Pomimo fatalnego w jego wykonaniu sezonu 2010 Andersen otrzymał od BSI tzw. "stałą dziką kartę". Co było przyczyną słabszych rezultatów? - Problemy ze zdrowiem i kilka innych spraw uniemożliwiły mi jazdę na takim poziomie, jak wcześniej. Wszystko jest już jednak poukładane; nie dręczą mnie kontuzje, mam czystą głowę i pozytywnie się na wszystko zapatruję. Całkiem dobrze rozpocząłem sezon - tłumaczył Duńczyk.
Zawodnik GTŻ-u Grudziądz przyznał, że jazda na żużlu znów sprawia mu radość, co w ostatnich latach nie było takie oczywiste. - Czuję się bardzo dobrze i pewnie. To coś, czego brakowało mi przez ostatnie kilka lat. To dobrze mieć to z powrotem i być w stanie wygrywać wyścigi. Wygrywanie biegów czyni twoją pracę łatwiejszą i daje więcej przyjemności, cieszę się wtedy każdą minutą. Chcę po prostu jeździć jak najwięcej - powiedział.
Zdaniem Andersena wielki wpływ na jego wyniki miała psychika. - Całkowicie straciłem pewność siebie kilka lat temu. To trudne. Możesz mieć najlepsze i najszybsze motocykle, ale jeśli nie wierzysz w siebie nic to nie da.
Jednym z głównych przykładów jest Tony Rickardsson. Wygrał swój ostatni tytuł w 2005 roku i był absolutnie wspaniały. Nie miał już jednak tego samego pragnienia do jazdy. Chciał startować w wyścigach samochodowych. Wszyscy widzieli, że w sezonie 2006 był cieniem jeźdźca z przeszłości. Kiedy tracisz pewność siebie, lub po prostu wiarę i entuzjazm, nic nie idzie dobrze - powiedział.
Podróż do nowozelandzkiego Auckland była dla żużlowców bardzo wyczerpująca. Mimo to 31-letni żużlowiec praktycznie przyzwyczaił się już do nowej strefy czasowej, choć wciąż są pewne problemy. - Ciąglebudzę się o 5 rano i zastanawiam co robić. Tego poranka zszedłem rano do siłowni, ponieważ nie chciałem znów iść spać. Abstrahując od tego, naprawdę nie mogę się doczekać zawodów - zakończył.