Stelmet Falubaz nie będzie unikać Unii Tarnów. Jankowski: Chcemy wygrać oba mecze

Spotkanie w Rzeszowie nie ma większego znaczenia dla Stelmetu Falubazu. Jeśli ekipa Rafała Dobruckiego pokona Dospel Włókniarz i tak zajmie najprawdopodobniej pierwsze miejsce przed play off.

Runda zasadnicza w ENEA Ekstralidze wkracza w decydującą fazę. Ciekawa walka zostanie stoczona zarówno na górze tabeli, gdzie zespoły walczą o pierwsze miejsce i awans do czwórki, jak i w jej dolnych rejonach, gdzie rozegra się pasjonujący bój o utrzymanie. Stelmet Falubaz Zielona Góra aktualnie przewodzi w ligowej tabeli. Zielonogórzanie w najbliższej kolejce pojadą do Rzeszowa, a później podejmą Dospel Włókniarz Częstochowa. Co ciekawe, pierwsze ze spotkań nie ma większego znaczenia dla ekipy Rafała Dobruckiego.

Ewentualna porażka i brak jakiejkolwiek zdobyczy punktowej w tym meczu prawdopodobnie nic nie zmieni, jeśli drużyna z Zielonej Góry pokona u siebie częstochowian na zakończenie rundy zasadniczej. Wtedy będzie mieć tyle samo punktów co Dospel Włókniarz, ale lepszy bilans w dwumeczu. Plany Falubazowi może pokrzyżować w teorii jedynie Unibax, który musiałby wygrać oba spotkania za trzy punkty (z Fogo Unią Leszno na Motoarenie i w Tarnowie z Unią) przy założeniu, że mniej niż trzy punkty do końca sezonu wywalczy ekipa z Częstochowy. Wtedy torunianie wygraliby rundę zasadniczą (lepszy bilans ze Stelmetem Falubazem). Przy równej sumie punktów trzech zespołów najlepsi będą zielonogórzanie, bo decydować będzie tak zwana mała tabela, w której to oni mają najkorzystniejszy bilans.

Wiele wskazuje więc na to, że drużyna z Zielonej Góry może wygrać rundę zasadniczą. Wtedy jej rywalem w play off byłby czwarty zespół. Na ten moment wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że będzie to Unia Tarnów. Stelmet Falubaz czuje się jednak delikatnie mówiąc nie najlepiej na torze drużyny, którą prowadzi Marek Cieślak. W Zielonej Górze nikt nie ukrywa, że wymarzonym rywalem w decydującej części rozgrywek byłaby Fogo Unia Leszno. To rozwiązanie wydaje się jednak mało możliwe. - Najbardziej chcielibyśmy jechać z Unią Leszno, choć zdecydowanie bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest wyjazd do Tarnowa. W naszym przypadku nie będzie jednak żadnego kalkulowania. Dobrze jeździ nam się także w Częstochowie i Toruniu. Wprawdzie ten mecz, który jedziemy teraz w Rzeszowie, nie ma dla nas żadnego znaczenia. Niezależnie od tego, czy wygrywamy czy przegramy, kluczowe będzie ostatnie spotkanie z Włókniarzem. Dla układu tabeli to nie ma znaczenia, ale nie oznacza to, że podejdziemy do tego pojedynku bez mobilizacji. Chcemy wygrać zarówno w Rzeszowie jak i z Włókniarzem i zająć pierwsze miejsce - wyjaśnia w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl prezes Marek Jankowski.

W Tarnowie drużyna Rafała Dobruckiego przegrała aż 58:32. Mimo to, w Zielonej Górze nikt nie zamierza kalkulować. Wręcz przeciwnie, wszyscy są przekonani, że ewentualne powtórne starcie z Jaskółkami będzie przebiegać zupełnie inaczej. - Historia pokazuje, że w Tarnowie nie czujemy się ostatnio zbyt dobrze. Jeśli marzy nam się mistrzostwo Polski, to czy to będzie Tarnów, Gorzów, Leszno czy ktokolwiek inny, musimy jechać i wygrać w dwumeczu. Nie ma sensu się zastanawiać, dywagować i czegoś odpuszczać. W mojej ocenie to nie jest sportowa postawa i właściwa droga do złotego medalu. Dziś mamy 25 proc. szans na złoto i tyle samo na srebro, czy brąz - przekonuje Marek Jankowski.

W tej chwili największe szansę na zdobycie złotego medalu daje się dwóm zespołom. W ostatnim czasie znacznie spadły notowania Unibaksu Toruń, ale przy zastępstwie zawodnika za Chrisa Holdera, które ta drużyna prawdopodobnie będzie mogła zastosować w rundzie play off, jej siła może wyglądać zupełnie inaczej. Czarnym koniem - dzięki atutowi własnego toru - mogą również okazać się tarnowskie Jaskółki. - Nie wiem, kto jest na dziś najmocniejszy. Może nawet Unia Tarnów? Nie należy nie doceniać drużyny Marka Cieślaka. On zna zarówno słabe jak i dobre strony zawodników, także naszych zawodników, bo to także reprezentanci Polski. Unia to jest nieobliczalny zespół - u siebie bardzo mocny, a na wyjeździe czasami wręcz bezradny. Ostatnio pojechali jednak bardzo fajnie w Lesznie. Trzeba to oddać trenerowi Cieślakowi i jego drużynie. Teraz nie ma już łatwych rywali. Jeśli ktoś zajął czwarte miejsce na koniec rundy zasadniczej, to równie dobrze może zostać złotym medalistą. Pod względem logistycznym pasowałoby nam Leszno. To jest tylko 100 kilometrów, więc także doskonałe rozwiązanie dla kibiców. To samo dotyczy drużyny z Gorzowa. Gdyby trafiły nam się play offy ze Stalą, to mamy zupełnie inną frekwencję na stadionie i inne wpływy finansowe z tego meczu. Do tego też dochodzi niepowtarzalna atmosfera, która towarzyszy derbom. Prawdą jest jednak, że musiałby się wydarzyć niewiarygodny cud, aby gorzowianie byli w play off. Niewielkie szanse ma także ekipa z Leszna, chyba że zaskoczą na MotoArenie - wyjaśnia Marek Jankowski.

Prezes Stelmetu Falubazu bierze pod uwagę różne scenariusze na ostatnie dwie kolejki rundy zasadniczej, ale według niego ten najbardziej realny zakłada, że niespodzianek nie będzie. - Według mnie niespodzianki już nie będzie i wszystko jest kwestią tylko ostatecznej kolejności w czwórce. Jest przecież choćby taka ewentualność, że tarnowianie będą na trzecim miejscu, a torunianie na czwartym. Generalnie jednak nie spodziewam się wielu niespodzianek. O taką może pokusić się w ostatnim spotkaniu Polonia Bydgoszcz. Działacze mogą chcieć na zakończenie pokazać kibicom drużynę w pełnej krasie, zrobić bilety za symboliczną cenę i godnie pożegnać Ekstraligę. Dzięki temu nie zobaczymy może takiego meczu jak ten w ostatnią niedzielę w Zielonej Górze. Proszę policzyć punkty z dwumeczu ze Startem i zastanowić się teraz, dlaczego od kilku lat mówimy, że Ekstraliga powinna mieć osiem, a nie dziesięć drużyn. Mecze, które są najłatwiejsze, są jednocześnie najdroższe z punktu widzenia klubu - dodał na zakończenie Marek Jankowski.

Na najbliższy mecz Stelmetu Falubazu w Rzeszowie z dużą uwagą będzie patrzeć także ekipa z Wrocławia, która walczy z PGE Marmą o ligowy byt. Wrocławianie na pewno nie mieliby nic przeciwko, gdyby zielonogórzanie wygrali z Żurawiami.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: