Nie jest bowiem tajemnicą, że niektóre państwa nie dysponują zawodnikami będącymi w stanie wnieść do rywalizacji powiew świeżości, co blokuje możliwość pokazania się utalentowanym jeźdźcom z krajów nieorganizujących żadnej z rund czempionatu. - Cieszymy się, że poprzez dzikie karty dajemy nowym zawodnikom możliwość zabłyśnięcia w Grand Prix, dzięki czemu niektórzy ze szczęśliwców później stają się pełnoprawnymi uczestnikami rywalizacji. Obecny system sprawia jednak, że utalentowani jeźdźcy z Rosji czy Australii są notorycznie pomijani - powiedział dyrektor organizującej mistrzostwa świata firmy BSI - Paul Bellamy.
Czy to oznacza, iż żaden z organizatorów przyszłorocznych turniejów nie może być pewien, że do zawodów będzie mógł wstawić "swojego człowieka"? - Oczywiście w niektórych rundach nadal jeździć będą krajowi zawodnicy, ale chcemy, by każda z jedenastu odsłon była jak najsilniej obsadzona. Jestem przekonany, że każdy żużlowiec, który w sezonie 2011 przywdzieje plastron z numerem szesnastym, napsuje sporo krwi stałym uczestnikom zmagań - dodał Bellamy.
Dzikie karty w sezonie 2010:
Grand Prix Europy w Lesznie - Janusz Kołodziej (12 pkt., 4. miejsce)
Grand Prix Szwecji w Goeteborgu - Antonio Lindbaeck (6 pkt., 12. miejsce)
Grand Prix Czech w Pradze - Matej Kus (3 pkt., 16. miejsce)
Grand Prix Danii w Kopenhadze - Leon Madsen (3 pkt., 15. miejsce)
Grand Prix Polski w Toruniu - Adrian Miedziński (6 pkt., 8. miejsce)
Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff - Scott Nicholls (4 pkt., 15. miejsce)
Grand Prix Skandynawii w Malilli - Thomas H. Jonasson (8 pkt., 9. miejsce)
Grand Prix Chorwacji w Gorican - Jurica Pavlic (5 pkt., 14. miejsce)
Grand Prix Nordycka w Vojens - Niels K. Iversen (6 pkt., 10. miejsce)
Grand Prix Włoch w Terenzano - Mattia Carpanese (1 pkt., 16. miejsce)
Grand Prix Polski w Bydgoszczy - Janusz Kołodziej (14 pkt., 3. miejsce)