Jeden zawodnik z Grand Prix to dla nas szansa - rozmowa z Cezarym Łysanowiczem, prezesem Stokłosa Polonii Piła

Stokłosa Polonia Piła ma już za sobą najważniejsze rozstrzygnięcia tego sezonu i jest o krok od awansu do I ligi. O wstępne podsumowanie rozgrywek, a także plany na przyszłość zapytaliśmy prezesa pilskiego klubu - Cezarego Łysanowicza.

Robert Szłapak: Co czuje prezes po takim sukcesie?

Cezary Łysanowicz: Sukces... To jest następne zwycięstwo, następny krok do I ligi. Ogólnym celem zawodników, zarządu, kibiców jest awans i myślę, że wygrana z zespołem Lubelskiego Węgla nie postawiła kropki nad "i", ale oceniłbym nasze szanse na dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Pozostały jeszcze cztery mecze, dwa na wyjeździe, dwa u siebie i dwie-trzy kolejki przed końcem, w zależności od rozwoju sytuacji, wszystko może być rozstrzygnięte. Bardzo byśmy tego chcieli, bo spokojnie, na dwieście procent moglibyśmy myśleć o pierwszej lidze.

Sukcesem z pewnością były także frekwencja na przestrzeni całego sezonu. Spodziewał się Pan aż takiego zainteresowania?

- Wielokrotnie powtarzam w wywiadach, że jeździmy dla kibiców. Cieszy serce jak oczy widzą pełne trybuny. Atmosfera na ostatnim meczu była wspaniała i widać progresję z meczu na mecz. Byłem przekonany, że mecz z Lublinem przyciągnie jeszcze więcej kibiców. Jeżeli dalej tak będzie, a taką mam nadzieję, to chciałbym, aby na ostatnim meczu stadion zapełnił się co do ostatniego miejsca.

Realizacja celów nie byłaby możliwa bez Senatora Henryka Stokłosy. Jakie są jego dalsze plany związane z pilskim żużlem?

- Pan Senator jest postacią w pilskim żużlu numer jeden, niekwestionowanym liderem. Kolejny raz mu dziękuję za to, co zrobił dla pilskiego żużla, ale głównie dla społeczeństwa Piły i okolic. Zresztą nazwa drużyny KS Stokłosa Polonia Piła jest znana w całej Polsce i za granicami naszego kraju. Tam startują nasi zawodnicy, którzy jeżdżą w lidze angielskiej, niemieckiej, szwedzkiej, duńskiej i to jest najlepsza reklama i podziękowanie dla Pana Senatora. Jeszcze nie rozmawiałem z nim na temat przyszłego roku, ale już nadchodzi taki czas i z pewnością się umówimy. Wiem, że niedawno zakończył urlop, ma teraz swoje obowiązki i takie rozmowy będą prowadzone już niebawem.

Jaka jest szansa na kolejne sukcesy Polonii? Następny sezon rozpocznie się bez długów, ale budżet do zbudowania będzie kilka razy większy.

- Myślę, że jest szansa na dalszy rozwój. Głównym celem od strony sportowej był awans, a moim zadaniem jest zapewnienie bytu i pewności zawodników od strony finansowej. Wiadomo, że jeśli zawodnicy mają wszystko poukładane od tej strony finansowej, klub nie ma wobec nich żadnych zadłużeń finansowych, oni wtedy spokojnie mogą jechać na tor i wygrywać. To widać, że skupiają się na jeździe, a nie martwią, czy dostaną wypłatę na czas. Już zacząłem prowadzić rozmowy z firmami większymi i mniejszymi, pojedynczymi osobami związane ze współpracą na przyszły sezon. Każdy kto będzie chciał pomóc zapraszam do współpracy. Myślę, że reklama przez sport żużlowych jest jedną z lepszych, dociera do bardzo dużej rzeszy odbiorców danej firmy. Awansując do I ligi stajemy się zespołem, który będzie pokazywany w Telewizji Publicznej, więc jest korzystne umieszczenie reklamy na stadionie, bandach, plastronach.

Skład drugoligowy będzie musiał zostać na wyższą klasę rozgrywek w dużym stopniu przebudowany. Prowadził Pan już wstępne rozmowy z zawodnikami? Nikt w Pile nie ukrywa, że marzeniem jest powrót wychowanków.

- Każdego prezesa i trenera marzeniem jest stworzyć jak najsilniejszy zespół. Wchodzi od przyszłego roku przepis, że w zespole może startować tylko jeden zawodnik z Grand Prix i jest to dla nas szansa. Stwarza to nam jakieś pole manewru do rozmów z najlepszymi zawodnikami na świecie. Co do naszych wychowanków, to moim marzeniem jest, żeby wrócili Rafał Okoniewski, Tomek Gapiński, Jarek Hampel, Rafał Dobrucki jak będzie miał wolę startów po wyleczeniu kontuzji, czy Robert Miśkowiak. Czas pokaże jak te rozmowy się potoczą i co z tego wyjdzie. Jest jeszcze troszkę czasu na podejmowanie ostatecznych decyzji. Pierwszym celem jest zapewnienie stabilnego budżetu na przyszły rok.

Polonia ma za sobą najważniejsze spotkania tego sezonu. Podejmie się Pan oceny zawodników?

- Mamy do odjechania cztery mecze, ale z perspektywy poprzednich spotkań można wiele wywnioskować. Ja jednak nie jestem od oceniania żużlowców pod względem sportowym. To rola trenera. Ja mogę tylko patrzeć i ewentualnie wymagać maksymalnego zaangażowania, bo myślę, że stworzyliśmy zawodnikom jak najlepsze warunki. Indywidualnie nie chciałbym teraz wyciągać takich ocen i zrobimy to z trenerem po ostatnim meczu. Wtedy taką opinią się podzielimy.

Trenera Pan jednak może, a nawet musi ocenić.

- Dokładnie tak. Jego zaangażowanie jest całkowite. Nie mam żadnych większych zastrzeżeń do jego pracy. Wiadomo, że każdy chciałby jak najwięcej czasu spędzać w domu, a trener jest Gdańszczaninem, ma problem z dojazdami i z tego co obserwuję, to więcej czasu spędza w Pile niż w domu. Za pośrednictwem portalu SportoweFakty.pl chciałbym pozdrowić i przeprosić jego rodzinę. Taka jest jego praca, takiej się podjął i sam wie najlepiej jak to wygląda.

Po niedzielnym meczu widać, że stadion może potrzebować na wyższą klasę rozgrywek remontu. Planowane jest choćby dobudowanie ławek na drugim łuku?

- My chcielibyśmy bardzo dużo zmodernizować na tym stadionie. Jest on własnością miasta, MOSiR-u, a my go dzierżawimy. Chcielibyśmy porozmawiać na temat modernizacji i współpracy z klubem. Jeżeli miasto wyrazi chęć to z przyjemnością usiądziemy do takich rozmów. My robimy promocję miastu jako nazwie, a największą wizytówką Piły jest obecnie stadion żużlowy, gdzie przychodzi prawie komplet widzów. Nie możemy się wstydzić, bo każdy podkreśla, że stadion jest bardzo ładny, ławki są poodnawiane, ale wiadomo, ze wymogi regulaminowe w I lidze są inne. Na ten temat z miastem chcemy porozmawiać, aby poprawić wygodę oglądania meczów żużlowych i bezpieczeństwo na stadionie.

Objęcia stanowiska prezesa klubu żużlowego wywróciło Pana dotychczasowe życie do góry nogami. Miał Pan wątpliwości po objęciu tej funkcji? Była to dobra decyzja?

- Jeżeli bym je miał, to bym się tego nie podejmował. Sport jest moim życiem i wielokrotnie to podkreślałem, że od urodzenia jestem z nim związany. Już jako dwu-trzy latek jeździłem z tatą na obozy piłkarskie, potem sam pływałem, grałem, także nie mogę powiedzieć, że czegoś żałuję. Moje doświadczenie jako zawodnika, który kiedyś grał w piłkę, potem jako osoby, która pomagała w latach świetności pilskiego żużla, teraz przekazuję podpierając się na wiedzy z prowadzenia własnej firmy. Działalność klubu jest biznesem i trzeba robić wszystko, żeby wychodzić zawsze na plus. Nie chciałbym siebie oceniać, od tego są kibice i społeczeństwo. Sami widzą co się dzieje i to obserwują, a dla mnie największym podziękowaniem jest pełen stadion i kapitalna atmosfera.

Prezes dziękuje Maxowi Dilgerowi za komplet w Równem

Źródło artykułu: