W minioną niedzielę KMŻ Motor Lublin podejmował zespół z Piły. Ostatecznie to gospodarze wygrali małą różnicą punktów. Sztab szkoleniowy po sobotnim treningu musiał pilnie szukać zastępstwa za Edwarda Mazura, który ucierpiał w wyniku upadku. Jak się okazało swoich kolegów nie mógł wspomóc Patryk Malitowski, który nie do końca zaleczył kontuzję i musi poddać się dalszej rehabilitacji.
[ad=rectangle]
Przypominamy, iż wychowanek wrocławskiego klubu doznał urazu podczas meczu KMŻ Motoru z krośnieńskimi Wilkami. Pojedynek ten miał miejsce 17 maja, a po nim Malitowski kilka razy wyjeżdżał na tor. Niestety pechowy okazał się piątkowy trening. - W piątek trenowałem w Opolu. Podczas jazd wydawało się, że wszystko jest już w porządku. Bardzo liczyłem na to, że mogę już wrócić do ścigania, lecz wieczorem nie mogłem poruszyć kolanem - komentuje sam zainteresowany.
Lekarze nadal nie stwierdzili co dokładnie dolega Malitowskiemu. Ostateczną diagnozę zawodnik ma poznać w przeciągu kilku dni. - W poniedziałek mam przejść szczegółowe badania, po których będę wiedzieć więcej. Istnieje możliwość, że będę musiał poddać się artroskopii, co oznaczałoby dla mnie koniec sezonu. Mam nadzieje, że tak nie będzie i wrócę szybko do ścigania.
Pomimo tego, że dwudziestodwuletni żużlowiec nie miał okazji do zbyt częstych występów w barwach lubelskiego klubu, to mocno trzyma kciuki za swoich kolegów. - Niestety nie mogłem pomóc drużynie, ale śledziłem wynik i cieszę się, że mimo osłabienia chłopaki dali radę wygrać z Piłą.
Urodzony w Dzierżoniowie zawodnik oprócz rozbratu z polską ligą, będzie musiał także zrezygnować ze swoich zagranicznych występów. - Na wtorek miałem zaplanowany mecz w Czechach, ale już wiem ze w Pradze również nie mogę wystąpić - z rozczarowaniem podsumowuje Patryk Malitowski.