Nie tylko MotoCross i superenduro, Tomasz Gollob startował też na trawie

Tomasz Gollob zwyciężył w pokazowym wyścigu gwiazd podczas Mistrzostw Świata w Superenduro w Łodzi. Były mistrz świata blisko dwadzieścia lat temu próbował sił w wyścigach na trawie.

W tym artykule dowiesz się o:

Poniżej film, który może stanowić nie lada gratkę dla fanów "Chudego". Zapis wyścigów ze znanego na wyspach brytyjskich turnieju "Ace of Aces".

Pierwszy wyścig: Gollob piąty od krawężnika, drugi wyścig: Gollob trzeci od krawężnika, trzeci wyścig: Gollob czwarty od krawężnika

{"id":"","title":""}

Była to druga wizyta w Wielkiej Brytanii w karierze żużlowej Tomasza Golloba. Miał wtedy 22 lata i był ogromną nadzieją polskich kibiców na tytuł mistrza świata. Sezon 1993 unaocznił w końcu ogromne możliwości młodego Polaka, który przebojem wdarł się do światowej czołówki. Na koniec bardzo udanego sezonu dostał zaproszenie na coroczny turniej "Ace of Aces" organizowany w mieście Salisbury, a dokładniej we wsi Winterbourne Gunner. Salisbury leży w hrabstwie Wiltshire niedaleko Swindon, czyli we południowo-wschodniej części Anglii. Jak pisałem w ostatnim tekście o brytyjskim żużlu poświęconym sukcesom Swindon Robins, ta część Anglii wyróżnia się swojskim klimatem i terenami zielonymi. Nic więc dziwnego, że w regionie popularne są wyścigi na trawie. Oprócz "Ace of Aces" drugim tradycyjnym turniejem jest "Wimborne Whoppa", który organizowany jest niedaleko Poole.

Rok wcześniej Gollobowie przyjęli zaproszenie od Keitha Champana, promotora Kings Lynn i na zakończenie sezonu wzięli udział w znanym turnieju "Pride of East". Oczywiście na torze klasycznym. Gollobowi nie poszło źle. Z dziewięcioma "oczkami" zajął 7. lokatę. Tym razem team Gollobów zaprosił Ian Barclay. Zawodnicy z kontynentu nie byli nowością na torach trawiastych. Najlepszą wizytówką bloku postkomunistycznego był Rif Saitgariejew - mistrz Europy na trawie z 1991 roku.
Aktualny mistrz Polski przed zawodami był zapowiadany jako "polska sensacja". Tomek radził sobie nieźle. Na starcie - co ukazuje dodany film – często był nieuchwytny. Warto wspomnieć, że w tamtych czasach Gollob obok Hansa Nielsena był najszybciej startującym żużlowcem na świecie. Niestety Polak tracił pozycje na dystansie.

Za rywali miał nie byle kogo. W tamtym okresie na długich i trawiastych torach startowała cała elita z klasycznego dystansu. W wyścigu brało udział 10 zawodników. W wielkim finale na mecie zameldowali się w następującej kolejności: Simon Wigg, Joe Sercen, Robert Barth, Steve Schofield, Paul Hurry, Phelippe Berge, Gerd Riss, Jeremy Doncaster, Jason Crump i Andy Smith. Za zwycięstwo w prestiżowych zawodach można było skasować około tysiąca funtów. To były dobre pieniądze. Z biegiem czasu liga polska oferując ogromne sumy spustoszyła listy startowe turniejów na trawiastych i długich torach najczęściej organizowanych w dni wolne od pracy. - Lubiliśmy z Markiem Loramem startować w najprzeróżniejszych zawodach, torach i zakątkach świata. Praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka, to jedyna metoda, aby dojść na szczyt. Powyższą zasadę wpajano nam od najmłodszych lat - mówi Joe Screen, angielski specjalista od wyścigów na trawie i triumfator wielu prestiżowych turniejów. - Podobną filozofię miał Jason Crump. Dopóki nie zaczął regularnie jeździć w lidze polskiej, jego weekendy był wypełnione startami na długich torach – dodaje "Screeny". 

Gollobowie wystąpili w finale pocieszenia, w którym triumfował Kelvin Tatum. Ojciec Tatuma oraz młodszy brat Neville również jeździli w wyścigach na trawie. Za Anglikiem przyjechał Henka Gustafsson, następnie Paul Fry, Mark Loram, Jacek Gollob, Marvyn Cox, Tomek Gollob oraz specjalista od trawy Anglik Clyton Willimas. Jak więc widać stawka turnieju była bardzo mocna.
[nextpage]Bydgoski klan innymi odmianami wyścigów torowych zainteresował się właśnie w 1993 roku. Efektem tego był udział w mistrzostwach świata na długim torze. Tomek, mimo że debiutant, od razu został rozstawiony w półfinale w niemieckim Scheesel. Tor leżący w Dolnej Saksonii należy do grupy najbardziej kultowych i znanych w świecie longtracku. Start Golloba zakończył się całkowitym fiaskiem. Po trzech słabych wyścigach odpadł z dalszej rywalizacji i oczywiście nie awansował do finału w bawarskim Muhldorf. Łącznie zdobył zaledwie 3 punkty. Gwiazdą turnieju był wspomniany Joe Screen. Podobnie jak Gollob zawiódł kompletnie Leigh Adams, który był ostatni. - Australijczyk nie nadawał się na długi tor - opowiadał mi kiedyś Nicolas Lescos, szef klubu we francuskim Marmande. - Inna sprawa z Gollobami, zwłaszcza z Tomkiem. On jest stworzony do longtracka, gdzie dynamika, odwaga i ofensywny styl jazdy to najważniejsze cechy zawodnika - tłumaczył Nicolas. Gollobowi lepiej poszło w następnym sezonie. Tym razem wystartował w mistrzostwach Europy na trawie. Doszedł do finału w Cloppenburgu i zajął tam siódme miejsce.

Z powodu wyjazdu do Anglii Tomek Gollob nie mógł wziąć udziału w przełożonym finale Złotego Kasku we Wrocławiu. Zawody miały być starciem tytanów rodzimego żużla. Otóż miejscowy as, Darek Śledź, na własnym torze miał stawić czoła niepokonanemu od dwóch lat na polskich torach młodszemu Gollobowi. Do pojedynku tuzów nie doszło. Śledź zgarnął pierwsze miejsce, a na trybunach nie poprzestawano od spekulacji: co by było, gdyby był Gollob? - Szkoda, ale my dotrzymujemy umów i nie mogliśmy zrezygnować z zaproszenia - skomentował absencję syna we Wrocławiu Władysław Gollob.

Polski żużel dwadzieścia lat temu na arenie międzynarodowej zaczynał i kończył się na Tomaszu Gollobie. W finale par w duńskim Vojens na 15 punktów polskiego tercetu Gollob-Świst-Baron bydgoszczanin zdobył… piętnaście. "Tomek Gollob piątą para świata" - pisały gazety. Jednak nie mogło być inaczej. Polscy żużlowcy byli w zasadzie amatorami jeżdżącymi ciągle na tych samych krajowych torach, rywalizując we własnym sosie i najczęściej od niedzieli do niedzieli. Na zachodzie sportowe życie żużlowca wyglądało zupełnie inaczej. A jak dokładnie…? Dokładnie jak dziś. Do listopada nie schodzili z motocykli wszelkiego rodzaju. - W przeddzień zawodów w Salisbury postanowiliśmy po drodze potrenować na crossie - wspomina Papa Gollob. - Tor był oblegany przez wielu zawodników. Wyraźnie dwóch radziło sobie najlepiej. Nie było dla nas zaskoczeniem, gdy po zjechaniu z toru i ściągnięciu kasków okazało się że to Mark Loram i Tony Rickardsson. Obaj postanowili zrobić sobie rozgrzewkę przed wieczornym meczem ligowym. Zachodni zawodnicy jeżdżą na okrągło. Startują i trenują. Zupełnie inaczej jest u nas - komentował senior Gollob. Zaraz po crossowym treningu Rickardsson i Loram udali się na kończący rozgrywki ligi angielskiej mecz do Kings Lynn. Loram przywiózł 11, a Tony Rickardsson dla swoich "wiedźm" z Ipswich 15 punktów. Był to pożegnalny mecz Szweda w barwach Ipswich. Ale to temat na inne opowiadanie.

1993 to był wspaniały i cudowny sezon. Tyle radości co wtedy człowiek przeżywał, to już chyba nie powtórzył żaden sezon. Wszystko dzięki temu, że każdy sukces był jak sen. Gdy przeczytałem suchego newsa o tym, że Tomek w części zasadniczej Guldbarelob (Złota Czekoladka w Vojens) wykręcił 12 punktów, cieszyłem się tak, jakby został mistrzem świata. Od tych zawodów zaczął się poważny kurs w drodze na szczyt. Polski żużel był w trzeciej światowej lidze i wtedy radość sprawiała wiadomość, że Gollob lub jakikolwiek inny Polak dostaje angaż w zagranicznej lidze. Zaproszenie od Ole Olesna na tak zacny turniej jak Guldbarelob było sporym wyróżnieniem. Fotka Tomka na motocyklu podczas debiutu w Vojens należy do jednych z moich najcenniejszych. Kupiłem ją na przełożonym czerwcowym meczu z Polonią w Rzeszowie, od tarnowskiego kolekcjonera Cześka Lechowskiego. W pierwszym podejściu szyki pokrzyżował deszcz. Jedynie gwiazdor przyjezdnych Tomasz Gollob zdołał dokonać próby toru. Wtedy nie było internetu. Nikt na trybunach nie wiedział łącznie ze mną, jaki sukces Gollob odniósł dwa dni wcześniej w duńskich zawodach. Na bardzo mokrym i niebezpiecznym torze nie zamierzał jechać asekuracyjnie. Żółta skóra, włoski GM, agresywna sylweta i pełny gaz. Skończyło się bączkiem na pierwszym łuku. Trybuny wybuchły salwą śmiechu i okrzykiem politowania: "wielki mistrz", co się sam wywraca.

Po odbytym zaległym meczu dzierżąc w ręce drogocenną fotografię chciałem iść po autograf, ale Gollobowie w parkingu byli oblegani przez dziennikarzy, a ja długo nie mogłem czekać. Na stadionie rozchodziły się informacje, że słaby wynik Tomka (9+1), to pokłosie morderczej podróży z Danii, z meczu ligowego. To była nowość. Kogo teraz interesuje, że "żużlok" wczoraj miał inne zawody. Do domu odszedłem z kwitkiem.

Grzegorz Drozd

Źródło artykułu: