- Krzysiek miał szansę wygrać te zawody? Moim zdaniem pechowo ich nie wygrał. Podczas ostatniego biegu w Auckland wróciły mi wspomnienia z decydującego wyścigu finałowego IMP w Tarnowie, kiedy nasz zawodnik przez trzy okrążenia był mistrzem Polski i przegrał ostatecznie z Januszem Kołodziejem. Podobnie było dziś, ale nie ma sensu roztrząsać ostatniego startu. Przede wszystkim trzeba pochwalić wspaniałą postawę Krzyśka w całym turnieju. To doskonały sygnał przed ligą nie tylko dla nas w klubie, ale myślę, że przede wszystkim dla fanów sportu żużlowego. Oczy wszystkich kibiców żużla przed turniejem w Auckland były zwrócone na Jarka Hampela, a Kasprzak pokazał, że wcale od niego nie musi być gorszy. Liczę, że w tym roku zobaczymy wiele turniejów z Polakami w finale - ocenił turniej w Auckland Ireneusz Maciej Zmora.
Poniżej oczekiwań podczas GP Nowej Zelandii spisał się na pewno Niels Kristian Iversen, który zawody zakończył z dorobkiem sześciu punktów. Przed turniejem "PUK" był uważany za jednego z głównych faworytów, a zawody zakończył ostatecznie na 12. pozycji. Do półfinałów nie awansował także inny żużlowiec Stali Matej Zagar, który zajął 11. lokatę. - Widać, że Niels jest dobrze przygotowany do tego sezonu. Brakuje mu jeszcze objeżdżenia. Myślę jednak, że może spokojnie oczekiwać powtórzenia wyników ubiegłorocznych. Na pewno ma szansę na podium w klasyfikacji generalnej. W przypadku Mateja Zagara ewidentnie widać brak wystarczającej liczby startów. Ma za sobą udział w jednym meczu towarzyskim. To teraz wychodzi, ale w ciągu najbliższych dni ma szansę dojść do wysokiej dyspozycji - ocenił pozostałych reprezentantów Stali Gorzów prezes klubu.
Sensacyjnym zwycięzcą w Auckland został Martin Smolinski. Na Niemca nikt nie stawiał. Z pewnością po tym turnieju działacze polskich klubów będą obserwować go zdecydowanie uważniej. W Gorzowie sukces tego żużlowca oceniają pozytywnie również z innego powodu. - Na pewno jest to ciekawa postać i interesujący występ z jego strony. To jednak tylko jeden turniej. Jeszcze niedawno Martin jeździł w Polsce w drugiej lidze i nie był tam wielkim orłem. Moim zdaniem za wcześnie, by mówić o nim jako o pewniaku w Ekstralidze. Z pewnością jednak wszyscy będą z większą uwagą obserwować jego dalsze poczynania. Nie ukrywam jednak, że im lepiej będzie jeździć, tym lepiej dla organizatorów Grand Prix. Być może więcej gości z jego ojczyzny odwiedzi turnieje w Bydgoszczy, Gorzowie i Toruniu - zakończył Zmora.