Gorzów Wielkopolski po raz trzeci zorganizuje jedną z rund cyklu walki o indywidualne mistrzostwo świata, poprzedzając ją wspaniałym motoryzacyjnym szaleństwem pod nazwą Moto Racing Show z tak znamienitym gościem, jak Krzysztof Hołowczyc. Najważniejsze będą jednak zawody, w których zmierzy się szesnastu najlepszych żużlowców globu, a wśród nich znalazło się trzech reprezentantów Stali Gorzów. Szkoleniowiec drużyny z Grodu nad Wartą ma nadzieję na dobry występ swoich podopiecznych. - Trudno spekulować o jakichś wynikach. To jest czołówka światowego żużla. Życzyłbym sobie, aby jeden lub dwóch moich zawodników było na podium. To jest całkiem realne, bo znają nasz tor, ale w Grand Prix startują najlepsi i może być różnie. Nawet faworyt jedzie pięknie całą rundę, a może odpaść w półfinale - mówił Piotr Paluch.
Trudno się dziwić tym słowom, gdyż zarówno Krzysztof Kasprzak, jak i Niels Kristian Iversen prezentują bardzo dobrą formę. Szczególnie ten drugi, który przywozi komplet za kompletem i od początku sezonu jest pewnym punktem swoich drużyn, a przed dwoma tygodniami był drugi w GP Wielkiej Brytanii. "Kasper" uplasował się tuż za "PUKiem", potwierdzając dobrą dyspozycję. Za gorzowianami przede wszystkim przemawia atut własnego toru. - W poprzednim Grand Prix pokazali, że potrafią się ścigać z najlepszymi. Byli na pudle. Wcześniej też zaprezentowali się z dobrej strony. Myślę, że ta forma utrzyma się na gorzowskim torze i włączą się oni do walki o następne podium - przyznał "Bolo".
Szans nie można też odbierać Bartoszowi Zmarzlikowi, który także notuje zwyżkę formy, a w ubiegłym roku pokazał, że stać go na ściganie się z najlepszymi, gdyż zajął wtedy miejsce na najniższym stopniu podium. - Widać, że Bartek wraca do dobrej dyspozycji, a jedzie jako taki "lucky loser". Nie ma żadnej presji, obciążenia. Będzie chciał wypaść jak najlepiej. Jeżeli wszystko zagra, jak trzeba, to będzie dobrze - stwierdził trener gorzowskiej ekipy.
W 2013 roku wręcz normalnym stało się już to, że jesteśmy świadkami kolejnych niespodzianek. Nie dotyczy to tylko spotkań ligowych, ale także cyklu Grand Prix. Choć w minionym sezonie Tai Woffinden pokazywał się z dobrej strony to nikt nie sądził, że będzie się on bił o mistrzowski tytuł. Niemal każdy w tej wyśmienitej stawce może powalczyć o zwycięstwo. Najmniej szans daje się Alesowi Drymlowi, które zastępuje Darcy Warda, słabo jeżdżącemu Antonio Lindbaeckowi czy Martinowi Vaculikowi. Ten ostatni jednak może przypomnieć sobie o zeszłorocznym zwycięstwie na Stadionie im. Edwarda Jancarza i wreszcie przełamać złą passę. - Trudno mówić o niespodziankach. Może Vaculik, skoro w tamtym roku dobrze pojechał na naszym torze. W tym roku nie ma jednak takiej formy - skomentował Paluch. - Holder jedzie dobrze. To jest uznana marka, ale w Grand Prix dopiero się rozkręca - dodał.
Na tor przy ulicy Śląskiej powrócą też byli już zawodnicy gorzowskiej Stali, czyli Tomasz Gollob i Matej Zagar. Na co stać tę dwójkę zdaniem szkoleniowca? - Myślę, że też stać ich na walkę o półfinał i podium. Nie ma co ukrywać. Tory na Grand Prix przeważnie są twardsze. Tomek lubi takie tory. Matej nie za bardzo, choć patrząc na ostatnie wyniki to chyba to się zmieniło i też będzie się liczył w walce - powiedział.
Choć kandydatów jest naprawdę wielu to na koniec zapytaliśmy trenera, kogo widzi na podium gorzowskiej rundy cyklu Grand Prix. Z racji tego, że zawody będą miały miejsce na domowym torze żółto-niebieskich typy rozdzieliliśmy między te, które podpowiada rozum i te od serca. - Serce by chciało, żeby to byli zawodnicy z Gorzowa. Szczerze mówiąc, rozum też tak podpowiada. Nie będę jednak mówił, w jakiej kolejności. Byłoby fajnie, gdyby to byli Polacy. Jakby to się nie udało to niech to będzie "stalowski" Duńczyk - zakończył z uśmiechem Piotr Paluch.