Zawody rozstrzygnęły się jednak dopiero w ostatnim biegu, choć wcześniej przyjezdni mieli sporą przewagę i wydawało się, że dość łatwo zwyciężą. Wrocławianie jednak nie złożyli broni i rzucili się do odrabiania strat. - Mecz był niezwykle wyrównany i trudny. Mieliśmy przewagę 12 punktów, ale wiadomo, że zawodnicy wrocławscy potrafią u siebie jechać i o tym się przekonaliśmy - mówił szkoleniowiec gorzowian. - Jestem pełen podziwu dla wrocławian, że mimo naszego 12-punktowego prowadzenia doszli nas na dwa "oczka" i piętnasty bieg przesądził - dodał.
Reprezentanci Stali Gorzów zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. Nieomylny znów był Niels Kristian Iversen, który zdobył duży komplet 18 punktów. Solidnie, choć bez biegowego zwycięstwa pojechał Krzysztof Kasprzak. Jego parowy kolega, Paweł Hlib nadrobił to jednak, gdyż w jednym z wyścigów przywieźli podwójne zwycięstwo, a "Hlipek" w sumie zdobył 6 punktów z bonusem. - Chciałbym pochwalić wszystkich zawodników. Chylę przed nimi czoła. W szczególności, co już staje się tradycją, przed Nielsem, który robi wspaniałą robotę. Jest bardzo pewnym członkiem drużyny. Paweł Hlib wygrał bardzo ważny bieg. Kasprzak nie mógł się spasować i nie był tak szybki, jak powinien. Dopiero w ostatnim biegu trafił z przełożeniami - kontynuował Piotr Paluch.
Świetnie pojechali też gorzowscy juniorzy, którzy łącznie zdobyli 14 "oczek". - Bartek Zmarzlik pojechał bardzo dobre zawody. Przywiózł z Iversenem ważne 5:1. Adrian Cyfer, jako taki debiutant na wyjeździe, zrobił bardzo dobry wynik. Przy większym doświadczeniu mogło być jeszcze lepiej - ocenił postawę swoich młodzieżowców trener gorzowskiego zespołu.
Słabym ogniwem okazał się tym razem Linus Sundstroem. Trudno mieć jednak pretensje do Szweda, który po sobotniej Rundzie Kwalifikacyjnej eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Świata był mocno poobijany i nie był w stanie nawiązać walki na torze, którego na dodatek nie znał. Niejednokrotnie ten młody zawodnik sam podkreślał fakt, że przeskoczył z I ligi do ENEA Ekstraliga i nie zna owali drużyn występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Linus był troszkę poobijany. Ze startu dobrze wychodził z zewnętrznych pól. Później coś niezbyt dobrego się działo - wyjawił "Bolo".
Przełomowym momentem rywalizacji były biegi nr 11 i 12, kiedy to wrocławianie zwyciężali podwójnie i zmniejszyli stratę do czterech punktów. Pojawiły się opinie co do niezbyt dobrze przemyślanych zagrywek taktycznych gorzowian. W 11. odsłonie meczu można było pokusić się o zmianę poobijanego Sundstroema, który dzień wcześniej nie tyle upadł, co zjechał z toru w karetce. Co więcej, w odwodzie cały czas jest Tomasz Gapiński, którego można było wezwać do Wrocławia. - Na zachodzie, jak jest upadek to zawsze wyjeżdża karetka i zawozi zawodnika. Rozmawialiśmy z Linusem i czuł się dobrze. Nie miał tyle szczęścia w niedzielę i popełniał dużo błędów na pierwszym łuku. Za szeroko wyjeżdżał i tracił pozycje - skwitował na zakończenie Piotr Paluch.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
URATOWALO WAS TO ZE NIE BYLO TAJSKIEGO!!!!!!!!!!!!!!!!