Relacje pomiędzy teamem Pawlickich a pilskimi włodarzami nie były najlepsze już w połowie minionego sezonu. - Prezesi Łysanowicz i Małecki potwierdzili swoimi podpisami, że mają w stosunku do nas dług. Wiedziałem, że coś się dzieje już parę spotkań przed końcem sezonu. Dlatego zażyczyłem sobie, żeby prezes i wiceprezes podpisali się pod dokumentem świadczącym o zadłużeniu. Miało być wszystko wypłacone do ostatniego meczu co się nie stało. Spodziewałem się, że będą problemy, moi chłopcy nie mieli już jechać w dwóch ostatnich spotkaniach ligowych. Prezesi zobowiązali się jednak, że wszystko będzie wypłacone do ostatniego meczu, który był w Ostrowie. W tej chwili mamy taką sytuację, że pilski klub wypisuje, że nie są nam nic krewni. Od czerwca do tej pory nie wypłacili nam jednak żadnych faktur. Wygląda to tak, że od czerwca moi synowie jeździli za darmo. Chodzi o kwoty, które miał wypłacić klub za zdobyte punkty i przejazdy. "Murzyn zrobił swoje, Murzyn jest niepotrzebny"...tak to wygląda - powiedział dla SportoweFakty.pl Piotr Pawlicki senior.
Bracia Pawliccy mieli zarobić w Pile większe kwoty niż przewidywał to regulamin finansowy. - Chłopcy zrobili wynik, który nie byłyby możliwy bez odpowiedniego wkładu środków na sprzęt. Cały czas słyszeliśmy ustne zapewnienia, że pieniądze będą wypłacane. Umowy były ustne, bo twierdzili, że to druga liga i inaczej nie można. Teraz ze wszystkiego się wycofują. Wiadomo, że były limity finansowe, których nie wolno było przekraczać. Zapewniano nas, że to będzie refundowane inaczej - mówi ojciec zawodników.
Piotr Pawlicki senior podkreśla, że pilscy działacze są winni pieniądze także innym żużlowcom. - Nie jesteśmy jedynymi, którzy czekają na należne wynagrodzenia. Zastanawiam się gdzie są te pieniądze skoro na stadion przychodziło bardzo wielu ludzi. Jeśli nam i innym zawodnikom nie wypłacali od połowy sezonu to zastanawiam się co zrobili z tymi pieniędzmi?
Szef rodzinnego teamu Pawlickich twierdzi także, że jego synowie ścigali się przez większą część sezonu bez ubezpieczeń zdrowotnych. - Klub wykupił polisę, ale z tego co mi wiadomo przynajmniej do dnia wczorajszego nie jest ona zapłacona. To jest bulwersujące, bo chłopcy jeździli bez ubezpieczenia. Nie otrzymaliśmy nawet pieniędzy za kewlary, które miały być opłacone. Wiem, że senator za nie płacił a teraz nam te kwoty odliczyli. Nie dopilnowywaliśmy tych spraw w sezonie, bo ufaliśmy ludziom na stanowiskach. Teraz widzę, że tam są rodzinne mafie. Obiecuję, że tak tego nie odpuszczę. Nieważne czy pieniądze wypłaci mi klub czy prywatne osoby. To są ciężko zarobione na torze pieniądze, należą się moim chłopakom.
Przedstawiciele pilskiego klubu twierdzą, że Pawliccy zostali nadpłaceni. - Znając wiceprezesa myślę, że coś sobie wymyślił. Nie mam pojęcia o co może chodzić z tą nadpłatą. Wiceprezes uświadomił mnie jak podchodzi do sprawy, kiedy powiedział mi przez telefon, że nie wypłacą nam pieniędzy i nie muszą mieć licencji, bo mają to gdzieś - mówi Piotr Pawlicki.
Ojciec zawodników twierdzi, że zaistniała sytuacja skomplikowała przygotowania sprzętowe jego synów do kolejnego sezonu. - Każdy wie za ile jeździło się w drugiej lidze. Drugi rok popadliśmy już w tarapaty. Miało być inaczej. Czekałem aż do końca miesiąca będzie wszystko uregulowane, bo miałem wszędzie już zamówione części do motocykli na nowy sezon. Do dnia dzisiejszego nie mogę jechać odebrać tych zamówień.