Bjerre pojawił się na torze sześciokrotnie i zapisał na swoim koncie 10 punktów. Ostatecznie jego zespół okazał się o jedno "oczko" słabszy od reprezentacji Szwecji. Uczestnik cyklu Grand Prix uważa, że medal był w zasięgu Duńczyków. Jego zdaniem szanse zostały utracone po piętnastym wyścigu dnia.
- To miejsce, gdzie wszystko poszło nie tak. Wyglądało to źle, jednak każdy dał z siebie wszystko. Pracowaliśmy razem jako zespół i zrobiliśmy to, co konieczne. To było za mało.
Zawodnik m.in. Betardu Sparty Wrocław miał szanse odwrócić losy brązowego medalu w ostatnim biegu dnia. Bjerre zdołał pokonać Thomasa H. Jonassona, jednak reprezentanci Polski i Australii byli poza jego zasięgiem. - To było bardzo trudne, zwłaszcza z czwartego pola. Wpadłem w koleinę i stało się tak, a nie inaczej. Niełatwo było startować mając Crumpa i Golloba pośrodku toru - powiedział.
W siedemnastym wyścigu dnia Bjerre wystąpił jako tzw. joker. Nie przyniosło to jednak żadnego efektu, bowiem dojechał do mety jako czwarty. - Menedżer stwierdził, że to dobry moment na ten manewr - powiedział zawodnik. - Chwilę wcześniej wygrałem bieg, więc dlaczego miałby nie być? Tylko raz zająłem ostatnią pozycję i to właśnie jako joker. Nie można było tego przewidzieć, taki jest speedway. Wszystkie zespoły użyły tego manewru taktycznego, aby walczyć o tytuł. Był to więc jeden z najtrudniejszych finałów do tej pory - dodał.