Marian Maślanka dla SportoweFakty.pl: Cieszę się, że zespół pokazał swój potencjał

Włodarze Włókniarza Częstochowa inauguracje tegorocznego sezonu żużlowej Ekstraligi mogą zaliczyć do udanych. Niedzielny pojedynek przeciwko Unii Leszno przyciągnął na trybuny sporą rzesze fanów, a dodatkowo losy spotkania ważyły się do ostatniego wyścigu. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie końcowego zwycięstwa częstochowskiej ekipy. W ostatniej gonitwie gospodarzom nie dopisało jednak szczęście.

Przed spotkaniem mało kto wierzył, że znacznie przebudowany częstochowski zespół będzie w stanie postawić tak wygórowane warunki mistrzom Polski. Gospodarze spisywani na straty tanio jednak skóry nie sprzedali i do końcowego zwycięstwa zabrakło im do prawdy niewiele. O wszystkim rozstrzygnął ostatni wyścig, który przysporzył wiele emocji. Początkowo scenariusz premierowej gonitwy gospodarze nie mogli sobie lepiej wymarzyć. Po atomowym starcie na czele usadowił się Daniel Nermark, a na drugim łuku na śmiały atak przy bandzie zdecydował się Rafał Szombierski. "Szumina" ku rozpaczy kibiców upadł jednak na tor i marzenia o końcowym zwycięstwie prysły. - Znakomita inauguracja i spotkanie pełne emocji i dramaturgii. Takie mecze, to bez wątpienia znakomita reklama dla potencjalnych sponsorów - podkreślał prezes częstochowskiego klubu, Marian Maślanka, nawiązując jednocześnie do rozmów z potencjalnymi sponsorami, które wedle zapowiedzi prezesa powinny wkraczać w decydującą fazę. - Jak dobrze pójdzie, to umowa będzie podpisana do 15 kwietnia. Przed zawarciem umowy nie chciałbym uchylać rąbka tajemnicy - dodaje.

Częstochowianie znakomitym występem w niedzielę utarli nosa wszystkim, którzy już przed sezonem skazywali Lwy na pożarcie. Mieszanka rutyny z młodzieńczą fantazją może przynieść znakomite efekty, a pojedynek przeciwko leszczyńskim „Bykom” zdaje się tylko potwierdzać tą tezę. - Do wygranej zabrakło troszeczkę cwaniactwa i szczęścia. Wierzyłem w tą drużynę i wiedziałem, że ma potencjał, aby wygrać to spotkanie. Szkoda, że się stało tak, jak się stało. Cieszę się jednak, że zespół pokazał swój potencjał i walczył do końca. To bardzo ważne - cieszył się Maślanka.

W mgnieniu oka, zgodnie z przedsezonowymi prognozami na pierwszoplanową postać Włókniarza wyrósł Grigorij Łaguta. Rosjanin wywalczył w niedzielę dziesięć punktów, a jego dorobek byłby jeszcze większy, gdyby nie problemy sprzętowe w jednym z wyścigów. Nieco słabiej spisał się z kolei jego młodszy brat Artiom, który jednak na torze także popisał się kilkoma efektownymi szarżami. Jeźdźcy ze Wschodu przebojem wdzierają się do Ekstraligi i na każdym kroku pokazują, że ich zakontraktowanie okazało się strzałem w dziesiątkę. - Myślę, że kwestia czasu i ich wyniki będą jeszcze lepsze. Cały czas się rozjeżdżają - podkreśla prezes klubu. - Na pewno jestem trochę rozczarowany występem Artioma. On sam nie jest także zadowolony. Bez cienia wątpliwości stać go na więcej.

Jak się okazuję częstochowianie mają jasno nakreślony cel. - Chcemy stworzyć znakomite widowiska w Częstochowie i przede wszystkim wygrywać tutaj spotkania. Co będzie dalej, to czas pokaże. Najważniejsze, abyśmy na swoim torze prezentowali się dobrze i żeby kibice byli zadowoleni z naszej postawy - kończy Marian Maślanka.

Marian Maślanka może być zadowolony z inauguracji sezonu

Źródło artykułu: