Byłem na dobrej imprezie w Gdańsku i trzeźwiałem - zaowocowało - wypowiedzi po ćwierćfinale IMP w Gdańsku

Sensacyjnym zwycięzcą ćwierćfinału IMP w Gdańsku był Zbigniew Czerwiński. Kolejne dwa miejsca zajęli zawodnicy miejscowi, Tomasz Chrzanowski i Krzysztof Jabłoński. Poniżej prezentujemy wypowiedzi kluczowych postaci turnieju.

Sławomir Drabik (Unia Tarnów): Rozpocząłem dobrze zawody, bo byłem na dobrej imprezie w Gdańsku i trzeźwiałem - zaowocowało. Co z tego że sezon letni się dopiero zaczyna? Ja cały czas, zima-lato, pełna bania. W Tarnowie jeździ się jak wszędzie, każdy chce wygrywać, jakaś tam precha jest, ale nie na tyle żeby nas poprzewracało. Jest w miarę spokojnie, głównie chodzi o to, aby wygrywać w domu. W przyszłości zamierzam trenować młodzież, ale to dopiero po osiemdziesiątce.

Rafał Okoniewski (Polonia Bydgoszcz): Dosyć pechowo rozpocząłem te zawody. W pierwszym biegu przyjechałem czwarty, przegrałem start, ciężko było wyjechać z tego pola. Miałem dzisiaj pecha do układu pól startowych - kiedy "chodziły" pola wewnętrzne to ja startowałem z zewnętrznych i na odwrót. Nie było jednak najgorzej, szkoda, że nie udało się wygrać ani jednego biegu, bo jak widać drugie miejsca nie wystarczały. Może gdybym lepiej spisał się w moim pierwszym starcie miałbym szansę powalczyć w biegu dodatkowym. Ten ćwierćfinał był bardzo silny - zawodnicy z dziesięcioma punktami na koncie musieli startować w barażu. Nie udało się awansować nawet Wiesławowi Jagusiowi, który chyba też miał dzisiaj jakieś problemy i nie wygrywał tak jak w lidze. Czy kradłem starty? Ja bym tego tak nie nazwał. Sędzia puszcza taśmę a ja puszczam sprzęgło i tak było za każdym razem. Sędzia nie dał mi wygrać, chyba nie mógł się z tym pogodzić.

Tomasz Chrzanowski (Lotos Gdańsk): Była to forma treningu przed niedzielnym meczem. Trening przed niedzielą się jednak jeszcze nie skończył, będę jeździł w piątek i sprawdzał mój drugi motocykl. Podstawowym celem był awans. Zbierałem punkty, nie pchałem się tam, gdzie nie trzeba było. Wciąż jeżdżę z kontuzją. Są to najprawdopodobniej naderwane wiązadła krzyżowe w kolanie. Tydzień temu miałem wypadek w lidze szwedzkiej, a w Poznaniu jeździłem z opaską ortopedyczną. Dodatkowo w poniedziałek nabawiłem się zapalenia gardła podczas jazdy samochodem z klimatyzacją. Mamy taką pogodę, jaką mamy i widać, że pech mnie nie opuszcza (śmiech, dop.red.). Jeśli chodzi o szanse awansu do finału i dobry wynik w Indywidualnych Mistrzostwach Polski, to po prostu liczę na dobrą jazdę, a co będzie - zobaczymy.

Grzegorz Knapp (Kolejarz Rawicz): Jestem zadowolony, że awansowałem. Jeden bieg był lepszy, drugi gorszy. Troszeczkę pozmienialiśmy ustawienia i w końcu było nieźle. Szczerze powiedziawszy przed turniejem myślałem, że będzie bardzo ciężko. Chciałem po prostu powalczyć i nie spodziewałem się tego, czy awansuję, czy odpadnę. Liczę, że będę teraz tak jeździł w lidze w barwach Kolejarza Rawicz. W meczu ligowym w Gdańsku miałem przede wszystkim problemy z ustawieniem motocykla. Troszeczkę je pozmienialiśmy i jest efekt, teraz jest nam łatwiej dopasować się do każdej nawierzchni. Jeśli chodzi o mój występ w półfinale, to po prostu tam pojadę, pokażę się z jak najlepszej strony i jeżeli wszystko zagra, to jakiś owoc z tego powinien być.

Norbert Kościuch (PSŻ Milion Team Poznań): Nie było najgorzej, aczkolwiek czegoś brakowało. Tor w Gdańsku nie należy do moich ulubionych i cieszę się, że powoli zaczynam coś z niego rozumieć. Mogłem dowieźć 10 punktów, które wiozłem. Mocno mnie wybił z rytmu jednak mój pierwszy wyścig. Damian Sperz mnie nawet nie wywiózł, tylko we mnie uderzył i dziwię się, że sędzia nie zauważył tego błędu. Może po prostu uznał, że nie było tam faulu, ja to widziałem troszeczkę inaczej, szkoda. Ratowałem się przed upadkiem, a nie walczyłem z rywalami. Miałbym tam pewne dwa punkty. Potem w następnych biegach zrobiłem trochę błędów na trasie i punktów zabrakło. Gdybym nie zgubił czterech punktów, to byłoby ich 10, trudno to jest tylko żużel, tylko sport, także jedziemy dalej. Można powiedzieć, że byłem wysłannikiem PSŻ-u na niedzielę. Cieszę się, że mogłem tu sobie pojeździć. Jak jest liga, to jedzie się tu tylko raz w roku, a żeby rozszyfrować ten tor trzeba dużo więcej czasu. Jest tu naprawdę specyficzna, szorstka nawierzchnia, trzeba znać te ścieżki, aby wiedzieć jak w nie wjeżdżać. Dzisiejszy wynik nie był najlepszy, jednak nie był też wcale taki najgorszy. W niedzielę będziemy walczyć, jak to na Skorpionów przypadło. Jak się to skończy? Zobaczymy.

Zbigniew Czerwiński (Speedway Równe): Wygrałem turniej i nie potrafię wyrazić swojego szczęścia. Przyjechałem tu z nastawieniem, aby załapać się do premiowanej awansem szóstki, ale takiego wyniku się nie spodziewałem tym bardziej, że w tym roku jadę dopiero trzecie zawody.

Na obszerny wywiad ze Zbigniewem Czerwińskim zapraszamy wkrótce

Źródło artykułu: