Protasiewicz: Może komuś w klubie nie pasuje moja osoba

ZKŻ Kronopol Zielona Góra wystartował w piątkowym finale MPPK w składzie Grzegorz Walasek - Grzegorz Zengota. Jadąc bez zawodnika rezerwowego zielonogórzanie sięgnęli po brązowy medal, a do pierwszego miejsca stracili zaledwie jeden punkt. W finale zabrakło Piotra Protasiewicza. Zawodnik za pośrednictwem swojej strony internetowej poinformował jednak, że był w pełnej gotowości startowej, ale nikt z klubu nie poprosił go o przyjazd do Torunia.

- Zaraz pojawiły się w internecie opinie, że Protasiewicz ma gdzieś start w finale i nie chciało mu się jechać. To nie tak. Cofnijmy się do półfinału. Do startu w nim wytypowana została przez pana Sławomira Strzempka najlepsza trójka pod względem średniej. Ja miałem trzecią średnią w zespole, za Grzegorzem Walaskiem i Rafałem Dobruckim. W półfinale byłby zatem rezerwowym. Półfinał był w Grudziądzu w piątek, a ja jeszcze w czwartek byłem w Niemczech, pod Monachium, gdzie odbierałem i serwisowałem sprzęt. Podjąłem decyzję, że zrezygnuję ze startu, żeby w piątek na treningu dopasować silniki do nawierzchni zielonogórskiego toru. W niedzielę czekał nas bowiem bardzo ważny mecz z Unią Leszno. Nasza para awansowała, ale Rafał Dobrucki nabawił się kontuzji. Myślałem, że w finale będę potrzebny, byłem przygotowany do tego, by wskoczyć na rezerwę. Ale klub chyba o mnie zapomniał. Nie było ani słowa, ani telefonu. Przecież z Bydgoszczy do Torunia mam blisko. Siedziałem w domu i śledziłem ten finał. Gratuluję chłopakom, że stanęli na podium. Z przebiegu zawodów można stwierdzić, że była nawet szansa na złoto, gdyby nie pechowy upadek. Brąz to i tak spory sukces. Dziwię się jednak kierownictwu klubu. Przecież wszyscy doskonale wiedzą o tym, że żużel to sport urazowy - w finale jeden upadek mógł przekreślić szansę na medal. Poza tym w niedalekiej przyszłości mamy rewanż w Toruniu w półfinale... Ja nie będę się prosił. Może komuś w klubie nie pasuje moja osoba - napisał na swojej stronie internetowej "PePe".

Źródło artykułu: