Wiadomo już, że Piotr Pawlicki w przyszłym sezonie będzie reprezentował barwy Krono-Plast Włókniarza Częstochowa, bo to właśnie z tym klubem dogadał się błyskawicznie po tym, jak dość niespodziewanie zabrakło dla niego miejsca w NovyHotel Falubazie Zielona Góra. Żużlowiec miał jeszcze ofertę z ZOOleszcz GKM-u Grudziądz, ale chciał działać szybko i zdecydował się na przenosiny do Częstochowy.
Cała akcja wydarzyła się pod sam koniec rundy zasadniczej. Co ciekawe, Pawlicki miał już wcześniej ustalone warunki nowego kontraktu w Falubazie i był spokojny o miejsce w składzie drużyny. Porozumienie zostało zawarte, a on sam nie szukał już klubu w Polsce.
Sytuacja nieco się skomplikowała, gdy pojawiły się plotki o transferze Leona Madsena. Pawlicki próbował wtedy skontaktować się z działaczami, ale ci długo nie dawali mu odzewu na jego pytania. Ostatecznie transfer Duńczyka potwierdzili mu po jednym z meczów, gdy zawodnik zniecierpliwiony całą sytuacją sam podszedł do dwóch przedstawicieli Falubazu i poprosił o konkretną odpowiedź. To właśnie wtedy usłyszał, że ich porozumienie przestało obowiązywać.
ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze kulisy odejścia Jabłońskiego z telewizji
Działaczom było wygodnie zwlekać z odzewem, bo mogli obawiać się, że transfery nie są jeszcze pewne na sto procent, a Pawlicki po usłyszeniu informacji o braku miejsca na kolejny sezon straci motywację do walki o utrzymanie Falubazu w PGE Ekstralidze.
Ostatecznie więc nie ma się co dziwić, że zawodnik mógł się poczuć nieco oszukany, a do dziś wprost mówi o niedotrzymaniu obietnicy ze strony zielonogórzan.
Na szybkiej decyzji młodszego z braci Pawlickich i transferze do Włókniarza skorzystał Przemysław. On długo nie mógł sobie znaleźć klubu, więc gdy okazało się, że kontuzja Taia Woffindena jest bardzo poważna, to Falubaz złamał kolejne porozumienie i w miejsce Brytyjczyka zatrudnił właśnie Pawlickiego. Można więc śmiało powiedzieć, że podczas tej giełdy transferowej nikt tak często nie zmieniał zdania, jak przedstawiciele Falubazu.