W czwartek gorzowianie zorganizowali konferencję prasową, która odbiła się szerokim echem w środowisku żużlowym. ebut.pl Stal do końca października musi spłacić 4,5 miliona złotych długów, jeśli myśli o licencji i wystartowaniu w PGE Ekstralidze. Jednym z pomysłów na zgromadzenie pieniędzy jest zbiórka. Ten pomysł nie spodobał się większości fanów spoza Gorzowa. Trochę inaczej wygląda sytuacja w samym mieście.
Zjednoczenie gorzowskiego środowiska
- Pierwsza fala komentarzy była taka bardzo hejtująca. Następnie ruszył już łańcuszek żółto-niebieskich serc, a kibice coraz bardziej poznają Dariusza Wróbla i przekonują się do niego. Ten zresztą wytłumaczył, że nie jest powiązany z poprzednim zarządem, tylko współpracował z Oskarem Paluchem. Poproszono go, żeby sprawdził stan klubu i tak już został. Te wszystkie opinie wpływają na to, że nawet fani, którzy psioczyli na zbiórkę, zaczynają działać. Widziałem, że wpłacili byli prezesi klubu czy Dawid Kownacki. Moim zdaniem nie chodzi o kwotę, a pokazanie, że kibicom zależy na Stali - mówi Daniel Rutkowski z Radia Gorzów w rozmowie z WP SportoweFakty.
Dodając, że zbiórka nie ma być głównym źródłem pieniędzy. To nie ona, a chętni sponsorzy mogą uratować klub. 4,5 miliona złotych to jeden problem, ale nie jest tajemnicą, że długi są większe. Zdaniem dziennikarza w kolejnym kroku trzeba będzie przejść do konkretnego działania oczyszczającego wszystkie finanse i zacząć normalne funkcjonowanie. To z kolei może przyciągnąć następne firmy. Na razie odbywa się akcja ratunkowa.
ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"
Atak na PGE Ekstraligę
Wróbel jeszcze na początku czwartkowej konferencji prasowej zaapelował o pomoc do kibiców, partnerów biznesowych oraz PGE Ekstraligi. Później jednak zaatakował zarządzających najlepszą żużlową ligą świata. - Dla mnie największym problemem jest PGE Ekstraliga i jej zarządzanie. Mówię to ja - Darek Wróbel - powiedział (więcej TUTAJ). W takiej sytuacji wiele osób zastanawia się, jak będzie wyglądała potencjalna współpraca obu podmiotów.
- Pytanie, czy Speedway Ekstralidze będzie zależało na przyszłości żużla. Wiem, że była rozmowa telefoniczna i Wojciech Stępniewski z Dariuszem Wróblem wyjaśnili sobie pewne kwestie. Nie chcę być adwokatem, ale głównie chodziło o promocję żużla w kraju i na świecie. Jest jakaś przyczyna słabej frekwencji i trzeba ją znaleźć. Speedway Ekstraliga powinna mieć świadomość, że to nie jest problem wyłącznie Stali, ale całych rozgrywek - twierdzi nasz rozmówca.
Były prezes na wakacjach
W całym tym zamieszaniu brakuje Waldemara Sadowskiego, byłego już prezesa, który przecież przez ostatnie lata stał na czele klubu. Ten obecnie ma przebywać na zaplanowanych dużo wcześniej wakacjach. Daniel Rutkowski przyznaje wprost, że brak przekazania pałeczki jest przykry.
- Powinno nastąpić jakieś odcięcie. Może pan Sadowski nie chce już więcej swoją osobą psuć klimatu. Były prezes zostawił klub w stanie, jakim jest i pojechał, to chyba samo się komentuje. Mamy nadzieję, że przyjedzie i się wytłumaczy. Na razie Dariusz Wróbel jest sam, pomagają mu sponsorzy i tak naprawdę tworzy Stal od podstaw - zaznacza nasz rozmówca.
Teraz przed gorzowskim klubem wielkie wyzwanie. Do końca miesiąca nie został nawet tydzień. W tym czasie musi on spłacić wszystkich zawodników oraz uregulować inne kwestie. Wielu zastanawia się, czy misja ratowania Stali się powiedzie, a zdania są podzielone. Na pewno najbliższe dni będą niezwykle istotne dla całego środowiska żużlowego.
- Raz jestem wielkim optymistą, a raz pesymistą. Stawiałbym 50 na 50. Jest nadzieja i trzeba ją wykorzystać. Należy trzymać kciuki za Stal, ponieważ to może rozpocząć efekt domina i spowodować wyjście takich samych spraw w innych ośrodkach. Dlatego dobrze byłoby dla całego środowiska i Speedway Ekstraligi, żeby Stal wydostała się z tych turbulencji i zaczęła normalnie funkcjonować, będąc potencjalnym wzorcem dla innych, jeśli chodzi o to, co się będzie działo wewnątrz klubu - podsumowuje Daniel Rutkowski.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty