Zespół z Częstochowy przez ostatnie lata przyzwyczaił swoich kibiców do tego, że na torze przy ulicy Olsztyńskiej można oglądać zapierające dech w piersiach widowiska, w których często losy zwycięstwa rozstrzygały się w ostatnich gonitwach. W niedzielnym meczu było zupełnie inaczej. Gorzowianie już na początku meczu objęli 20 punktowe prowadzenie, a w następnych wyścigach powiększyli tą przewagę do 26 oczek. - Przegraliśmy z przyszłym mistrzem Polski. Po prostu byliśmy słabsi i tyle można powiedzieć na temat meczu - krótko stwierdził w pomeczowej rozmowie młodszy z braci Jabłońskich.
Mirosław Jabłoński w meczu z Polonią Bydgoszcz był jednym z najskuteczniejszych zawodników Lwów i walnie przyczynił się do pierwszego triumfu częstochowian w rozgrywkach Enea Ekstraligi. W niedzielę Jabłońskiemu przytrafił się jednak słabszy mecz, w którym zdobył punkt w czterech wyścigach. - Trzeba znaleźć przyczynę porażki. Nie tylko ja się pomyliłem, pomylili się wszyscy zawodnicy. Przyczyna tkwi gdzieś głębiej, bo pierwsze biegi przegraliśmy z kretesem i dopiero później zaczęło się coś dziać, ale to i tak nie było to na co nas stać. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej - przyznał Jabłoński.
Dzień przed meczem ze Stalą Gorzów Mirosław Jabłoński wziął udział w finałowym turnieju Złotego Kasku, który odbył się właśnie na torze w Gorzowie. Były zawodnik Startu Gniezno zdobył w tych zawodach pięć punktów i zajął dwunaste miejsce. Jak przyznał, nie dopasował motocykla do nawierzchni gorzowskiego toru. - Dawno nie jeździłem na tak twardej nawierzchni jak w Gorzowie. Trochę źle dopasowałem motocykl na ten tor. Szału nie było, ale tragedii też nie - ocenił swój występ w sobotnim finale Złotego Kasku.
W niedzielę zespół Dospelu CKM-u Włókniarza Częstochowa czeka wyjazdowy mecz w Gdańsku. Lwy w Ekstralidze nie odniosły wyjazdowego zwycięstwa od 16 sierpnia 2009 roku, kiedy to w Lesznie pokonały miejscową Unię. Od tego czasu drużyna z Częstochowy tylko raz triumfowała na wyjeździe. W zeszłorocznych barażach o Speedway Ekstraligę częstochowianie pokonali w Gnieźnie miejscowy Start. Zarówno Lwy, jak i drużyna z Gdańska do meczu V kolejki Enea Ekstraligi przystąpią z dorobkiem dwóch punktów meczowych. Celem obu drużyn jest bez wątpienia powiększenie tego dorobku i odzyskanie zaufania kibiców. - Jedziemy nad morze powalczyć o każdy centymetr gdańskiego toru. Mam nadzieję, że uda nam się zmazać plamę i odzyskać zaufanie częstochowskich kibiców - zakończył Jabłoński.