Żużel. Dosadne słowa Marka Cieślaka o DPŚ na PGE Narodowym. "Oni w nas kamieniem, my w nich chlebem"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Marek Cieślak
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Marek Cieślak

Kiedy władze Grand Prix pominęły Polaków przy obsadzie dzikich kart, to PZM mówił o żenadzie i zapowiadał działania. Teraz związek ogłosił organizację DPŚ na PGE Narodowym. - Oni w nas rzucają kamieniem, a my w nich chlebem - komentuje Marek Cieślak.

Władze polskiego żużla nie mają ostatnio wysokich notowań u byłego trenera kadry, który krytycznie ocenia ich pomysły. Niedawno Marek Cieślak bardzo negatywnie wypowiedział się na temat planowanej likwidacji U24 Ekstraligi. Teraz zwraca uwagę na brak konsekwencji w relacjach z FIM i Discovery.

Najbardziej znany żużlowy trener mówi, że zdecydowanej reakcji władz polskiego żużla wymagały już wydarzenia, do których doszło przy okazji wykluczenia Bartosza Zmarzlika za nieregulaminowy kewlar podczas Grand Prix w Vojens w 2023 roku. Kilka miesięcy temu miała natomiast miejsce skandaliczna decyzja dotycząca dzikich kart, bo nie otrzymał jej żaden z Polaków, mimo że to nasz kraj od lat utrzymuje cykl i płaci najwięcej za organizację poszczególnych rund.

Szef związku zapowiadał zresztą wtedy zdecydowana działania. - Szok i żenada. Takie pierwsze słowa przychodzą mi na myśl na temat pominięcia Polaków przy przyznawaniu dzikich kart na przyszłoroczne Grand Prix. Obecnie mam różne pomysły na rozwiązanie tej sytuacji, ale mogę zapewnić, że traktuję tę sprawę bardzo poważnie. Mamy kilka opcji na stole i mocno rozważymy każdą z nich - mówił Michał Sikora w październiku na łamach WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Miasto będzie miało udziały w Stali. Prezydent Gorzowa zostanie prezesem klubu?

W czwartek prezes PZM stwierdził jednak, że w tej sprawie związek nie miał formalnych narzędzi, choć prowadził rozmowy. Sikora ogłosił natomiast, że w 2026 roku na PGE Narodowym odbędzie się finał Drużynowego Pucharu Świata, co uznał za sukces negocjacyjny polskiej federacji.

- Wychodzi na to, że oni w rzucają w nas kamieniem, a my w nich chlebem. Czy ta runda to nasz sukces? Dziś sukcesem każdy może nazwać, co tylko chce. Ja natomiast mam wątpliwości, czy było tak wielu chętnych klientów na zakup praw do DPŚ, żebyśmy traktowali to w kategoriach osiągnięcia - komentuje decyzję związku Marek Cieślak.

- Pewnie mogliby to zorganizować Australijczycy, bo mają dobrą drużynę. Zastanawiam się jednak, czy im się to opłaca, bo Grand Prix nie robili już dawno. A jeśli chodzi o dzikie karty, to nie ma u mnie rozczarowania, bo byłem na to przygotowany. Kiedy ogłoszono decyzję, to wiedziałem, że sprawa jest zamknięta. Wszystkie późniejsze zapowiedzi to były zwykłe strachy na lachy. Mamy świetne ligi z dobrymi meczami, ale odbiegamy poziomem działaczy międzynarodowych. Nie szanują nas, nie jesteśmy traktowani adekwatnie do naszego wkładu w rozwój dyscypliny - zaznacza nasz rozmówca.

Cieślak dodaje również, że finał sprawy dotyczącej dzikich kart powinien być lekcją na przyszłość. - Teraz myślę nawet, że zdrowiej było nic nie gadać po tych dzikich kartach, a robić coś po cichu. Ta otwarta walka nic nam nie dała. Z drugiej strony prawda jest taka, że tacy żużlowcy jak Maciej Janowski czy Patryk Dudek nie powinni liczyć na dzikie karty. Przy ich potencjale powinni robić wyniki, dzięki którym byliby "zabetonowani" w cyklu. Może to dobra nauczka. Na przyszłość trzeba walczyć na torze, a nie przy zielonym stoliku, bo tam mamy albo słabe karty, albo słabych graczy - podkreśla ekspert Canal+.

Były trener kadry ma oczywiście nadzieję, że trybuny na DPŚ na PGE Narodowym zostaną wypełnione po brzegi i że Polacy odniosą sukces. Zaznacza jednak, że wcale nie będzie o to łatwo.

- Dobrze, że odbędzie się u nas taka impreza, ale zachowajmy w tym wszystkim obiektywizm. Będziemy gospodarzem, ale nie mówiłbym o żadnym atucie toru. Powiem więcej, atut to będą mieć nasi rywale! Ta lokalizacja to świetna informacja dla innych nacji. Pojedziemy na obiekcie, który nie jest typowo polski. Australijczycy i Brytyjczycy powinni się tam świetnie czuć. Jedni i drudzy mają kim jechać, a u nas z roku na rok jest coraz większy kłopot z wybraniem czwórki zawodników. Tak naprawdę mamy tylko dwóch pewniaków do kadry - podsumowuje Cieślak.

Komentarze (37)
avatar
różowe majtki
18.01.2025
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
avatar
Sarkastyczny
18.01.2025
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Można mówić o Cieślaku różne rzeczy ale w tej kwestii ma rację. 
avatar
sz.małecki
17.01.2025
Zgłoś do moderacji
8
4
Odpowiedz
Nie rozumiem dlaczego DPŚ nie odbędzie się w Toruniu, jeśli w tym roku nie będzie tam rundy GP. 
avatar
kowjanko
17.01.2025
Zgłoś do moderacji
18
11
Odpowiedz
Polaczki nie tylko nie dbają o siebie nawzajem ale i kochają Rosjan i chcą ich powrotu. 
avatar
szakall76
17.01.2025
Zgłoś do moderacji
13
2
Odpowiedz
nic tylko BOJKOT !!! wtedy się nauczą !!!