Decyzja o zwolnieniu Mirosława Kowalika została podjęta przez działaczy toruńskiego klubu na samym początku ubiegłego sezonu. Samemu szkoleniowcowi zarzucano to, iż nie wywiązywał się odpowiednio ze swoich obowiązków w pracy z zespołem. Zwolnione przez niego miejsce zostało zajęte przez Jacka Krzyżaniaka.
[ad=rectangle]
Mirosław Kowalik nie ukrywa, że postępowanie ówczesnych władz toruńskiego klubu było dla niego wielkim rozczarowaniem. Zapewnia jednak, że nie zniechęcił się przez to do sportu żużlowego. - Jeżeli pyta się o mój powrót, to uznaję to raczej za pytanie retoryczne. Żużel to moje życie i kiedyś na pewno wrócę. Może będę nieskromny, ale efektów mojej pracy trenerskiej nie trzeba chyba szukać zbyt głęboko. Trafiam tylko ciągle na laików tej pięknej dyscypliny, którzy zarządzają klubem. Kiedyś ktoś mnie doceni i nie będzie tego żałował - stwierdził w rozmowie z naszym portalem.
Były żużlowiec toruńskiego klubu zajął się pracą trenerską tuż po zakończeniu swojej kariery. Nim w 2012 roku trafił do Aniołów, pracował w Starcie Gniezno i PSŻ Poznań. Jak przyznaje, pobyt w stolicy Wielkopolski wspomina szczególnie udanie. - PSŻ Poznań to drugi po Toruniu klub, a także miasto, które jest bliskie memu sercu. Utrzymuję stały kontakt z prezesem Arkadiuszem Ładzińskim i jeśli tylko wyrazi chęć dalszej współpracy, to oczywiście pomogę - zadeklarował Kowalik.
Szanse na angaż toruńskiego trenera w stolicy Wielkopolski są tym większe, że PSŻ Poznań zamierza przystąpić w 2016 roku do rozgrywek ligowych. Skorpiony zdążyły zakontraktować już pięciu zawodników.
Mirosław Kowalik chce wrócić do pracy. "Do tej pory trafiałem na laików"
Mirosław Kowalik pozostaje bez pracy od kwietnia, gdy został zwolniony z Unibaksu Toruń. Deklaruje jednak, że jego rozbrat z żużlem nie będzie trwać długo. - Ten sport to moje życie - wyjaśnił.