Chcemy budować drużynę wokół Grigorija Łaguty - rozmowa z Marianem Maślanką, prezesem Włókniarza Częstochowa

Marian Maślanka jest wieloletnim prezesem Włókniarza Częstochowa. Opowiedział się on za zmianami regulaminowymi na sezon 2012. O tym oraz o kilku innych sprawach prezes Maślanka opowiedział w udzielonym wywiadzie.

Mateusz Makuch: Podczas walnego zgromadzenia w Warszawie podtrzymano zmiany regulaminowe, jakie wejdą w życie od przyszłego sezonu. W drużynie ekstraligowej będzie mógł startować jeden zawodnik z cyklu Grand Prix. Uważa pan, że to słuszne rozwiązanie?

Marian Maślanka: Jest to rozwiązanie podyktowane tym, aby obniżać koszty działalności klubów ekstraligowych i stąd taka decyzja. Zresztą ten regulamin był uchwalony rok temu. Wtedy zadecydowaliśmy, że regulamin wejdzie w życie w cyklu dwuletnim. W związku z tym dzisiaj jedynie potwierdziliśmy tamtą decyzję.

Pojawiły się opinie, że koszty wcale nie zostaną obniżone, bo zarobią ci teoretycznie słabsi zawodnicy.

- Wydaje mi się, że tak nie będzie, bo tych zawodników teoretycznie słabszych jest dużo więcej na rynku. Wybór jest spory.

Sądzi pan, że to koniec spekulacji w tym temacie, czy możemy się spodziewać jeszcze jakiegoś odwołania?

- Myślę, że to jest koniec.

Widzi pan w tym rozwiązaniu większą szansę na pozostanie w Częstochowie Grigorija Łaguty? Coraz głośniej o nim w kontekście stałej dzikiej karty na cykl Grand Prix.

- Póki, co Grigorij oficjalnie oferty od BSI nie dostał, ale potwierdził, że jeśli taka się pojawi, to rozpatrzy ją poważnie. Grigorij jest pozytywnie nastawiony na rozwiązanie tej sprawy. Natomiast u nas w klubie nie ma znaczenia czy Grigorij dostanie dziką kartę, czy nie, bo po prostu chcemy, aby został w Częstochowie i wokół niego zamierzamy budować przyszłoroczną drużynę.

W przypadku otrzymania przez niego dzikiej karty przewiduje pan jakąś pomoc dla niego ze strony klubu?

- Myślę, że byłoby tak jak zawsze. Pomagamy każdemu zawodnikowi, który u nas startuje i spokojnie mógłby na nas liczyć we współpracy z naszymi sponsorami. On też ma swoją grupę sponsorów i z pewnością będzie po prostu oczekiwał od nich większego wsparcia w cyklu Grand Prix, jeśli oczywiście się w nim znajdzie.

Polonia Bydgoszcz prowadzi już rozmowy z Emilem Sajfutidnowem na temat nowego kontraktu. Podjął pan już podobne kroki w kierunku Grigorija Łaguty?

- Oczywiście, że tak. Z Grigorijem prowadziłem już rozmowy na temat jego pozostania w Częstochowie.

Grigorij deklaruje chęć podpisania nowej umowy, chyba nawet bardziej, niż jakiś czas temu Tomasz Gapiński, który ostatecznie odszedł do Stali Gorzów. Kibice boją się, aby sytuacja się nie powtórzyła.

- Trudno mi w stu procentach w tej chwili się wypowiedzieć. Na razie są deklaracje z obu stron, jest dobra wola zarówno klubu jak i zawodnika, i będziemy rozmawiać na ten temat. Wie pan, cała sprawa zakończona będzie dopiero wtedy, gdy będzie podpisany kontrakt. Tak jest teraz w życiu, że deklaracje nie wystarczają. Dobrze, że one są, dobrze, że rozmowy prowadzone są w dobrym kierunku, natomiast sprawa będzie zakończona dopiero w momencie podpisania kontraktu. Na pewno nie wcześniej.

A jak pan się odniesie do ostatnich informacji o zainteresowaniu osobą Griszy Łaguty przez Polonię Bydgoszcz?

- Jeżeli Grigorij rzeczywiście miałby jeździć w cyklu Grand Prix, to chyba wtedy dla Bydgoszczy sprawa byłaby nieaktualna? Myślę, że Emil Sajfutdinow utrzyma się w cyklu. Poza tym, Grigorijem wiele klubów się interesuje, ale on już niejeden raz potwierdzał, że chciałby zostać w Częstochowie.

Prezes Maślanka chce, aby Grigorij Łaguta był filarem Włókniarza także w następnym sezonie

Pan natomiast niedawno przyznał, że wszyscy zawodnicy z obecnego składu Włókniarza mają szanse na nowy kontrakt.

- Tak, potwierdzam to, co mówiłem jakiś czas temu. Wszyscy mają szanse w tej drużynie pozostać. Nawet Peter Karlsson, jeśli będzie jeździł tak, jak w ostatnim meczu. Uważam, że on nadal potrafi dobrze pojechać. Teraz cały czas utrzymuje równą formę.

Słabiej w ostatnich spotkaniach ligi szwedzkiej i angielskiej zaprezentował się natomiast Daniel Nermark, który w obu przypadkach zdobył po punkcie. Czy wie pan, w czym tkwiła przyczyna takiej postawy Szweda?

- Z Danielem rozmawiał Jarek Dymek (menadżer Włókniarza - dop. red.), ja nie miałem takiej możliwości. Po prostu w obu tych przypadkach tory były ekstremalnie przyczepne, a on akurat swoje najlepsze silniki ma w remoncie i w tych spotkaniach jechał na słabszych. Nie mógł na tym sprzęcie za wiele zaradzić.

W niedzielę Włókniarz uda się do Tarnowa na rewanżowe spotkanie o siódme miejsce. W pierwszym spotkaniu wygraliście ośmioma punktami. Rok temu, gdy pokonaliście Polonię Bydgoszcz różnicą sześciu oczek, przewaga okazała się wystarczająca.

- Postaramy się podobnie jak rok temu w Bydgoszczy tę zaliczkę z pierwszego spotkania obronić. A czy to jest dużo, czy mało, to się dopiero okaże po meczu w Tarnowie.

Na zakończenie pytanie o finanse klubu. Obecnie mamy wrzesień. Jak one wyglądają w porównaniu z zeszłym rokiem?

- Są na podobnym poziomie.

Komentarze (0)