Rzeczy niemożliwe wykonujemy od ręki - komentarze po meczu Lechma Poznań - Start Gniezno

W niedzielnych derbach Wielkopolski Start Gniezno pokonał w Poznaniu Lechmę 48:42 i jest to pierwsze w historii zwycięstwo gnieźnieńskiej drużyny na golęcińskim torze. Prezentujemy komentarze zawodników po tym spotkaniu.

Michał Szczepaniak (Start Gniezno): Po małych przebojach, ale wreszcie udało się wygrać w Poznaniu i z tego się cieszymy. Nie było łatwo, każdy bieg to walka na łokcie i jesteśmy na koniec miło zaskoczeni. Na nowych tłumikach motocykl zachowuje się zupełnie inaczej. Ten sezon nie jest dla mnie idealny, cały czas szukam odpowiednich ustawień, a teraz doszły jeszcze te tłumiki. Potrzebuję jeszcze chwilę, aby to ogarnąć.

Krzysztof Jabłoński (Start Gniezno): W tym roku rzeczy niemożliwe wykonujemy od ręki, a z przyziemnymi wychodzi nam gorzej, ale wszystko idzie w dobrym kierunku i zapraszam kibiców na nasz kolejny mecz, bo zobaczą zupełnie inny żużel niż do tej pory.

Kacper Gomólski (Start Gniezno): Każdy dzisiaj dobrze zapunktował i w końcu możemy się cieszyć ze zwycięstwa w Poznaniu. Mój występ też niezły, chociaż w ostatnim biegu motocykl trochę słabł. Nowe tłumiki chyba mi pasują, bo inaczej nie zdobyłbym 11 punktów.

Adrian Szewczykowski (Lechma Poznań): Wszystkie drużyny w I lidze są mocne i dziś mieliśmy tego pokaz, chociaż oczywiście liczyłem na zwycięstwo i swój dobry występ. Na sukces składają się dwa czynniki - sprzęt oraz dyspozycja zawodnika. Dziś u mnie oba te czynniki trochę nie zagrały i zrobił się duży problem. Liczyłem na dużo więcej, więcej od siebie wymagam i pozostaje mi tylko przeprosić za swój występ. Na nowych tłumikach da się jechać, ale na pewno mijanek jest mniej niż było.

Robert Miśkowiak (Lechma Poznań): Bardzo szkoda tej porażki. Zabrakło kilku punktów, a złożyło się na to wiele czynników, chociażby to, że kilka dni temu wprowadzone zostały nowe tłumiki i nie mieliśmy okazji za wiele o nich pojeździć, a chyba gnieźnianie na początku sezonu trochę na nich trenowali. Co do nowych tłumików, to powiem tylko, że nawet nie wyciągnąłem silnika, na którym zawsze w Poznaniu jeździłem, bo nie pracował jak powinien. Nie miałem po prostu czasu, aby go dopasować, żeby pojechać do majstra i trochę nad sprzętem popracować. Miałem tylko piątkowy trening i musiałem jechać na tym, co mam. Ja wprawdzie całkiem nieźle nie wypadłem, ale co z tego, skoro mecz przegraliśmy.

Norbert Kościuch (Lechma Poznań): Czy byliśmy faworytem tego meczu? Tylko o tyle, że jechaliśmy na swoim torze. A wynik był sprawą otwartą, o czym chociażby świadczy frekwencja na dzisiejszym meczu. Zabrakło nam dziś szczęścia, były upadki, przerwane biegi i każdy jakieś punkty pogubił. Zawody mogły się jednak podobać i chyba nikt ze stadionu nie wychodził niezadowolony, mimo naszej porażki.

Komentarze (0)