- Oczywiście inaczej wyobrażałem sobie ten mecz. Mały szok… W najczarniejszych snach nie zakładałem porażki - przyznał Mirosław Kowalik. - Grudziądz dzisiaj był mocną drużyną, przyjechał w najlepszym składzie, ale my też personalnie byliśmy mocni i dobrze przygotowani. Ale jak nie ma drużyny, jak się popełnia takie błędy na torze, tracąc punkty, to nie da się wygrać z tak wyrównanym zespołem - dodał szkoleniowiec Skorpionów.
Poznaniacy w niedzielę nieźle wychodzili ze startu i gdyby do mety utrzymywali wywalczone na początku biegów pozycję, wynik mógłby być całkowicie odmienny, popełniali jednak błędy, które bezlitośnie wykorzystywali goście. Zdaniem Kowalika tor nie był przyczyną problemów jego zawodników. - Był dobry, na pierwszym łuku była może jedna koleina, ale mogli w nią wpadać także grudziądzanie. Nie wiem z czego to wynikało, nie wiem skąd wzięło się, że zawodnicy tak doświadczenie zrobili tyle błędów. Chyba musieli "wyrobić" normę i wypadło to akurat dzisiaj - ocenił.
W niedzielnym meczu punkty gubili wszyscy poznaniacy, całkowicie zawiódł też Adrian Szewczykowski, który po dobrym pierwszym biegu, potem przywiózł cztery "zera". - Nie mam pojęcia co się działo, próbowałem mu pomagać, ale on sam jeszcze nie wie, dlaczego tak pojechał. Sprzęt miał chyba dobry, bo w pierwszym biegu wygrał z Mroczką, co nie jest wcale takie łatwe. Potem zera i to również punkty tracone na trasie - powiedział Kowalik.
- Nasza sytuacja nie jest teraz pewna, nasze położenie tak się skomplikowało, że nic nie jest pewne. Wydawało mi się, że taki delikatny luz, jaki mieliśmy przed tym meczem, spowoduje, że zawodnicy będą jechać lepiej, ale było zupełnie inaczej - zakończył były żużlowiec Apatora Toruń.