Węgrzy nie chcieli zmiany gospodarza meczu z Orłem Łódź

Pierwszego maja w ramach 4. kolejki drugiej ligi dojdzie do pojedynku dwóch faworytów do awansu. Speedway Miskolc podejmie na własnym stadionie Orła Łódź. Mówiło się, że do meczu może nawet nie dojść. Ostatecznie czwartkowe spotkanie rozpocznie się o godzinie 8.00 rano. - Może przynajmniej kibice nie będą rzucać butelkami, tak jak w zeszłym roku - mówi Witold Skrzydlewski.

Problemy dotyczące rozegrania tego spotkania rozpoczęły się od napływających do siedziby łódzkiego klubu faksów, w których drużyna z Miskolca prosiła o zmianę terminu. Działacze Orła może i zgodziliby się na tą zmianę, gdyby nie to, że Węgrzy różnie argumentowali swoją prośbę. Ostatnim powodem były problemy z dostępnością stadionu. 1. maja na tym samym obiekcie, z którego korzystają żużlowcy ma odbywać się rajd samochodowy. Impreza ma rozpocząć się o godzinie 13.00, a władze węgierskiego miasta zadecydowały, że o 10.30 stadion ma być do ich dyspozycji. W związku z zaistniałą sytuacją łodzianie zaproponowali zmianę gospodarza. Pierwszy mecz odbyłby się w Łodzi, a drugi w Miskolcu, bez zmiany terminów. Pomysł ten nie spodobał się jednak działaczom z Miskolca, którzy woleli rozegrać mecz w Debreczynie, Gyuli lub nawet w Rzeszowie. Dlaczego nie w Łodzi? Pytanie już chyba na zawsze pozostanie bez odpowiedzi. Witold Skrzydlewski uważa, że skoro Węgrzy są gośćmi w polskiej lidze to oni powinni dostosować się do panujących tu zasad. - Jeśli mają problem ze stadionem to chcieliśmy zmienić gospodarza. Musieli mieć jakiś powód, żeby tu nie przyjechać.

Jedynym rozwiązaniem, gwarantującym zwolnienie stadionu o godzinie wymaganej przez władze miasta było rozegranie meczu we wczesnych godzinach porannych. Nie jest to problemem dla żużlowców Orła. Drużyna na mecz uda się dzień wcześniej, spędzi noc w hotelu na Słowacji i rano pojedzie do Miskolca. Pojawiły się za to inne komplikacje. Działacze z Łodzi zostali poinformowani o tym, że mogą wystąpić problemy z ich wjazdem na stadion. - Grozili, że nas nie wpuszczą i przegramy walkowerem - mówi Skrzydlewski. Na szczęście wraz z drużyną na Węgry pojadą także przedstawiciele telewizji, którzy będą wszystko nagrywać. Jeśli okaże się, że łodzianie nie będą mogli wjechać na stadion i wszystko zostanie uwiecznione na taśmie, działacze zapowiadają interwencję u władz ligi. Wtedy to my będziemy domagać się walkowera - zapewnia główny sponsor łódzkich żużlowców. Uważa też, że głównym prowodyrem całego zamieszania jest Janusz Ślączka - menedżer Speedway Miskolc. Węgrzy zapomnieli chyba, że czeka ich mecz rewanżowy w Łodzi i podobne problemy mogą spotkać ich właśnie w tym mieście.

Komentarze (0)