WP SportoweFakty: Coraz większymi krokami zbliża się sezon 2016. Czym zajmujesz się w przerwie zimowej i jak przygotowujesz się do tegorocznych startów?
Ernest Koza: Przerwa po ubiegłym sezonie była dla mnie bardzo krotka. Już od początku listopada wraz z Januszem Kołodziejem regularnie trenuje 4-5 razy w tygodniu. Są to treningi na siłowni, basenie i w terenie. Gram również w squasha. Wraz ze szkółką Janusza trenujemy także na hali. Jeżeli pogoda okaże się sprzyjająca, na pewno dojdzie do tego wszystkiego jazda na crossie. Zmieniłem trochę plan przygotowawczy, ponieważ teraz trenuje na własną rękę. W poprzednich latach ćwiczyłem na treningach klubowych, ale jestem pewny, że będę przygotowany do sezonu w stu procentach. Chciałbym podziękować za to Sebastainowi Dychtoniowi, z którym trenujemy dwa razy w tygodniu w klubie "Fitness Forma".
Jakie wnioski wyciągnąłeś po ostatnim w gronie juniorów sezonie, który możesz chyba uznać za dość udany? Apogeum twojej formy nastąpiło przede wszystkim w meczu z KS Toruń, gdzie spisałeś się wręcz wyśmienicie.
- Poprzedni sezon był dla mnie ciężki. Wystartowałem w dużej ilości imprezach. Na wielu torach jeździłem pierwszy raz. Niestety ze zmiennym szczęściem. Był to tak naprawdę pierwszy sezon w mojej karierze, w którym odjechałem wszystkie spotkania ligowe i zawody młodzieżowe. Do tego udało mi się zadebiutować w zawodach rozgrywanych poza granicami naszego kraju, z których wyciągnąłem wiele wniosków. Jestem przekonany, że zaprocentuje to w najbliższym czasie.
Rzeczywiście, mecz z KS Toruń był moim najlepszym w minionym w sezonie. Każdy element zagrał od pierwszego biegu i udało mi się zdobyć 13 punktów. Zrobię wszystko, aby w nadchodzących rozgrywkach nie było to jedno spotkanie, a co najmniej kilka zakończonych podwójnym dorobkiem punktowym.
Przewidujesz jakieś zmiany w przygotowaniu sprzętowym, czy będziesz bazował na rozwiązaniach z minionego roku?
- Moim sprzętem drugi rok z rzędu zajmować się będzie Kamil Lewandowski, z którym współpraca przebiega wzorowo. Doskonale się rozumiemy w parkingu, jak i poza nim. Motocykle spisywały się bez zarzutu, więc większych zmian nie przewidujemy.
Unia Tarnów zamknęła skład na nadchodzące rozgrywki PGE Ekstraligi. W zestawieniu "Jaskółek" nie ma jednak twojego nazwiska. Czy była w ogóle jakaś szansa na pozostanie w macierzystym klubie?
- Niestety włodarze klubu z Tarnowa nie widzieli miejsca w składzie dla mnie w nadchodzącym sezonie.
Ostatecznie zdecydowałeś się na podpisanie kontraktu z KSM Krosno. Dlaczego akurat ten klub i czemu dopiero pod koniec okresu transferowego?
- Kontrakt miałem podpisany już wcześniej. Prezes prosił mnie jednak o chwilę cierpliwości, dlatego nie mogłem zdradzić nazwy mojego nowego pracodawcy. Dlaczego akurat Krosno? To przede wszystkim klub z dobrym podejściem do polskich zawodników, który zapewnia regularne starty w lidze, a na tym zależało mi najbardziej. Korzystając z okazji chciałbym podziękować Pawłowi Węgrzynowi, który sprawę kontraktu poprowadził od początku do końca. Jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Swego czasu sporo mówiło się o tym, że możesz trafić do Wandy Kraków. Z jakich względów ten temat upadł?
- Nie ukrywam, że prowadziłem rozmowy z Wandą , jednak ostatecznie wybrałem inną opcję startów.
Jakie cele stawiasz sobie na sezon 2016?
- To będzie tak naprawdę pierwszy sezon, kiedy będę występował na pozycji seniora. Zależy mi przede wszystkim na tym, aby wygrywać indywidualnie i drużynowo. Chcę być czołową postacią mojej nowej drużyny, jak i całej ligi. Fajnie byłoby również zakwalifikować się do finałów takich imprez jak Złoty Kask, czy Indywidualne Mistrzostwa Polski.
Jak przedstawia się twoja sytuacja finansowa? Dalej możesz liczyć na wsparcie ze strony tarnowskich darczyńców, czy ciężko będzie ich przekonać do dalszej współpracy?
- Częściowo dalej będą mi pomagać, ale ja to rozumiem. Nie będę już startował z "Jaskółką" na plastronie i trudno będzie o jakąś większą pomoc ze strony tarnowskich firm.
Rozmawiał Kamil Tecław
No chyba, że coś po piexxxliłem