Marek Cieślak dla SportoweFakty.pl: To precedensy, które skłaniają do refleksji

Sporym echem w ostatnich dniach odbiła się wiadomość o próbie zmiany kevlarów na skórzane kombinezony. O opinię w tej sprawie postanowiliśmy spytać trenera reprezentacji Polski - Marka Cieślaka.

- Oczywiście patrzymy najpierw na względy bezpieczeństwa. Te kevlary są fajne, ale też nie w całości. Ja widziałem projekt kombinezonu skórzanego, ale on jest ze skóry tylko częściowo. Dużo wstawek jest tych kewlarowych, nie krępujących ruchy - wyjaśnia i podaje od razu przykłady negatywnej roli kevlarów.

- Było dużo sytuacji, które doprowadzały do bolesnych reperkusji. Jasonowi Crumpowi swego czasu opona przypaliła rękę przebijając się przez kevlar, z tego powodu, że był on nylonowy, a ten materiał bardzo łatwo naruszyć. Kolejna akcja: Grigorij Łaguta i Nicki Pedersen. Duńczykowi podczas Drużynowego Pucharu Świata wciągnęło dolną kończynę w okolicę tylnego błotnika Rosjanina. Skutkiem tym razem jest nadpalona noga. To są precedensy, które w dalszej kolejności skłaniają do refleksji. Ciężko jednak znaleźć złoty środek, bo w tym miejscu gdzie kontuzji nabawił się Crump, dalej zostaje kewlar. Tu się ma nic nie zmienić - zdradza.

W zeszłą sobotę odbyła się inauguracja cyklu Grand Prix, zakończona dubletem reprezentantów Polski - Jarosława Hampela i Tomasza Golloba. Na przeciwnym biegunie znalazł się z kolei jego podopieczny Cieślaka z tarnowskiej ekipy - Martin Vaculik. Z dorobkiem pięciu oczek zajął przedostatnie miejsce. - Nie robię z występu Vaculika tragedii. Zdobyłby trzy punkty więcej i byłby w półfinale. Okazuje się, że skala pomiędzy bardzo słabym, a dobrym wynikiem jest niewielka. Dlatego nie zaprzątałbym sobie głowy tym rezultatem Słowaka w Nowej Zelandii. Tym bardziej, że były to pierwsze poważne zawody dla wszystkich. Jedni potrzebują więcej treningów inni mniej żeby dojść do optymalnej formy - opisuje swoje spostrzeżenia doświadczony szkoleniowiec.

{"id":"","title":""}

Półfinał DPŚ 2009 w Vojens: Sytuacja z Nickim Pedersenem i Grigorijem Łagutą, o której wspomina Marek Cieślak

Kibice zastanawiają się także jak będzie wyglądała formacja juniorska tarnowian. Po odejściu do grona seniorów Macieja Janowskiego niekwestionowanym pewniakiem jest Kacper Gomólski. W walce o jeszcze jedno miejsce w meczowym zestawieniu liczy się w tym momencie dwójka zawodników . - Kacper Gomólski będzie jeździł w tych meczach. Czy do niego dołączy Ernest Koza, czy Mateusz Borowicz to się dopiero okaże. Chciałbym, aby do tej rywalizacji włączył się jeszcze Edward Mazur. Najpierw musi się jednak pokazać, bo ciężko go "złowić". W każdym razie to co zaserwowali w Gorican Borowicz i Koza, to nie wyglądało źle - wyjaśnia Cieślak.

W kilku polskich miastach zawodnicy trenują obecnie w porannych porach. W "Jaskółczym Gnieździe" nie ma o tym mowy. Jeszcze we wtorek na torze zalegała pokaźna warstwa śniegu. Trener drużynowych mistrzów Polski nie jest obecnie w stanie oszacować terminu, w którym miejscowi mogliby wyjechać na mościcki owal. - Nie wiem jak głęboko zmarzł tor. Tu jest problem. Były straszne mrozy, przy gruncie, nawet minus dwadzieścia jeden stopni. Dlatego ciężko wyznać się czy zmarzlina jest na dwadzieścia czy na pięćdziesiąt centymetrów. Mądrzejsi będziemy w przyszłym tygodniu kiedy zacznie się robić ciepło i wszystko zacznie puszczać - kończy.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: