Żużel. Zawodnicy Falubazu nie chcieli jechać w Częstochowie? Menedżer drużyny zabrał głos

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Piotr (z lewej) i Przemysław (z prawej) Pawliccy
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Piotr (z lewej) i Przemysław (z prawej) Pawliccy
zdjęcie autora artykułu

W czwartkowy wieczór w Częstochowie udało się nadrobić ligowe zaległości w PGE Ekstralidze. Łatwo jednak nie było, bo zawodnicy musieli się mierzyć nie tylko ze sobą, ale i intensywnymi opadami deszczu.

Od kilku dni prognozy pogody dla Częstochowy na czwartkowe popołudnie oraz wieczór były jednoznaczne - będzie padać, choć nie cały czas. W zależności od źródła wynikało, że deszczowo zrobi się między godziną 16 i 17, a kolejny raz dopiero koło północy. To napawało optymizmem, że mecz uda się odjechać bez problemów.

Aura jednak spłatała nieco figla. Opady deszczu dotarły do Częstochowy, ale te o najintensywniejszym natężeniu dopiero po godzinie 19. W tym momencie z owalu przy ulicy Olsztyńskiej zniknęła już plandeka, więc tor zaczął przyjmować wodę.

W momencie, kiedy powinien startować mecz, w Częstochowie była prawdziwa ulewa. W parku maszyn zaczęły toczyć się dyskusje, co dalej. Zawodnicy NovyHotel Falubazu Zielona Góra nie byli optymistami, co do tego, by rozgrywać to spotkanie. Protestował m.in. Przemysław Pawlicki, który zaznaczał, że trudno będzie rywalizować w czwórkę.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Murawski, Ratajczak i Frątczak

- To nie jest tak, że nie chcieliśmy jechać, bo się ktoś wystraszył. Chodziło o to, każdy miał równe warunki, by było bezpiecznie, bo na przykład Leon Madsen już na próbie toru zapoznał się z torem - powiedział menedżer NovyHotel Falubazu Tomasz Szymankiewicz w rozmowie z WP SportoweFakty.

Z trybun, gdzie zasiadali kibice zielonogórskiego klubu, można było usłyszeć gromkie okrzyki "Jedziemy!". Zawodnicy pojawili się na motocyklach w miejscu, w którym muszą przebywać przed rozpoczęciem wyścigu. Jednak po chwili zostali odesłani do boksów, bowiem sędzia Paweł Słupski zdecydował się poczekać chwilę na poprawę warunków atmosferycznych.

Ostatecznie o 20:27 zawodnicy pojawili się na starcie do pierwszego wyścigu. - Wszelkie decyzje podejmował sędzia. Mówił, że jak tylko deszcz zwolni, to pojedziemy, ale bez równania, bo zdawano sobie sprawę, że w takiej pogodzie można go zepsuć. [...] Start w takich warunkach decydował - przyznał z kolei Janusz Ślączka.

Czytaj także: - Będzie zagraniczny junior w PGE Ekstralidze?! - "Burak i leszcz". Skandaliczny transparent na meczu ligi polskiej

Źródło artykułu: WP SportoweFakty