Żużel. Sezon 2024 wiele go nauczył. W przyszłym roku powalczy o awans do PGE Ekstraligi

WP SportoweFakty / Michał Krupa
WP SportoweFakty / Michał Krupa

Tom Brennan ma za sobą niezły sezon na arenach Metalkas 2. Ekstraligi, choć jego Energa Wybrzeże spisywało się bardzo słabo i spadło do Krajowej Ligi Żużlowej. Dzięki dobrym indywidualnym rezultatom związał się kontraktem z Abramczyk Polonią.

Brytyjczyk w 2024 roku po raz pierwszy w karierze mógł przejechać cały sezon na drugim szczeblu rozgrywkowym. Indywidualnie może być w miarę zadowolony ze swoich rezultatów. W 64 wyścigach zainkasował 85 "oczek" oraz 10 bonusów, co przełożyło się na średnią 1,484 punktu na jeden bieg.

Zdecydowanie gorzej radziła sobie drużyna, w której występował. Energa Wybrzeże Gdańsk wygrało zaledwie jedną konfrontację, a do tego dołożyło remis, w konsekwencji kończąc zmagania w Metalkas 2. Ekstralidze na ostatniej pozycji i spadając do Krajowej Ligi Żuzlowej.

- Ten sezon był dla nas bardzo trudny. Przegrywaliśmy za dużo, co było dołujące dla każdego. Jednak wszyscy musimy też patrzeć na nasze indywidualne wyniki i te moim zdaniem były dobre. W stu procentach może nie jestem zadowolony, ale na pewno dużo się nauczyłem i podniosłem swoje umiejętności - powiedział Tom Brennan w rozmowie z portalem ekstraliga.pl.

ZOBACZ WIDEO: Holder zawodził przez kilka meczów. Nadal był wierny jednej osobie

Niezła dyspozycja 23-latka poskutkowała kontraktem z Abramczyk Polonią Bydgoszcz, która w przyszłym sezonie znów będzie walczyła o awans do PGE Ekstraligi. Sam żużlowiec nie ukrywa, że jego celem będzie rozwój. Przyznał jednocześnie, że jest bardzo podekscytowany możliwością walki o zwycięstwo w rozgrywkach.

Brytyjczyk w tym roku miał nawet szanse na awans do Speedway Grand Prix, ale w rywalizacji w Pardubicach zajął dopiero 15. miejsce, zapisując obok swojego nazwiska cztery punkty. - Na pewno jestem rozczarowany. Liczyłem na więcej. Jednak muszę podejść do tego realistycznie. Chłopaki byli lepsi ode mnie. Jest to cenna lekcja na przyszłość - stwierdził Tom Brennan.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty