Duńczyk cały czas leczy złamaną kość w nadgarstku. Jakby tego było mało, doświadczony zawodnik podczas ostatniej rundy Grand Prix w Cardiff uderzył w dmuchaną bandę, w wyniku czego naciągnął więzadła w kontuzjowanej ręce. Jednak jak mówi trener PGE Marmy Rzeszów - Dariusz Śledź, jest szansa na to, że Nicki Pedersen wystartuje w niedzielę w spotkaniu przeciwko składywęgla.pl Polonii Bydgoszcz. Dodajmy, że jest także awizowany na Mistrzostwa Świata Par w Toruniu.
Jeżeli jednak nie będzie on w stanie wspomóc Żurawi w niedzielnym meczu, zastąpi go Dennis Andersson.
W ostatnich trzech tygodniach najbliżsi rywale rzeszowian - żużlowcy składywęgla.pl Polonii Bydgoszcz odjechali trzy mecze ligowe. W ostatnim spotkaniu nie dali szans Lechmie Start Gniezno. Jak siłę rywali ocenia Dariusz Śledź? - Polonia Bydgoszcz niejednokrotnie pokazywała na wyjazdach, że potrafi się postawić. Spodziewamy się w Rzeszowie zaciętego meczu - mówi "Rybka".
Warto dodać, że w sobotę zapaść ma także decyzja odnośnie ewentualnych kar dla Fogo Unii Leszno i PGE Marmy Rzeszów. Przypomnijmy, że chodzi o niedzielne "spotkanie" obu drużyn, w którym rzeszowianie nie wyjechali na tor, twierdząc, że jest on nieregulaminowy. - Czekamy na decyzję i tyle. Zbierze się komisja orzekająca i będzie chciała ustalić pewne kwestie - powiedział Dariusz Śledź.
Na posiedzeniu Komisji Orzekającej Ligi, która w sobotę zdecyduje o karach, Pieńkowski może dodatkowo pogrążyć Unię oceną toru. Trzy godziny przed zawodami, kiedy komisarz zgodnie z regulaminem zdawał tor sędziemu, była ona zaledwie dostateczna. W praktyce oznacza to, że tor nie nadawał się do jazdy. - Staszek mógł wtedy, choć nie musiał, zasugerować odwołanie meczu, a nawet ukaranie gospodarzy walkowerem - mówi nam inny komisarz prosząc o anonimowość.
Pieńkowski w kuluarach wyjaśniał jednak, że nie rzucił pomysłu z walkowerem, bo żal mu było ogromnej liczby widzów, którzy pojawili się na trybunach stadionu imienia Alfreda Smoczyka. Nie chciał im psuć zabawy. Nie zamierzał też doprowadzić do sytuacji, w której o wyniku decydowanoby przy zielonym stoliku. Dlatego aktywnie włączył się do walki o uratowanie spotkania i przytaknął decyzji arbitra Jerzego Najwera, który zarządził dalsze prace na torze. W raporcie Pieńkowski zapewne odnotował, że uwzględnił prośbę gości o dosypanie luźnej nawierzchni na mocno przyczepny 3,5-metrowy pas przy krawężniku na drugim łuku. Nieoficjalnie wiemy, że komisarz mógł też w swoim sprawozdaniu obciążyć gości, którzy po tej kosmetyce jednak odmówili jazdy.
Pieńkowski w nieoficjalnych rozmowach przyznawał zresztą, że miał wrażenie, iż żużlowcy z Rzeszowa, zwłaszcza Nicki Pedersen, Rafał Okoniewski i Łukasz Sówka, bali się jazdy na mocno przyczepnym torze. Na takiej nawierzchni trzeba bowiem trzymać gaz. Każde inne zachowanie może spowodować przykry upadek. Z relacji osób, które rozmawiały z Pieńkowskim wiemy też, że był on oburzony zachowaniem Marty Półtorak, prezes PGE Marmy. Twierdził, że ciągle zerkała ona na aktualną prognozę pogody i czekała na zapowiadany deszcz. Słowem - szukała pretekstu do odwołania meczu. Teraz jej zespół może zostać ukarany walkowerem, bowiem komisarz w sobotę z pewnością zezna, że żużlowcy z Rzeszowa samowolnie opuścili park maszyn przed końcem zawodów. To by znaczyło, że wynik zostanie zweryfikowany z 75:0 na 40:0,a PGE Marma zapłaci Unii odszkodowanie w wysokości 200 tysięcy złotych. Raport Pieńkowskiego stawia w trudnej sytuacji sędziego Najwera. Trzy godziny przed zawodami przejął on kontrolę nad torem i miał 90 minut na doprowadzenie go do stanu używalności. To się nie udało, ale arbiter nie odpuszczał, choć już wtedy powinien był odwołać mecz. Artykuł z PS Czytaj całość
"- Ja tutaj nie chcę nikogo oceniać i na pewno tego nie zrobię. Wszyscy musimy się z tym oswoić, bo jest to nowa sytuacja i dla nas, i dla k Czytaj całość