Do pechowego wypadku z udziałem Taia Woffindena doszło w sobotnim meczu Elite League pomiędzy Leicester Lions a Wolverhampton Wolves. Aktualny mistrz świata został zabrany do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili u niego uraz pleców i uszkodzenie więzadeł w prawej nodze.
"Woffy" dość szybko opuścił jednak szpital. - Sam wypisałem się ze szpitala, aby zdążyć na lot na Heathrow. Jestem na środkach przeciwbólowych. Walczę z bólem w lewej nodze, co związane jest z urazem dolnej części pleców i biodra. To naprawdę mocno boli, ale prześwietlenie nie wykazało złamań, wszystkie kości są całe i to jest dobra wiadomość. Muszę jednak chodzić o kulach, bo mam problem z prawą nogą, w której doszło do uszkodzenia wiązadeł - przekazał zawodnik Betardu Sparty Wrocław za pośrednictwem swojej strony internetowej.
W sobotnich zawodach Woffinden brał udział w dwóch karambolach. W trzeciej serii startów doprowadził do wypadku, który nie miał jednak poważnych konsekwencji. Gorszy okazał się upadek z Madsem Korneliussenem z ostatniej gonitwy. - Początkowo myślałem, że złamałem nogę, ale na szczęście do tego nie doszło. Postaram się maksymalnie odpocząć przed zawodami w Auckland. Wypadek z Madsem był jednym z tych, które się czasem zdarzają i już po upadku wiedziałem, że coś jest nie tak. Lekarze nie byli zadowoleni, kiedy powiedziałem im, że wychodzę ze szpitala, jednak mam lot do Nowej Zelandii i musiałem to zrobić - dodał "Woffy".
Aktualny mistrz świata zamierza jak najlepiej przygotować się do zawodów w Auckland. - Mam zamiar zorganizować sobie wizyty u fizjoterapeuty każdego dnia, od momentu kiedy dotrzemy do Nowej Zelandii. Do tego dochodzi odpoczynek w hotelu. Jeśli będę musiał przegapić pierwszy trening, to tak zrobię. Jednak mam zamiar jechać w pierwszym turnieju Grand Prix w sobotę. Jestem zdecydowany zrobić wszystko jak należy w tym tygodniu, choć nie jest to najlepsza sytuacja przed inauguracją rozgrywek. Pociesza mnie jedynie myśl, że Wolverhampton wygrało w Leicester. To dla nas świetna wiadomość i dziękuję Chrisowi Harrisowi, który jako gość zrobił dla nas dobrą robotę - podsumował Woffinden.