Nowy regulamin, który ukazał się stosunkowo niedawno obwieszcza, że od sezonu 2014 w ekstralidze żużlowej przewiduje się zniesienie limitu KSM. Nie zakłada się także wprowadzenie jakichkolwiek ograniczeń finansowych. Zaniepokojony tym faktem jest prezes Włókniarza Częstochowa, Paweł Mizgalski. - Jestem w żużlu od niedawna, ale sygnały, jakie docierają do nas z Tarnowa, Bydgoszczy czy też kuluarowo z innych ośrodków napawają mnie przerażeniem. Ciarki mnie przechodzą gdy pomyślę, że Częstochowa miałaby się znaleźć w takim miejscu. Dlatego my budżety budujemy i budować będziemy zdroworozsądkowo, inwestując raczej w poszerzenie platformy finansowania klubu niż w dream team. Oczywiście, jeśli pojawia się w klubie sponsor czy grupa sponsorów bądź też wygenerujemy środki na finansowanie mocnego teamu, to czemu ma nas ograniczać KSM lub limit finansowy? Problem w tym, by najpierw w klubie pojawiły się pieniądze, a potem gwiazdy, a nie odwrotnie. Intencją regulaminu jest to, by zarządy klubów odpowiedzialnie planowały budżety, by mierzyły siły na zamiary. Ważne jednak również jest to, by sami zawodnicy również uczciwie podchodzili do tematu wymagań finansowych, by na przykład kluby polskie nie opłacały zagranicznych lig żużlowych. Niech każda liga płaci za siebie - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl sternik czterokrotnego Drużynowego Mistrza Polski.
- Dużym niepokojem napawa mnie również spadek z Ekstraligi aż trzech drużyn w sezonie 2013. Obawiam się tego, że wszyscy będą zbroić się na potęgę, za każdą cenę, idąc va banque, bo i tak spadek oznaczać będzie bankructwo klubu. Oczywiście ogranicza te zbrojenia KSM. Sprawia on również, że na rynku po pierwszym grudnia powinno pozostać wystarczająco wielu dobrych zawodników, by stworzyć konkurencję i by ta konkurencja warunkowała zdroworozsądkowe oferty. Może jednak warto byłoby ten powrót do ośmiozespołowej Ekstraligi przeprowadzić stopniowo. Pożyjemy, zobaczymy, czy poziom okrojonej Ekstraligi będzie wyższy i czy kluby oszczędzą na mniejszej ilości spotkań - dodał Mizgalski.
Od kilku lat na polskich stadionach żużlowych frekwencja spada. Ekstraliga żużlowa walczy o atrakcyjność spotkań. - Dotychczasowe zmiany w regulaminach miały przeciwdziałać tworzeniu dream teamów i burzenie kominów płacowych, a przez to wyrównywanie poziomu Ekstraligi. Nie zawsze się one sprawdzały a częstotliwość zmian szkodziła wizerunkowi ligi. Intencją nowego regulaminu jest jego trwałość, stabilność i prostota. To dobry kierunek - zaznacza Mizgalski. - W Częstochowie kibiców na trybuny z pewnością przyciągnęliby skutecznie walczący wychowankowie, stanowiący o sile drużyny. Dla naszych kibiców ważna jest stabilność składu, by zawodnicy, do których kibice się przyzwyczaili i z którymi się identyfikują nie odchodzili po jednym sezonie. Ważne jest, by kibicować drużynie walczącej z każdym jak równy z równym podczas widowiskowych spotkań. Kibice chcą czuć się na stadionie bezpiecznie przychodząc całymi rodzinami. Nie chcą czekać w kolejkach po bilet, hot doga czy piwo. Chcą za każdym razem przeżywać sportowe święto, przychodząc wcześniej na obiekt móc spotkać się z zawodnikami, trenerami, zarządem, zjeść, napić się, kupić pamiątkę. Chcą, by zarząd liczył się z ich sugestiami i wskazówkami, chcą czuć się częścią klubu i z nim bez skrępowania się identyfikować na i poza stadionem. Miłość do żużla przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, więc warto ten sport propagować wśród młodego pokolenia. Życzyłbym sobie, byśmy mogli promować klub i propagować speedway bez obaw w mieście i regionie. My nie jesteśmy konkurencją dla kibiców piłkarskich, a często daje nam się to do zrozumienia. Od strony regulaminowej róbmy wszystko, by nie zabijać atrakcyjności żużla. Przez lata kibice upajali się specyficznym hałasem i zapachem, dziś jest tego mniej. Wiele jest czynników wpływających na frekwencję, ale zasada jedna - dbajmy o swoich kibiców zawsze i wszędzie i wszystko, co robimy róbmy z myślą o nich - oznajmił prezes Lwów.
Paweł Mizgalski nie ma przekonania, czy redukcja ilości zespołów w Ekstralidze spowoduje uatrakcyjnienie rozgrywek. - Osobiście podnosiłbym poziom Ekstraligi innymi metodami, a i oszczędności szukał w inny sposób. O swoich pomysłach już kiedyś opowiadałem, nie chcę się powtarzać, tym bardziej, że teraz to musztarda po obiedzie. Już dziś współczuję tym, którzy spadną i mam nadzieję, że nie będzie to Częstochowa - zakończył.
Jedno jest Czytaj całość