Przypomnijmy, że Tai Woffinden po groźnym upadku podczas Grand Prix Polski w Gorzowie Wielkopolskim doznał groźnego urazu łokcia, który został złamany w czterech miejscach. Brytyjczyk zapowiadał chęć powrotu na tor. W rozmowie ze "Speedway Star" mówił otwarcie o progresie z dnia na dzień i walce o to, by móc wrócić do ścigania w połowie sierpnia.
Pomimo wielkiego wysiłku włożonego w to, by zdążyć z powrotem przed Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff (17 sierpnia), Brytyjczykowi zalecono jeszcze jakiś czas przerwy od uprawiania sportu żużlowego i skupienie się na rehabilitacji. Z bólem serca Woffinden poinformował, że nie pojedzie - zarówno w stolicy Walii, jak i dwa tygodnie w Grand Prix Polski we Wrocławiu.
"Jestem załamany, ale muszę wam powiedzieć, że będę poza żużlem jeszcze przez kolejne cztery tygodnie. Po tym czasie powtórzymy prześwietlenie, a jeśli wtedy będzie wszystko w porządku, to we wrześniu będę mógł zacząć wszystko od nowa - napisał Woffinden w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Murawski, Ratajczak i Frątczak
Woffinden pojawi się jednak w Cardiff, choć w roli obserwatora. Po zawodach w jednym z klubów odbędzie się z kolei jego koncert, w którym to reprezentant Wielkiej Brytanii weźmie udział jako DJ. W turnieju w Cardiff oraz we Wrocławiu jego miejsce zajmie z kolei Maciej Janowski.
Tym samym Tai Woffinden praktycznie stracił szansę na to, by wrócić do walki o utrzymanie w cyklu Grand Prix. Po siedmiu rundach ma on na swoim koncie zaledwie 23 punkty i do szóstego Martina Vaculika traci już 42 oczka. Absencja w dwóch kolejnych imprezach mistrzostw świata oznacza, że traci on nawet matematyczne szanse na to, by zapewnić sobie utrzymanie.
Woffindena zabraknie także w ćwierćfinałach Drużynowych Mistrzostw Polski, które zaplanowano na 23 sierpnia i 1 września. Czas pokaże czy będzie do dyspozycji Dariusza Śledzia na pierwszy mecz półfinałowy, który wrocławianie - o ile rzecz jasna najpierw tam awansują, to odjadą 6 lub 8 września.
Teraz jedyną nadzieją dla niego będą promotorzy i to, jakie decyzje podejmą w temacie stałych dzikich kart. Niewykluczone jednak, że w przyszłorocznej kampanii trzykrotny indywidualny mistrz świata (2013, 2015, 2018) wypadnie z grona stałych uczestników, w którym ściga się od 2013 roku.
Czytaj także:
- Będzie zagraniczny junior w PGE Ekstralidze?!
- "Burak i leszcz". Skandaliczny transparent na meczu ligi polskiej