pokonał niepokonanego Jarosława Hampela. Polska ostatecznie po barażu i tak awansowała do finału w Vojens, gdzie wywalczyła srebrne krążki. Australia zajęła w Danii miejsce poza podium.

W 2009 roku Leszno po raz drugi pełniło rolę gospodarza finału. Okoliczności zdobycia mistrzostwa były zgoła odmienne od tych w 2007. Z powodu deszczu finał został w sobotę odwołany i przeniesiony na niedzielę, na wczesną porę popołudniową. W polskiej drużynie mimo sporych oczekiwań i chęci odzyskania mistrzostwa czuć było nerwowość. Od początku świetnie czuli się w Lesznie Australijczycy, których do wydawało się pewnego tytułu prowadziły tuzy w osobach Adamsa i Crumpa.

Menadżer Craig Boyce nie był najszczęśliwszym człowiekiem, gdy podjęto decyzję o kontynuowaniu zawodów, po tym jak po 19. biegu nad stadionem przeszła ulewa. Australia prowadziła wtedy pięcioma punktami. Podopieczni Cieślaka rzucili się do odrabiania strat i po przytomnym "odpuszczeniu" biegu z udziałem Crumpa, mogli skorzystać w gonitwie 23. z jokera, który pozostawał ostatnią deską ratunku. Hampel nie wygrał, ale po chwili przywiózł trójkę, co w połączeniu z ostatnim miejscem Troya Batchelora sprawiło, że przed decydującym biegiem oba zespoły zrównały się punktami w klasyfikacji.

Bardzo słabo spisujący się przez całe zawody Gollob ponownie jednak stanął na wysokości zadania. Bydgoszczanin do tej pory zapisał na swoim koncie zaledwie trzy punkty, podczas gdy jego rywalem miał być znający leszczyński tor jak własną kieszeń Adams. Gollob zaryzykował i postanowił skorzystać z szybkiego motocykla Krzysztofa Kasprzaka. Po świetnym starcie pomknął do mety po wygraną. Australijczyk był bezradny, a stadion po chwili znów oszalał. Kapitan polskiej husarii nie zawiódł i zapewnił swojej drużynie kolejny tytuł.

Okazja na trzecie zdobyte na torze w Lesznie nadarzy się osiem lat od ostatniej. Czy historia zatoczy koło i polscy żużlowcy ustrzelą w Lesznie klasyczny hat-trick, przy okazji broniąc złote medale zdobyte w tym roku w Manchesterze?

Źródło artykułu: