Prezes Zmora przed meczami z Lesznem i Tarnowem: Tutaj żarty się kończą

W najbliższy weekend [tag=860]Stal Gorzów[/tag] odbędzie dwudniowy maraton. W sobotę "żółto-niebiescy" zmierzą się u siebie z Fogo Unią Leszno, a w niedzielę udadzą się na spotkanie z Unią Tarnów.

Sezon rozpoczął się fatalnie dla gorzowskiego klubu, który zamyka tabelę ENEA Ekstraligi z dwoma porażkami na koncie i zerowym dorobkiem punktowym. Jak wynik w Toruniu nie jest zbyt wielkim zaskoczeniem, tak przegrana z PGE Marmą Rzeszów na inaugurację u siebie była sporą sensacją. - Przechodzimy trudny okres, ale to nie czas, żeby ronić łzy, lecz ciężko pracować. To właśnie robimy. Ciężko pracuje sztab szkoleniowy i zawodnicy, przygotowując się do tego sobotniego meczu w Gorzowie. Tutaj żarty się kończą i to musi być wygrane spotkanie. Nie może być innej opcji - zaczął Ireneusz Maciej Zmora. - Później bardzo trudny mecz w Tarnowie, ale tam też można się pokusić o dobry wynik. Postawa Unii w meczu we Wrocławiu pokazała, że ta drużyna też przeżywa swoje wewnętrzne problemy. Dlaczego więc nie sprawić niespodzianki, przywożąc punkty z Tarnowa? - dodał pytająco włodarz.

O tym, że nie będzie to łatwa przeprawa, nikogo przekonywać nie trzeba. Skład Fogo Unii Leszno, choć w większości młody, jest niezwykle ambitny i silny. Warto też pamiętać o tym, że Przemysław Pawlicki jeździł swego czasu na Stadionie im. Edwarda Jancarza w barwach Stali. Z kolei jego brat, Piotr, wygrał na tym owalu finał Złotego Kasku, w którym startowało przecież wielu bardziej doświadczonych żużlowców. W tym samym finale drugie miejsce zajął Grzegorz Zengota, który także lubi tor przy ul. Śląskiej i dobrze go pamięta z czasów jazdy w lubuskich derbach, kiedy to reprezentował Falubaz Zielona Góra. - W żaden sposób nie mówimy, że będzie to łatwy mecz. Jest to spotkanie trudne i bardzo ważne dla nas, ponieważ kolejne mecze "uciekają" i czas zbierać punkty, żeby zmienić miejsce w tabeli. Nikt z Leszna nie przyjedzie, nie położy się na torze i nie powie: "Bardzo proszę chłopaki. Bierzcie sobie punkty, a my będziemy patrzeć, jak wygrywacie". Nikt na to nie liczy. Mamy tego pełną świadomość - zapewnił sternik zespołu z miasta nad Wartą.

Obecny sezon jest kolejnym, gdzie próbie poddana zostaje frekwencja na stadionach. Jest to związane już nie tylko z panującym kryzysem, ale i zmianą stacji telewizyjnej, która transmituje mecze. Do tego cały czas trzeba mieć na uwadze wyniki. Czy w Gorzowie martwią się, że kibice przestaną przychodzić na pojedynki Stali? - Obawy o frekwencję są zawsze. Okazuje się, że taki problem jest w każdym klubie. Może za wyjątkiem Częstochowy. Na inauguracji 11 tysięcy osób u nas to był drugi wynik po wspomnianej już Częstochowie. Wszystkie ośrodki miały gorsze wyniki. Nie możemy udawać, że tego nie widzimy - mówił prezes Zmora. Jakie są tego główne przyczyny? - Jest kryzys, który dotyka każdego z nas. Kibice mają coraz mniej pieniędzy i często wolą obejrzeć spotkanie w telewizji, posłuchać w radiu czy pośledzić w internecie zamiast przyjść na stadion. Ten problem dotyka sponsorów, którzy stoją przed dylematem, czy ileś tysięcy przekazać na klub, czy schować je na czarniejszą godzinę lub dotować swoją firmę - wyjaśnił.
- Wszyscy przeżywamy trudne chwile. Zarówno ludzie biznesu, jak i kibice czy kluby

- dodał członek zarządu.

Przed sezonem wiele mówiło się o cięciach kosztów w Stali Gorzów. Efektem tego były odejścia Tomasza Golloba, Mateja Zagara i Michaela Jepsena Jensena. Czy w Grodzie nad Wartą można mówić o problemach finansowych? - Do pierwszego meczu przystąpiliśmy bez żadnych zaległości w stosunku do zawodników. Mamy za sobą dopiero dwie kolejki. Kasa klubowa na razie wygląda przyzwoicie i mam nadzieję, że uda nam się w ten sposób dojechać do końca sezonu - zakończył Ireneuesz Maciej Zmora.

- Kasa klubowa na razie wygląda przyzwoicie - mówił prezes Zmora
- Kasa klubowa na razie wygląda przyzwoicie - mówił prezes Zmora

Źródło artykułu: