Zanim zacznie się czas podsumowań, spójrzmy na drugą stronę medalu. Tam, gdzie nie ma ryku maszyn i gonitwy za pieniędzmi. Brakuje dobierania przełożeń, liczenia punktów, szukania zagrywek taktycznych. Są mniej ekstremalne chwile, pozwalające złapać potrzebny oddech. I właśnie teraz można je uskuteczniać.
Golfowa premiera
Zainteresowanie żużlowym życiem poza torem pokazał choćby "Czarny Charakter" z najlepszymi zawodnikami ekstraligi, grającymi w golfa. Na trawie, na luzie, na wesoło. Z rzadkimi sytuacjami. Z młodzieńczo dokazującym Tomaszem Gollobem, ze śmiało rozebranym Taiem Woffindenem czy z brawurowo wygrywającym (mimo spóźnienia) Chrisem Holderem. Mimo wakacyjnej pory emisji, premiera reportażu obejrzała się zaskakująco, bijąc wcześniejszy rekord zainteresowania widzów naszym cyklem. A powtórki mają wzięcie do dziś. Powód? - Kibice chcą zobaczyć co zawodnicy kryją pod kaskami i jak się zachowują poza parkingiem oraz torem - usłyszałem od ważnego eksperta. Coś w tym jest, dlatego warto czasem zerknąć na żużlowców nie tylko jak na gladiatorów gwarantujących stadionowe igrzyska, ale jak na ludzi ze słabościami, miłościami i pasjami. Po prostu ciekawych świata ludzi.
Końska pasja
Nikt tak nie trafia do dołka jak Nicki. Pedersen jest ponoć bezkonkurencyjny. - Coś tam umiem - uśmiechnął się trzykrotny mistrz świata pytany o zamiłowanie do uderzania małej piłeczki kijem. Wprawdzie na pole w Rajszewie Duńczyk nie mógł dojechać, ale czemu nie wierzyć zasłyszanym tu i ówdzie opiniom, które głoszą, że leszczyński Byk jest najlepszym golfistą wśród żużlowców. Tak jak Adam Skórnicki specem od wędkowania, Jarek Hampel od nurkowania, Mirek Jabłoński od jazdy na łyżwach czy Piotrek Pawlicki ekspertem do spraw jazdy konnej. W końcu jest gdzie i z kim pośmigać. Drugą pozycję w leszczyńskich mistrzostwach Ekstraligi Piotr junior wywalczył kilka godzin po drugim miejscu siostry w zawodach konnych. - Wszystko zostaje w rodzinie - skomentował w swoim stylu. Piotrek ma coś z bramkarza Artura Boruca, który po godzinach nie analizuje meczów swoich piłkarskich kolegów. Nie zagłębia się w wyniki i statystyki konkurencji. Po pracy są najbliżsi, przyjaciele, rozmowy o wszystkim poza robotą. Głowa odpoczywa. Nie każdy tak potrafi.
Kanonier numer jeden
Zakochany w swojej pasji jest były menedżer Włókniarza Częstochowa, a ostatnio kierownik Stali Rzeszów. Jarek Dymek jest piłkarskim świrem. Facet za swój Arsenal dałby się pokroić albo skoczyć z mostu. Jak w czasie żużlowych zawodów Kanonierzy mają mecz, on nagrywa go w telewizji i ogląda później bez poznawania wyniku. Ma stertę kaset, pokój z gadżetami Arsenalu, a o składzie drużyny może gadać godzinami. - Wiesz ile goli strzelił dla Arsenalu Thierry Henry w całej karierze - próbował kiedyś zagadywać. Udałem, że nie słyszę, bo bym dostał akademicki wykład o skuteczności Francuza w Londynie. Fajna jest tego typu "zajawka", jak mawiają młodzi ludzie. Nieczęsto taką się spotyka, bo wielu żużlowców preferuje od czasu do czasu kopnąć piłkę niż zachwycać się nią w roli zagorzałego fana. Wyjątkiem był ostatnio Greg Hancock, który wraz z dwoma synami oglądał Zlatana na stadionie w Malmoe. A że dzieciaki Amerykanina czują futbol z racji szwedzkiego wychowania, okazji do zobaczenia Ibry na swoim terenie nie wolno było przegapić. Szwed w barwach PSG zagrał rodakom trochę na nosie, ale wspomnień zostawił im pewnie mnóstwo. Sentymentów brak, ale emocji co nie miara.
Trener kręci
Na koniec o hobby, które mocno kręci Marka Cieślaka. Bez silnika, gazu, ale z pewnym hamulcem. Jak silne to przyzwyczajenie, można się właściwie przekonać na co dzień w Częstochowie i okolicach. Dowód? Narodowy trener nie odbierał kiedyś długo telefonu, aż w końcu oddzwonił i rzucił do słuchawki: - Mów szybko co tam, bo mnie deszcz goni. Okazało się, że dojrzałego szkoleniowca w dniu urodzin złapała ulewa podczas jazdy na rowerze. To był dopiero jakiś 20. kilometr, więc nie można było jeszcze wracać do domu. 30 na jednej wyprawie to jest raczej minimum. A oprócz rowerowych jazd jeszcze gra w szachy, wystawy psów i uzdolniona papuga pod jednym dachem. To się nazywa mieć szerokie horyzonty. Czyli jednak nie samym żużlem człowiek żyje.
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+