O złym przygotowaniu nawierzchni na niedzielny finał jako pierwsi zaczęli mówić torunianie. Spore zastrzeżenia do stanu toru miał ich menedżer Jacek Gajewski. Jego zdanie podzielało później wiele osób ze środowiska żużlowego. Głos w całej sprawie postanowiły zabrać również władze PGE Ekstraligi. - Odniosłem wrażenie, że wróciły dawne koszmary. Kilka lat temu w Ekstralidze byliśmy świadkami notorycznego przygotowywania niebezpiecznych torów. Później sytuacja się uspokoiła, a teraz to wróciło. Mam wrażenie że ponownie przyjdzie nam się zmierzyć z chorą mentalnością, gdzie dla niektórych atut toru oznacza niebezpieczny tor - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Wojciech Stępniewski.
Tor, który został przygotowany na finał w Gorzowie, PGE Ekstraliga rozpatruje przede wszystkim w kategoriach bezpieczeństwa. - Cała Polska widziała ten mecz. Strona gorzowska nie powinna udowadniać, że wszystko było w porządku. Zgadzam się, że tor był jednakowy dla wszystkich, ale dodam że jednakowo dla wszystkich niebezpieczny. Jeśli tak doświadczeni zawodnicy jak Greg Hancock czy Martin Vaculik wchodzą w łuk i po chwili jadą wyprostowanym motocyklem w bandę, to oznacza, że nawierzchnia nie została przygotowana we właściwy sposób. Mam również wrażenie, że niektórzy bardzo łatwo zapomnieli o tragedii, która spotkała całe środowisko żużlowe w maju tego roku. Wtedy wszyscy stawiali się tłumnie na pogrzebie Krystiana Rempały. Minęło kilka miesięcy i jestem zaskoczony, że tak szybko zapominamy, że bezpieczeństwo zawodników jest najważniejsze - tłumaczy Stępniewski.
Ekstraliga zapowiada, że wyciągnie wnioski. Konsekwencje dotknęły już komisarza toru, którym w Gorzowie był Grzegorz Janiczak. - Tor miał ocenę dobrą. Byłem na III i IV Jury. Prawdą jest, że menedżer Jacek Gajewski zgłaszał zastrzeżenia. Jury uznało, że tor jest w porządku, jednak przebieg meczu pokazał, iż w ocenie bezpieczeństwa toru się pomyliło. Nie mamy zamiaru chować głowy w piasek i udawać, że wszystko było jak należy. Pierwsze konsekwencje spotkały już komisarza toru, pana Grzegorza Janiczaka, który osobiście przeze mnie został już poinformowany, iż dalsza jego współpraca z PGE Ekstraligą musi się zakończyć. Co do jego dalszej obecności przy innych rozgrywkach, to decyzje należą do GKSŻ. Kroki muszą być radykalne. Nie może być również tak, że trener gospodarzy udziela wywiadu, w którym mówi, że musiał zrobić taki tor, bo w przeciwnym razie straciłby pracę. Jak mamy to traktować jako Ekstraliga? To przyznanie się do oszustwa? To jeszcze wyjaśnimy, ale pewnym jest to, że komisarz powinien stać na straży bezpieczeństwa toru, czasami nawet kosztem widowiska. Argumenty dotyczące niedopasowanych motocykli do mnie w ogóle nie trafiają, bo są po prostu absurdalne. Na przyszłość zastanowimy się nad dalszymi krokami. Jeśli jednak będzie dochodzić do takich sytuacji, to potrzebne będą zdecydowane działania. Tor niebezpieczny nie powinien być dopuszczany do zawodów. W sprawie niedzielnego meczu przeprowadzone zostanie postępowanie dyscyplinarne. Poinformowałem już o tym prezesa Stali Gorzów pana Ireneusza Macieja Zmorę. Ekstraliga zajmie się także tematem dotyczących biletów dla kibiców drużyny gości. Obie sprawy zostaną bardzo dokładnie wyjaśnione - zapewnia Stępniewski.
- Jeśli chodzi o kwestię biletów, to pozostał wielki niesmak. Atmosfera, którą stworzyli kibice obu ekip, była niepowtarzalna. Gratuluję fanom jednej i drugiej drużyny, bo byli najlepszymi aktorami tej rywalizacji. W przeszłości mieliśmy mecze, gdzie były niedopuszczalne zachowania kibiców. Tym razem fani zachowali się wzorowo. Nie potrafię teraz wskazać winnego w tej sprawie. Chcemy to wyjaśnić w oparciu o obowiązujące przepisy. Jeśli uznamy, że ktoś jest winny, to ta strona będzie musiała ponieść konsekwencje - wyjaśnia prezes Stępniewski.
Ekstraliga tłumaczy również, że cały czas, wspólnie z GKSŻ szuka ludzi, którzy mogliby pełnić funkcję komisarzy torów. - Nawołujemy bez przerwy, że potrzebni są ludzie, którzy mają wiedzę na ten temat. Kilka osób już spełnia nasze kryteria. Problemem jest zresztą nie tylko wiedza merytoryczna, ale przede wszystkim stanowczość w egzekwowaniu poleceń. Mam wrażenie, że tego brakuje. W niedzielę to było doskonale widoczne. Nie można wierzyć, że jakoś się uda przejechać zawody. Opatrzność czuwała nad tym, że nikomu nic się nie stało. Tak być nie może. Musimy stać na straży bezpieczeństwa zawodników. Jako kluby, kibice czy PGE Ekstraliga wymagamy od zawodników wiele i w zamian musimy im zapewnić bezpieczeństwo. Do wielu rzeczy związanych z torami w przyszłym roku podejdziemy w sposób jeszcze bardziej rygorystyczny - podkreśla Stępniewski.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Narkun przed KSW 36: trybuny popękają
1. Odebranie tytułu Stali poprzez Walkower dla Torunia.
2. Degradacja do Niceligi
3. Wysoka kara finansowa.Żadna inna farsa nie przejdzie. Chociaż nie przepadam za Toruniem, to stwierdzam że Gorzów przeszedł samego siebie. Czytaj całość