22-latek z Żarnovicy uzyskał dla swojego zespołu dwanaście punktów i bonus. By osiągnąć taką zdobycz, musiał się jednak sporo napocić. - To był bardzo trudny mecz, ale pokazaliśmy, że potrafimy walczyć i skupiać się na ważnych wyścigach. Plan wykonaliśmy w stu procentach i wygraliśmy to spotkanie, z czego się bardzo cieszymy - mówi.
W ostatnim wyścigu dnia jeździec "Jaskółek" prowadził. W pewnym momencie postanowił rozejrzeć się za siebie tak, aby ewentualnie pomóc koledze z pary. Zabieg ten skończył się przegraną na rzecz czyhającego zaraz za jego plecami Chrisa Holdera. - Ja w ogóle nie wiedziałem, że on jest za mną tak blisko. Spoglądałem gdzie znajduje się ewentualnie Janusz Kołodziej, bo chciałem zobaczyć, jaka jest sytuacja za mną. Niestety spojrzałem w złą stronę. Popatrzyłem przez lewe ramię, a Chris "orbitował" po mojej prawej. Błąd nie błąd, najważniejsze, że w ostatecznych rozrachunku zwyciężył nasz zespół - opisywał całą sytuację z uśmiechem.
Teraz przed ekipą Azotów Tauronu dwa trudne weekendy. Najpierw wyjazd do Gorzowa, a potem do Leszna. Mecze te mogą zadecydować o pozycji lidera dla tarnowian przed fazą play off. - To są niewiarygodnie ciężkie wyjazdy, podejrzewam nawet, że będą to najtrudniejsze mecze w tym sezonie dla nas. Ja ze swojej strony postaram się zrobić wszystko, aby było dobrze. Wiadomo, że cała nasza ekipa jest waleczna i mocna, a więc nie poddamy się. Co z tego jednak wyjdzie, dopiero zobaczymy - zapowiada.
Kiedy Drużynowy Puchar Świata trwał w najlepsze, wszyscy zastanawiali się, czy Vaculikowi, czyli jednej z rewelacji tegorocznego sezonu, uda się utrzymać wysoką dyspozycję. W którymś z wywiadów sympatyczny jeździec naszych południowych sąsiadów uciął krótko, że "nie". - To był żart (śmiech). Zdołałem utrzymać i z tego należy się cieszyć. Pomogły oczywiście biegi, pompki, marchewki i przysiady - żartuje.
Wielka forma zawodnika "Jaskółek" jest szeroko dostrzegana również w jego rodzinnym kraju. Vaculik był gościem w wielu telewizjach, a o tym co to jest żużel, wie już chyba każdy Słowak. Prawdziwy szał na jego punkcie można był również dostrzec podczas półfinału IME rozegranego niespełna dwa tygodnie temu w domowej Żarnovicy. - Jest z tym coraz lepiej. Zwłaszcza po tym wygranym Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim zrobiło się spore zainteresowanie ze strony mediów. Więcej ludzi zaangażowało się w promocję tej dyscypliny sportu - kończy piąty junior świata z 2010 roku.
Martin Vaculik: Nie wiedziałem, że Chris Holder jest za mną tak blisko
Przerwa na DPŚ nie przeszkodziła Martinowi Vaculikowi w utrzymaniu doskonałej formy. Słowak był najlepszym zawodnikiem tarnowskiej drużyny w wygranym 50:40 meczu z Unibaksem Toruń.