Praktycznie przed każdym biegiem Bartosza Zmarzlika publiczność tworzyła biało-czerwoną flagę na trybunach, a po udanych wyścigach juniora gospodarzy, kibice szaleli z radości. To wszystko docierała do debiutanta. - Naprawdę to niosło do góry. Czułem, że nie jestem sam na tym stadionie. Wiedziałem, że kibice są ze mną. Dziękuję tym wspaniałym fanom z Gorzowa i całej Polski, którzy tak wspaniale mnie wspierali. Za każdym razem jak wyjeżdżałem na tor był krzyk kibiców. Uśmiechałem się pod kaskiem i myślałem sobie – dmuchajcie, żebym jechał do przodu. No i najwyraźniej dmuchali, bo wyszło, tak jak wyszło – powiedział po Grand Prix Polski Bartosz Zmarzlik.
Takim występem z dziką kartą Polak potwierdził, że trzeba stawiać na młodych żużlowców, którzy są w stanie sporo namieszać w nieco już skostniałym cyklu Grand Prix. Bartosz Zmarzlik nie liczy póki co na stałą dziką kartę. Sam w przyszłości chce wywalczyć sobie miejsce w Grand Prix. - Moim marzeniem jest bycie stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Zdaję sobie sprawę, że jest to melodia przyszłości. Dopiero jak ustabilizuję swoją formę na wysokim poziomie i sam się dostanę do cyklu, wtedy będę mógł się poczuć jego pełnoprawnym uczestnikiem - zaznacza.
Trzecie miejsce na podium Bartosza Zmarzlika jest powtórzeniem wyniku Darcy Warda z dziką kartą z Grand Prix w Toruniu. Tyle tylko, że Polak debiutując w Grand Prix był młodszy od Australijczyka. Zmarzlik po występie w Gorzowie został najmłodszym żużlowcem, który stał na podium w historii Grand Prix. Słowem, debiut jak marzenie.