Łukasz Czechowski: Za tobą ostatni sezon w gronie młodzieżowców. Jak go oceniasz?
Daniel Pytel: To był bardzo trudny rok, ponieważ wysoko ustawiłem sobie poprzeczkę - chciałem awansować do wszystkich finałów, co niestety mi się nie udało. Najbardziej boli to, że nie pojechałem w finale IMŚJ, bo bardzo chciałem pokazać się na arenie międzynarodowej. Niestety zupełnie nie poradziłem sobie w eliminacjach w Tarnowie. W dalszej części, dzięki pracy przy sprzęcie, było już zdecydowanie lepiej. Moim marzeniem było wywalczenie sobie miejsca w kadrze juniorów, co uczyniłem. Wraz z kolegami dojechaliśmy do finału, gdzie wywalczyliśmy złoty medal. Udało się także powtórzyć pudło w MIMP, chociaż przy dużym szczęściu, bowiem w finale startowałem jako drugi rezerwowy. Muszę jednak przypomnieć, że miałem ogromnego pecha w półfinale w Poznaniu, gdzie miałem defekt na pewnym prowadzeniu, a do awansu zabrakło mi tylko punktu. Dostałem jednak szansę od losu i chyba w pełni ją wykorzystałem. Był niedosyt, że nie udało się w biegu dodatkowym zdobyć złotego medalu, ale perspektywy czasu oceniam, że i tak jest to wielki sukces.
Mniej kolorowo było jednak w lidze, szczególnie w meczach wyjazdowych.
- W lidze zdarzały się słabsze i lepsze mecze, niestety tych pierwszych było więcej. W tym roku nabrałem jednak sporo doświadczenia, co zaprocentuje w kolejnych latach. Chcę w przyszłym sezonie ustabilizować formę, co było moim problemem, robić dwucyfrówki i mieć pewne miejsce w składzie poznańskiego zespołu.
Wielu żużlowców, którzy w zawodach młodzieżowych wiedli prym, nie mogło odnaleźć się w żużlu seniorskim. Jaki masz pomysł, żeby ciebie to nie spotkało?
- Nic nie zmieniam - to jest mój pomysł. Podejdę do tego sezonu dokładnie tak samo, jak do poprzedniego. Kluczem do sukcesu będzie koncentracja na sobie, niewytwarzanie niepotrzebnej presji. Nie mam zamiaru zatrudniać nowych mechaników czy kupować mnóstwa silników. Tylko spokój może mnie uratować. Dużym plusem jest to, że za mną stoi pan Tadeusz Wiencek, na którego pomoc zawsze mogę liczyć. Mam dzięki niemu duży komfort, bowiem gdy czegoś mi brakuje, nigdy nie odmawia pomocy. Z tego miejsca chciałem za to serdecznie podziękować. To wszystko oraz trochę szczęścia będzie moim kluczem do sukcesu w sezonie 2009.
Czwarty rok będziesz startował w Poznaniu. Miałeś inne oferty, czy fakt, że w klubie działa twój sponsor oznaczało, że automatycznie jesteś przywiązany do tej drużyny?
- Miałem prawo wyboru, ale nie chciałem zmieniać klubu. Miałem trzy oferty, wszystkie rozważyłem, ale zdecydowałem się pozostać w Poznaniu. Podoba mi się atmosfera w klubie, mam dobre kontakty z kolegami z zespołu, trenerem, działaczami i wydaje mi się, że zmiana otoczenia nie wyszłaby mi na zdrowie. Zrobiłbym to jedynie wtedy, gdyby PSŻ nie przystąpił do rozgrywek. Na szczęście władze miasta pokazały chęć utrzymania żużla w Poznaniu i to jest piękne. Jako zawodnik będę chciał swoimi startami utrzymać żużel w tym mieście.
Tadeusz Wiencek został menadżerem ds. sportowych w PSŻ Poznań. Nie obawiasz się, że mogą pojawić się oskarżenia, że miejsce w składzie masz właśnie dzięki niemu?
- Jeżeli będą takie głosy, to na pewno nie będą przyjemne. Ja jednak będę starał się robić wszystko, aby nie dać podstaw do takich ocen. Chcę na torze wywalczyć sobie miejsce w składzie i bezdyskusyjnie je sobie zapewnić. Nigdy pan Tadeusz nie chronił mnie tak, żeby zapewniać mi starty. On wyznaje zasadę, że jeżeli chce się coś w życiu osiągnąć, to tylko własną pracą i ja podobnie do tego podchodzę. Jeżeli będę za słaby, to nie będę jeździł. Koniec, kropka.
W minionym sezonie startowałeś w kilku ligach, często jeździłeś na zagraniczne turnieje. Nie myślałeś o lidze angielskiej, gdzie miałbyś liczne i regularne starty?
- Oczywiście myślę o Anglii, ale na razie mi się nie spieszy. Żeby startować na Wyspach trzeba mieć wszystko doskonale zorganizowane. Ja oprócz jazdy na żużlu, jeszcze studiuje, więc wydaje mi się, że obecnie starty w Anglii bardziej by mi zaszkodziły, niż pomogły. Na brak startów nie powinienem narzekać, bo mam kontrakty w Szwecji, Danii oraz Czechach. Myślę, że będę otrzymywał tyle szans, że nie powinno być problemów.
Jak zmieniłeś się przez 3 lata startów w Poznaniu?
- Nabrałem dużo doświadczenia. Jestem prawie pewny, że gdybym został w Zielonej Górze, to nie mógłbym się szczycić osiągnięciami, które mam. Kluczem do sukcesu dla młodego zawodnika jest liczba startów. Nikt nie nauczył się jeździć od samego patrzenia, a ja w PSŻ jeździłem sporo, regularnie, poznałem nowe tory.
Jakie jest twoje zdanie w dyskusji o obowiązkowym miejscu w składzie dla młodzieżowca?
- Ja absolutnie nie widzę problemu w tym, żeby w składzie był junior. Problem natomiast widzę w innej sprawie. Dawanie miejsca w składzie zagranicznemu młodzieżowcowi kosztem polskiego jest dla mnie nieporozumieniem. Szczerze mówiąc, gdy czasami słyszę o decyzjach regulaminowych, to mam wrażenie, że we władzach żużla w Polsce siedzi Duńczyk, Szwed i Anglik. Jeżeli zabierze się miejsce w składzie dla polskiego juniora to w przyszłości skończymy jak liga niemiecka czy czeska, gdzie o sile stanowią wyłącznie zawodnicy zagraniczni. Warto stawiać na polskich juniorów, bo wystarczy spojrzeć w przeszłość, gdy szkółki były pełne młodych chłopaków, to i mieliśmy sukcesy na arenie międzynarodowej, teraz szkolenie jest bardzo ograniczone, a od lat w GP walczy jedynie Tomasz Gollob.
Jak odpoczywałeś po sezonie?
- W odróżnieniu od wielu kolegów, którzy wyjeżdżają na przysłowiowe Kanary, ja listopad spędzam w domu, z rodziną, przed telewizorem. Cały rok mieszkam w Zielonej Górze, więc chociaż w tym czasie mogę pomieszkać trochę w rodzinnym Barlinku. Drugim sposobem odpoczynku jest wędkarstwo, które jest moją pasją.
Jakie jest twoje tegoroczne największe osiągnięcie w tej dziedzinie?
- Złowiłem 2,5-kilogramowego szczupaka, ale było sporo mniejszych rybek, które z wielkim smakiem zjadłem.
Oprócz żużla, również studiujesz. Jaki kierunek?
- Studiuję wychowanie fizyczne. W ubiegłym roku rozpocząłem studia na informatyce, ale to chyba nie było dla mnie, a i czasu nie miałem wiele. Zmieniłem kierunek na teoretycznie prostszy, ale wbrew pozorom nie było jest łatwo. Daję sobie jednak radę, średnia w okolicach 4 chyba wstydu nie przynosi, a gdy weźmiemy pod uwagę ile czasu spędzam w podróżach, to jest dobrze. Ostatnio zakończyłem praktyki w szkole podstawowej i muszę przyznać, że to świetne doświadczenie, wymaga jednak ogromnej cierpliwości.
W jednym z wywiadów przed sezonem 2008 przyznałeś, że nie byłeś na rynku w Poznaniu, czym naraziłeś się kibicom. Nadrobiłeś zaległości?
- Nadrobiłem. Po tym wywiadzie zostałem oprowadzony po rynku, koledzy i działacze nie pozwolili mi dłużej trwać w nieznajomości tego miejsca. Było sympatycznie, widziałem koziołki i zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenia.