WP SportoweFakty: Jeśli zrobić listę wszystkich problemów natury medycznej z jakimi miałeś problem w sezonie 2015, byłaby ona dość długa. Wypada więc zacząć od tego, jak się czujesz?
Paweł Przedpełski: Teraz jest już w porządku. Ostatnie jazdy były już kilka tygodni temu, więc miałem trochę czasu aby odpocząć. Wykorzystałem to na regenerację organizmu i czuję się dobrze. Nie odczuwam żadnego dyskomfortu, choć pozostały mi jeszcze blachy do wyciągnięcia. Nie zamierzam jednak robić tego w tym roku, bo chcę po prostu odpocząć. Mam tylko nadzieję, że w przyszłym sezonie kontuzje będą mnie omijać.
Czyli lekarze po sezonie nie będą musieli cię, mówiąc kolokwialnie, "kroić"?
- Całe szczęście nic nie było na tyle skomplikowane, aby nadawało się do zabiegu czy operacji. Czeka mnie jedynie wyciągnięcie blach.
W tym sezonie jako jedyny w drużynie trzymałeś równy poziom. Czy w momencie gdy wyklarowałeś się na lidera drużyny, przyszła również presja?
- Presja zazwyczaj nie pomaga, właściwie to głównie szkodzi w osiąganiu celów. Z drugiej strony, jak kilka razy z rzędu zrobi się dwucyfrowy wynik, to potem siedem czy osiem punktów wygląda trochę słabo (śmiech). Nie odczuwałem jednak tego jakoś specjalnie.
Sezon był jednak w twoim wykonaniu wyborny. Byłbyś w stanie siebie ocenić, może w skali ocen szkolnych?
- Bardzo nie lubię siebie oceniać w ten sposób (śmiech). Naprawdę, wolałbym to zostawić kibicom czy dziennikarzom. Nie ukrywam jednak, że jestem z siebie zadowolony, bo z roku na rok notuję progres. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości będzie mniej kontuzji.
Pewne już jest, że do drużyny dołączy Martin Vaculik, którego z pewnością dobrze znasz. Już teraz na toruńskich działaczy mówi się "królowie polowania". To rzeczywiście będzie dobry transfer?
- Martina oczywiście znam, bo gdzieś tam widujemy się w parkingach. Ma on za sobą bardzo dobry sezon, więc nie da się ukryć, że to poważne wzmocnienie dla naszej drużyny. Nie ma jednak sensu teraz dywagować, bo tak naprawdę wszystko zweryfikuje sezon i pierwsze mecze.
A Greg Hancock? To co prawda jeszcze nic pewnego, sporo rzeczy może się wydarzyć, ale dla młodych zawodników mógłby być sporym wsparciem.
- Wiadomo, że Greg jest ikoną jeśli chodzi o sport żużlowy. Jeździć w jednej drużynie z takim sportowcem, wielokrotnym mistrzem świata, to super sprawa. Myślę, że to nakręcałoby wszystkich chłopaków w ekipie. Klub dużo by zyskał na tym transferze.
Czas zimowy to nie tylko odpoczynek i regeneracja, ale też intensywny tok przygotowań, może jakiś obóz. Planujecie już jakiś wyjazd z drużyną?
- Jeśli chodzi o wspólny obóz, to wszystko jeszcze jest do ustalenia, więc nie mam żadnych informacji. Indywidualnie na pewno wyjadę na narty, a poza tym nie mam zamiaru zmieniać toku, który przecież dotychczas funkcjonuje bardzo dobrze.
Zawodnicy często obierają kurs na zachód Europy, gdzie w słonecznej Francji czy Hiszpanii jeżdżą na crossie. Jak będzie z tobą?
- W Polsce pogoda pozwala na to żeby jeździć cały rok. Przynajmniej ja całą poprzednią zimę spędziłem w kraju, więc nie czuję potrzeby żeby migrować na zachód.
Rozmawiał: Krzysztof Wesoły