Wszystkim nam bardzo zależy, żeby Włókniarz odnosił sukcesy - rozmowa z Pawłem Mizgalskim, prezesem Włókniarza, cz. 2

Paweł Mizgalski to postać anonimowa nie tylko dla częstochowskiego środowiska żużlowego. Jest on obecnie najmłodszym prezesem w Enea Ekstralidze, ale doświadczenia mu nie brakuje. W drugiej części naszej rozmowy nowy prezes Włókniarza Częstochowa odniósł się między innymi do widowiskowości żużla i klimatu dla tego sportu w Częstochowie.

Mateusz Makuch, Łukasz Witczyk: Wielu fachowców twierdzi, że drużyny stały się tak wyrównane, iż kluczem do sukcesu może okazać się postawa juniorów. Co pan sądzi o młodzieżowcach Włókniarza? Największe nadzieje wiązane są z Arturem Czają.

Paweł Mizgalski: Może to zabrzmieć trochę enigmatycznie albo jak taki komunał, ale po prostu oczekujemy od nich, że będą się stale rozwijać. To jest bardzo ważne. Tak jak pan wspomniał, głównie przepisy sprawiły, że składy są dość wyrównane i to powoduje, że detale mogą decydować o wyniku spotkania. Podzielam opinię, że od zawodników młodzieżowych będzie bardzo wiele zależeć. W tym miejscu wrócę do poprzedniego pytania. Nie wywieramy na nikim presji i nie chcemy demotywować zawodników konkretnymi oczekiwaniami. Oni mogą natomiast liczyć na nasze pełne wsparcie. Na pewno życzylibyśmy sobie, aby zawodnik wychowany w Częstochowie stanowił kiedyś o sile drużyny. Tak było kiedyś ze Sławkiem Drabikiem, czy Sebastianem Ułamkiem.

Od dawna ich następców nie ma.

- I na nich bardzo czekamy. Myślę, że nie tyko my jako zarząd, ale przede wszystkim kibice. Z naszej strony mogę zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, aby wychować solidnych zawodników.

Angaż Janusza Stachyry na pewno ma to na celu, bo jest to człowiek z ogromną żużlową wiedzą i mający już na swoim, w cudzysłowie, koncie kilku dobrze wyszkolonych zawodników.

- Pozyskanie Janusza Stachyry było fantastycznym posunięciem. Jesteśmy przeszczęśliwi, że mamy go w naszym teamie. Jest to człowiek, który zna ten sport od podszewki. Jeśli od kogoś się uczyć, to od najlepszych. Juniorzy Włókniarza powinni skorzystać na tym, że Janusz jest z nami. Zajmować się on będzie także sprawami technicznymi. Jak wiadomo, teraz przygotowuje tor i mamy już od niego informację, że, o ile pogoda nie pokrzyżuje planów, lada dzień będzie gotowy do treningów. To się wiąże z nową nawierzchnią, do której na początku zawodnicy będą musieli się dostosować. Dlatego też zależy nam na jak najszybszym umożliwieniu naszym zawodnikom startów na naszym obiekcie. Reasumując, Janusz będzie wielką zaletą dla tej drużyny, nie tylko dla jej najmłodszych członków. Z każdą jego opinią i podpowiedzią będziemy się liczyć.

Jak wygląda sytuacja Sławomira Drabika? W ostatnim czasie pojawiło się kilka niejasności, czy w ogóle będzie on członkiem sztabu szkoleniowego. Coś konkretnego już wiadomo w tej kwestii?

- Proces podziału funkcji w klubie jeszcze się nie zakończył. Mam pomysł na to, jak, w cudzysłowie, wykorzystać Sławka. Jest to człowiek, który zęby na żużlu zjadł. Jest ikoną Włókniarza, jego symbolem. Dla kibiców to też jest ważne, aby taki człowiek był z nami i nam pomagał, i na to ze strony Sławka liczymy. Natomiast jak to będzie konkretnie wyglądało, jeszcze nie wiem. Czy to będzie funkcja doradcy sportowego zarządu, czy konsultanta…

Albo ambasadora Włókniarza.

- Dokładnie. Przecież Sławek jest znany w całym świecie żużlowym. W tej kwestii decyzje jeszcze zapadną, mamy na to czas i potrzebne są do tego rozmowy. Pewne jest to, że mocno liczymy, iż Sławek nam bardzo pomoże w tym sezonie.

Paweł Mizgalski podczas prezentacji Włókniarza Częstochowa
Paweł Mizgalski podczas prezentacji Włókniarza Częstochowa

Mówił pan, że w swojej karierze zawodowej miał pan styczność z marketingiem. Chyba najlepszym chwytem marketingowym w żużlu jest widowiskowość. To właśnie poziom widowisk, niekiedy przyrównywany do spektakli, był w minionym sezonie doceniany. Na to dalej będziecie stawiać?

- Podobno Tony Briggs powiedział, że jedyne mecze Ekstraligi, jakie oglądał w telewizji to te z udziałem Częstochowy. Mecze były emocjonujące, były fantastycznym widowiskiem sportowym i zdecydowanie stawiamy na to w nadchodzących rozgrywkach. Liczymy na to, że nasi zawodnicy ponownie będą dostarczać mnóstwa powodów do radości. Nasi kibice pokazali już wielokrotnie, że są fantastyczni, co zresztą doceniła Kapituła Sportu Żużlowego wyróżniając ich tytułem Kibiców Roku 2011. Zresztą była to nagroda przyznana jak najbardziej zasłużenie. Wspominam o fanach, ponieważ bez nich widowiska stworzyć się nie da. Wynik przyciąga kibiców, ale w Częstochowie jest po prostu fajnie. Nie będę wyliczać wszystkich, ale jest szereg argumentów, dla których warto kibicować Włókniarzowi. Na naszym stadionie będzie można nacieszyć oko wydarzeniami na torze oraz miło spędzić czas. Cały czas pracujemy nad całą otoczką meczów. Będzie mnóstwo konkursów, atrakcji zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Widowisko będzie przednie.

Zapytałem o widowisko, gdyż przy okazji angażu wspominanego Janusza Stachyry pojawiły się u niektórych obawy, że jego sposób przygotowania toru zabije widowisko w Częstochowie. On sam odpowiadając na podobnie sformułowane przeze mnie pytanie przyznał, że ważne jest, aby tor był atutem Włókniarza. Czy ze strony zarządu jakieś przykazanie będzie, że owal ma sprzyjać walce i rywalizacji?

- Bardzo nie lubię oskarżeń o przygotowanie toru "pod siebie". Własny tor musi sprzyjać zawodnikom miejscowym, ale tu nie chodzi o klasyczne jego preparowanie, tylko przygotowanie go w sposób taki, aby odpowiadał on wszystkim zawodnikom w drużynie. To oni tutaj jeżdżą, trenują i dobierają odpowiednie przełożenia.

Paweł Mizgalski
Paweł Mizgalski

Zresztą gdzie drużyna ma wygrywać, jak nie u siebie.

- Oczywiście, że tak. Tor ma być atutem, ale w takim sensie, w jakim mówiłem. Każdy klub prowadzi pewne kalkulacje i przewidywania, i z naszych wynika, że musimy wygrywać przede wszystkim mecze na własnym torze. Oczywiście damy z siebie wszystko na wyjazdach i powalczymy o punkty bonusowe. Jak już powiedziałem, mamy nadzieję, że tor będzie nam sprzyjać, ale nie ma mowy o jakimś tajnym, specjalnym przygotowaniu czy preparowaniu. Orientacyjnie znamy już preferencje odnośnie toru naszych zawodników po rozmowach z nimi i są one zbliżone. Podczas treningów będziemy szukać najbardziej optymalnych rozwiązań dla każdego członka drużyny.

Inauguracja w Lesznie. Co pokaże nowy Włókniarz?

- Walkę, serce, ambicję. Czy sprawimy niespodziankę? Mamy nadzieję, że wynik będzie zbliżony, na styku. Emocje będą w każdym wyścigu i nie będzie to mecz do jednej bramki…
 
Pytanie o polskich seniorów Włókniarza, a konkretniej o jednego z nich. Mianowicie chciałbym poznać pana opinię na temat Rafała Szombierskiego. Miniony rok był dla niego trudny. Po powrocie w 2010 do żużla, nikt na niego nie liczył, a był wtedy podporą Włókniarza. Jak wspomniałem, z różnych względów nie wiodło mu się rok temu. Posiada on jednak ogromny potencjał i gdy wszystko układa się po jego myśli ogrywa niejednego faworyta. Uważa pan, że może być filarem Lwów w nadchodzącym sezonie?

- Wielkie znaczenie dla startów Rafała ma jego przygotowanie sprzętowe. Jeszcze raz powtórzę, że przed sezonem 2012 wszyscy nasi zawodnicy mieli pełne wsparcie klubu i mogli liczyć na dofinansowanie na przygotowanie sprzętu. Wiemy, że Rafał jest dobrze przygotowany, jeśli chodzi o sprzęt i mam wrażenie, że w jego przypadku ma to decydujące znaczenie. Bez wątpienia jest zawodnikiem z olbrzymim talentem…

Magnesem na kibiców.

- Otóż to. Ponadto jest zawodnikiem, który zawsze na torze pozostawia serce, natomiast poza nim jest człowiekiem z dużym poczuciem humoru i charakterem, podobnie jak Mirek Jabłoński. Mam nadzieję, że obaj charakter pokażą na torze. Co do konkretnych oczekiwań to myślę, że więcej na ten temat mógłby powiedzieć Jarek Dymek, który ustala skład. Jego kalkulacje mają tutaj większe znaczenie, niż moja prywatna opinia.

Grzegorz Zengota jest natomiast mocno chwalony przez działaczy za bardzo profesjonalne podejście do żużla. Nie złamała go nawet ogromna tragedia w postaci śmierci ojca, która wydarzyła się w styczniu.

- Radzę kibicom odwiedzić stronę internetową Grzegorza. To też pokazuje, że zawodnik poważnie myśli o tym, czym się zajmuje. Zengota jest profesjonalistą w każdym calu.

Na pewno liczycie, podobnie jak on sam, że udowodni niedowiarkom, że warto na niego stawiać.

- Nie ukrywam, że po cichu mamy nadzieję, że nawiąże do sukcesów Grzegorza Walaska, który swego czasu też trafił do nas z Zielonej Góry i święcił u nas wielkie triumfy. Mieliśmy zresztą wiele przykładów zawodników niedocenianych w innych klubach, bądź niemających szczęścia, którzy we Włókniarzu pokazywali swoją prawdziwą wartość. Odbudowywali się tutaj psychicznie, fizycznie, organizacyjnie, sprzętowo, znajdowali motywację do jazdy.

Tajemnica tkwi w częstochowskim klimacie dla żużla?

- Myślę, że tak. Klimat dla żużla w Częstochowie jest fantastyczny. Przede wszystkim kibice są super, którzy po niepowodzeniach klepią po ramieniu i dodają otuchy. Ponadto zawsze ze strony władz klubu zawodnicy mieli olbrzymie i nieustające wsparcie.

W Częstochowie po ostatnich latach jest potrzeba odbudowania klimatu, ale nie dla żużla, ale klimatu Włókniarza w mieście. Nawet nowopowstałe Stowarzyszenie Kibiców Częstochowskiego Włókniarza mówi jasno: chcemy stworzyć modę na Włókniarz. Zgadza się pan z tym?

- Nie było mnie w Polsce przez ostatnie sześć i pół roku. Przychodzę ze świeżą i otwartą głową…

Ale może to i dobrze dla tego klubu?

- Mam nadzieję, że to właśnie będzie moją zaletą. Naprawdę nie jestem do nikogo uprzedzony, bo jest to mój powrót do Częstochowy i sportu częstochowskiego. Zresztą nie tylko ja jestem nową osobą w klubie. Wszystkim nam bardzo zależy, żeby Włókniarz odnosił sukcesy. Nie obędzie się to bez współpracy ze stowarzyszeniami CKM Włókniarz i kibiców, władzami miasta oraz naszymi sponsorami. Wszyscy mamy jeden cel. Myślę, że wspólnie go osiągniemy. A co do mody na Włókniarz, to będzie o nas na pewno głośno.

Pierwsza część rozmowy --->>>

Źródło artykułu: