Działacze Wybrzeża Gdańsk zaproponowali zawodnikom spłatę 30 procent należności, a pieniądze te zostałyby rozłożone na trzy lata. Zarówno Robert Miśkowiak, jak i Artur Mroczka nie zgadzają się na takie postawienie sprawy. - Propozycja gdańskich działaczy jest po prostu nie do przyjęcia. Nic więcej w tej sprawie nie mam do powiedzenia - stwierdził w rozmowie z naszym portalem pierwszy z zawodników. Zdanie swoich dawnych kolegów z Wybrzeża podziela także Dawid Stachyra.
[ad=rectangle]
- Podpisuję się pod tym, co powiedzieli Robert i Artur. Propozycja Wybrzeża jest żenująca i dostanie pieniędzy na takich warunkach po prostu nie wchodzi w grę. Ze mną także w tej sprawie się kontaktowano, ale nie chciałbym tego komentować. Przyznaję jedynie, że złożono mi propozycję, która oscyluje wokół tego, o czym mówi się w mediach. Jest to po prostu nie do przyjęcia - stwierdził Stachyra, który był w ostatnim sezonie zawodnikiem ŻKS ROW Rybnik.
Nie podziela on tym samym zdania Tadeusza Zdunka, który stwierdził, iż zawodnicy, którzy reprezentowali barwy Wybrzeża powinni zadowolić się 30-ma procentami wynagrodzenia. - Owszem, lepsze to niż nic. 30 procent w żaden sposób nas jednak nie satysfakcjonuje. Sport żużlowy jest bardzo kosztowny, a te pieniądze zarobiliśmy, a nie ukradliśmy. Ponadto wygraliśmy I ligę i zgodnie z założeniem klubu awansowaliśmy do Ekstraligi. Żużel jest poza tym ryzykowny i wyjeżdżając pod taśmę nie wiemy czy nie mamy przed sobą ostatniego wyścigu w karierze. W innych zawodach i generalnie w życiu nie ma sytuacji, by ktoś zarobić sto procent, a potem pracodawca mówił mu: "słuchaj, albo bierzesz 30 procent, albo nic nie dostaniesz". Wiele osób popełniło w Wybrzeżu błędy, ale nie interesuje mnie kto zawinił. Chciałbym otrzymać po prostu pieniądze, które uczciwie zarobiłem na torze - wyjaśnił.
Dawid Stachyra przyznaje, że zależy mu zwłaszcza na tym, by spłacić w końcu swoich współpracowników. - Pieniądze są mi teraz niezbędne, ponieważ jestem bardzo zadłużony. Zalegam wielu osobom ze środowiska żużlowego i chciałbym jak najszybciej się z tego rozliczyć. Latami pracowałem na swoje dobre nazwisko, płacąc zawsze na czas. W tym momencie ludzie, którzy kiedyś mi pomogli czy sprzedawali części do motocykli, nie otrzymali jeszcze ode mnie pieniędzy. Jest to dla mnie i dla nich bardzo niekomfortowe - podsumował Stachyra.