Niesmak po półfinale IMP. Tomasz Gapiński: Po co rozgrywać eliminacje?

Turniej w Opolu, który miał być świętem żużla, okazał się klapą. Uczestnicy nie ukrywali rozczarowania nagłymi zmianami zasad awansu. Sprawę ostro skrytykował Tomasz Gapiński.

Opolski półfinał zostanie zapamiętany nie ze względu na wysoki poziom, a z powodu kadłubowej obsady. Dzień przed zawodami GKSŻ poinformowała o zwolnieniu z udziału reprezentantów Polski Piotra Protasiewicza i Krzysztofa Buczkowskiego. W efekcie promocję do finału w Zielonej Górze uzyskiwało nie jak pierwotnie ogłaszano sześciu, a czterech najlepszych jeźdźców (podczas gdy z eliminacji w Rawiczu awansowała czołowa siódemka). Do Opola nie dotarło ponadto aż pięciu awizowanych zawodników. Dwóch kolejnych wycofało się w trakcie rywalizacji, co spowodowało, że tylko siedem wyścigów odbyło się w pełnym, czteroosobowym składzie.
[ad=rectangle]
Niespodziewane zmiany regulaminowe rozeźliły żużlowców. Słów krytyki nie szczędził między innymi Tomasz Gapiński. - Brakowało wielu zawodników, w kilku wyścigach ścigaliśmy się w dwójkę - komentował. - Po co rozgrywać eliminacje? Niech trener kadry, przewodniczący lub inne osoby, które są za to odpowiedzialne, rozdadzą medale. Chcą naprawiać żużel, a tak naprawdę jeszcze bardziej go niszczą. Tę naprawę należy chyba rozpocząć od kogoś innego niż klubów i żużlowców.

- Jedno potknięcie mogło drogo kosztować. Ja zanotowałem upadek, Przemek Pawlicki co prawda wywalczył przepustkę, ale przez wykluczenie miał bardzo trudne zadanie - kontynuował "Gapa". - To zabijanie żużla. Żużla, który był w niedzielę dość ciekawy, ale gdyby zawody odbywały się w pełnej obsadzie, publiczność przeżyłaby jeszcze większe emocje. Szkoda tym bardziej, że kibiców przyszło niemało.

Półfinał w Opolu miał się odbyć w czwartek, jednak z powodu opadów deszczu został odwołany. Tę decyzję sędzia Wojciech Grodzki podjął dwie godziny przed planowanym rozpoczęciem, kiedy żużlowcy docierali już na stadion. O nowej dacie, czyli niedzieli, PZM zawiadomił w lakonicznym komunikacie w piątkowe popołudnie. Co ciekawe, ta informacja nie dotarła do wszystkich uczestników. Część z nich była zaskoczona sobotnim telefonem i prośbą opolskiego klubu o potwierdzenie udziału w zaległym, niedzielnym turnieju.

- O nowym terminie dowiedziałem się dzień przed zawodami - potwierdza Gapiński. - W czwartek zdążyłem dojechać do Opola, gdzie ponoć deszcz opadał od rana i tor nie był w dobrym stanie. Nie dość, że półfinale mistrzostw Polski jedziemy za darmo, bo nikt nie refunduje nam nawet kosztów podróży, to jeszcze jesteśmy o wszystkim informowani w ostatniej chwili. Ani ze związków, ani z klubów nie otrzymujemy za udział w ćwierć- i półfinale grosza. Przyjeżdżamy z własnej woli, dla walki i prestiżu. Nagrody można uzyskać dopiero w finale, ale, wiadomo, do niego z eliminacji daleka droga. Do Opola mam 460 kilometrów w jedną stronę. Tę daleką trasę pokonałem niepotrzebnie, a przecież można było, wzorem Rawicza, turniej odwołać prędzej. I tak moglibyśmy długo rozmawiać, narzekać. Ale co zrobić? Wszystko idzie nie w tę stronę, co powinno.

Żużlowcy swoje niezadowolenie poczynaniami władz wyrażają coraz głośniej. Tomasz Gapiński nie uważa jednak buntu za właściwe rozwiązanie. - To raczej nie pomoże - mówi. - Był już bunt przeciw tłumikom i niektórzy z tych, co na początku najgłośniej krzyczeli, odwrócili się i z protestu wyszły nici. Szkoda zatem sił na kolejne afery.

Jeździec Stali Gorzów nie wystąpi w finale IMP w Zielonej Górze, lecz w opolskich eliminacjach wypadł przyzwoicie. Wygrał dwa biegi, zajął 8. pozycję, tracąc do czwartego Krzysztofa Jabłońskiego tylko dwa punkty. - Wracam do dobrej dyspozycji - cieszy się Gapiński. - Kompletnie nieudany był jedynie ostatni wyścig, przed którym zepsuliśmy z ustawieniami to, co wypracowaliśmy wcześniej. Sam zdecydowałem o tym ryzykownym ruchu. Moją bolączką są starty, co pokazał też wcześniejszy mecz ligowy. Z czego to wynika? Myślę, że z mojego zachowania, ponieważ sprzęt pracuje prawidłowo. Być może za bardzo chcę. Ale to kwestia treningu i odpowiedniego nastawienia. Na pewno jest lepiej, niż było. Kontuzje wyleczyłem i mam nadzieję, że forma będzie z każdym dniem wzrastać.

Źródło artykułu: