- Wielu zawodników wycofało się z wcześniejszych deklaracji. Pozostał niesmak. Żużlowców jest garstka a mimo to nie mówią jednym głosem. Zawodnicy wyraźnie się w tym wszystkim pogubili. Ośmieszyliśmy się trochę tą całą sytuacją. Nie wiem dlaczego przypuszczano, że FIM nam ulegnie - mówi Zenon Plech.
Nasz ekspert przypomina, że w tym sezonie imprezy żużlowe stosunkowo często odbywały się na przyczepnych torach. Nowe tłumiki nie przeszkodziły zawodnikom w biciu rekordów toru. - Ci którzy potrafili w miarę szybko dopasować się do nowych urządzeń jeździli dobrze. W tym roku padło kilka rekordów toru na tych tłumikach. To zaprzecza poglądowi, który wyrażało przed sezonem wielu żużlowców. Mówiło się, że nie będzie można ścigać się na przyczepnych torach. Tymczasem bicie rekordów toru nie byłoby możliwe na twardych nawierzchniach, na których jeździ się wolniej. Pamiętam dobrze jak wiele osób twierdziło, że nowe tłumiki będą się nadawały wyłącznie na śliskie nawierzchnie. Miały być liczne defekty i wybuchy silników a wszystko wyglądało tak jak zwykle.
Zenon Plech nie przypisuje tegorocznej plagi kontuzji nowym tłumikom. - Wypadki na żużlu były, są i będą. Taka już jest ta dyscyplina. Tłumiki nie miały najmniejszego wpływu na którykolwiek wypadek. Przynajmniej ja tak to oceniam. Mam na myśli również słynne upadki Kołodzieja czy Pavlica. Zawsze było tak, że po zamknięciu gazu pojawiało się małe przyspieszenie. Bierze się to z tego, że następuje zrównanie obrotów, koło nie buksuje w miejscu tylko skleja się z nawierzchnią.