Żużel. Mocno zaangażował się w działalność Startu. Tak mówi o budżecie i celach

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Zawodnicy Startu Gniezno na dwóch pierwszych pozycjach
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Zawodnicy Startu Gniezno na dwóch pierwszych pozycjach

Stanął na czele SKS Start Gniezno S.A. i został członkiem zarządu stowarzyszenia GTM Start. Tomasz Adamski mocno zaangażował się w rozwój żużla w pierwszej stolicy Polski. Jednym z nadrzędnych celów jest utrzymywanie płynności finansowej.

[b]

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Na wstępie chciałbym, żeby jakoś się pan przedstawił kibicom. Zakładam, że dla wielu z nich jest pan postacią dość anonimową.[/b]

Tomasz Adamski, prezes SKS Start Gniezno S.A., członek zarządu stowarzyszenia GTM Start Gniezno i właściciel firmy Omega: To już będzie trzeci rok, gdy jestem sponsorem Startu. Prawie od początku zeszłego sezonu jestem w zarządzie GTM. Żużlem interesuję się od dziecka, chodziłem na ten sport razem z rodzicami. Całym sercem i przez całe życie jestem kibicem Startu Gniezno. Generalnie rzecz biorąc, zaangażowałem się bardzo. Oczywiście robię to charytatywnie, zresztą tak jak prezes Paweł (Siwiński - dop. red.). Nasze funkcje są społeczne.

Wiadomo, że teraz jesteśmy w Krajowej Lidze Żużlowej i mamy sporo pracy, by pozyskać nowych inwestorów - sponsorów. W głównej mierze teraz na tym się skupiamy. Intensywnie pracujemy pod kątem marketingowym. Na tym polu mamy wiele pomysłów, które realizujemy na bieżąco.

A jaką rolę dokładnie pełni pan w klubie? To zwykłe członkostwo czy coś więcej?

Formalnie wygląda to tak, że jestem prezesem w spółce. Wiadomo, że procedowanie tego w KRS-ie trwa chwilę, więc nie wiem, czy te zmiany już zaistniały. Plan był taki, by wystartować w tym sezonie jako spółka. Tyle tylko, że nie spełniliśmy wszystkich kryteriów, by pojechać w lidze jako spółka. W związku z tym zwróciliśmy się z wnioskiem o licencję jako stowarzyszenie GTM Start Gniezno. Mamy jednak taki plan, by najpóźniej w sezonie 2025, a być może już w sezonie 2024, wystartować jako spółka. Wtedy już formalnie będę prezesem tej pierwszej drużyny.

Jakie są pańskie odczucia po zeszłym sezonie?

Był to bardzo trudny sezon. Początek był trudny... Szczerze powiedziawszy, my - jako zarząd - w pewnym sensie uczyliśmy się tej przygody z żużlem. Popełniliśmy kilka błędów, z których wyciągnęliśmy wnioski. Myślę, że ten przyszły sezon będzie zdecydowanie lepszy w naszym wykonaniu. Sądzę, że finał był okej. Zabrakło nam naprawdę niewiele.

Teraz priorytetem jest płynność finansowa. Nad tym pracujemy. Budżet w zeszłym roku mieliśmy na poziomie około 4,5 miliona złotych. To są pieniądze, które muszą być na tym poziomie Krajowej Ligi Żużlowej, aby bić się o najwyższe cele. To są tego rzędu kwoty.

Wątek finansowy jest niewątpliwie bardzo ważny. Tym bardziej, że od początku istnienia GTM Start naczelnymi cechami klubu były transparentność, wypłacalność i wiarygodność. Mam wrażenie, że później poszło to w nie do końca właściwą stronę. Czy pan również odczuwa, że wizerunek klubu nieco podupadł w ostatnich latach?

Wzięło się to też może z tego, że koszty prowadzenia tego klubu w ciągu ostatnich 2-3 lat wzrosły o 100 procent. My z Pawłem Siwińskim przejęliśmy stery w bardzo trudnym momencie, kiedy był spadek z tej pierwszej ligi. Generalnie rzecz biorąc, trzeba było wówczas mieć bardzo podobne środki do tego budżetu pierwszoligowego. Nie ukrywamy, że część sponsorów się odwróciła. Wiadomo, że wartość marketingowa w tej drugiej lidze jest mniejsza. Mamy jednak dużo nowych podmiotów, które nawiązały z nami współpracę. Dziurę udało nam się zatem wypełnić.

Na tę chwilę jesteśmy porozliczani z zawodnikami, jeśli chodzi o sezon 2023. Dostaliśmy licencję na kolejne rozgrywki, a to był warunek konieczny, by tak się stało.

A jak wygląda kwestia wypłaty środków na przygotowanie zawodników do kolejnego sezonu? Pytam, bo wiem, że przed zeszłym sezonem szło to dość powolnie. Teraz będzie lepiej?

Generalnie rzecz biorąc, wywiążemy się z zapisów kontraktowych w stu procentach. Mamy zabezpieczone środki na tę okoliczność. Z tym nie powinno być żadnego problemu. Oczywiście w zeszłym sezonie bywały pewne zaległości. Jesteśmy jednak szczerzy z zawodnikami i partnerami klubu, jeśli chodzi o nasze zobowiązania. To też się spotyka ze zrozumieniem. Nie były to jakieś wielkie opóźnienia, ale bywały.

Widzimy, że jeśli chcemy się bić o najwyższe cele, to w tym roku ta płynność finansowa musi być zachowana. Nad tym pracujemy bardzo intensywnie.

Co jeszcze jest waszym priorytetem na 2024 rok?

Plan mamy bardzo ambitny. Uważam, że zbudowaliśmy bardzo atrakcyjną drużynę dla kibica. To był nasz cel numer jeden. W tym i zeszłym sezonie trafiliśmy na czasy, w których trzeba rywalizować z bardzo bogatymi klubami z Podkarpacia czy Małopolski. Wiadomo jednak, że murowani faworyci też zawodzą. Nie jest to pewnik, że odjadą sezon bez porażki. My nastawiamy się na finał ligi. To jest nasz cel.

Ostatnio portal po-bandzie.com.pl podawał, że Mirosław Jabłoński traci pracę w telewizji. Niektórzy zaczęli spekulować, że być może mógłby jakoś pomóc Startowi Gniezno - oczywiście już nie na torze. Jest taki temat?

Były rozmowy o bardzo niewiążącym charakterze. Nie chciałbym mówić o konkretach, aczkolwiek taką rozmowę przeprowadziłem.

Czyli konkrety żadne z tego nie wyniknęły, ale nie wyklucza pan takiej współpracy w przyszłości?

Oczywiście. Z panem Mirkiem mamy bardzo dobry kontakt. Generalnie nastawiamy się na to, żeby scalić gnieźnieńskie środowisko, rozmawiać o problemach i wzajemnie sobie pomagać. Poprzednimi laty bywało z tym różnie, w związku z czym bardzo mocno nad tym pracuję.

Jeżeli chodzi o gnieźnieńskie środowisko, to w mojej głowie pojawia się jeszcze nazwisko Adriana Gały. On na razie nie ma klubu, który gwarantowałby mu regularne starty. Wiadomo, że wy też macie zamkniętą kadrę, ale jak generalnie pan podchodzi do tego zawodnika?

Z panem Adrianem mamy bardzo dobre relacje. Po prostu budowaliśmy skład w oparciu o pewne koncepcje, do których pan Adrian w tym sezonie - z różnych przyczyn - nam nie pasował. Generalnie nie wykluczamy współpracy z przyszłości. Na ten sezon, jak pan słusznie zauważył, skład mamy zamknięty. Nie mamy w tym momencie środków, by postawić na dodatkowego zawodnika.

Chciałbym poruszyć jeszcze temat Kacpra Gomólskiego. Z tego, co obserwuję, on bardzo poważnie traktuje przygotowania do sezonu. Jak pan myśli, czy ten rok może być taki przełomowy w jego karierze - może pozwolić na stuprocentowe odbudowanie formy?

Kacper Gomólski oczywiście bardzo intensywnie pracuje nad sobą - zarówno w kontekście mentalnym, jak i ogólnorozwojowym. Obiecuje również, że będzie bardzo dobrze przygotowany pod kątem sprzętowym. Wiemy, że to będzie dla niego sezon prawdy. W tym zawodniku drzemią duże ambicje i potencjał. Miejmy nadzieję, że ziści się to, o czym wszyscy myślimy. Ufamy, że tak będzie.

A nie obawiacie się jakichś tarć w zespole? Zdaje się, że żaden z waszych zawodników nie bierze pod uwagę tego, by usiąść na ławce rezerwowych.

Myślę, że nie. Generalnie rzecz biorąc, taką rolą Kacpra Gomólskiego przed tym sezonem jest bycie zawodnikiem oczekującym. Wiadomo, że należy udowodnić swoje możliwości nad przedsezonowych treningach i sparingach, o których już teraz mocno myślimy. Planujemy też turniej o Koronę Bolesława Chrobrego jeszcze przed sezonem. Zobaczymy, jak kalendarz, który niedługo centrala ogłosi, się ułoży. To będą takie momenty, w których będzie szansa na przetarcie się zawodników i ogólną ocenę ich aktualnej predyspozycji sportowej. Musimy mieć kogoś na zasadzie rezerwowego - oczekującego. Mamy bardzo młody i ambitny zespół. Każdy zna swoją wartość i każdy robi wszystko, by być w tym pierwszym składzie. Zakontraktowaliśmy Kacpra Gomólskiego na pozycję rezerwowego, ale zobaczymy, co początek tego najbliższego sezonu nam przyniesie. Opcje są różne.

Już na zupełny koniec pytanie o Piotra Mikołajczaka. Pojawiały się plotki, że może wrócić do Startu Gniezno. Chyba jakieś rozmowy znowu były?

Osobiście rozmawiałem z panem Piotrem - dwa albo trzy razy. Myślę, że mamy dobry kontakt, jednak uważam, że bardziej były to rozmowy o charakterze kurtuazyjnym - na temat problemów gnieźnieńskiego żużla. Pan Piotr obiecał naszemu klubowi pomoc mentalną i doradczą. Chętnie z tego skorzystamy.

Jak wspominałem, środowisko żużlowe w Gnieźnie jest dość duże. Część osób współpracuje z innymi klubami, ale nikt nie wyklucza tutaj chęci pomocy.

Rozmawiał Mateusz Domański, dziennikarz WP SportoweFakty

ZOBACZ WIDEO: Mistrz Polski "dostaje po pysku"?! Mocne słowa prezesa

Czytaj także:
Chcieli go wypisać ze szpitala. Lekarz zrobił awanturę i go uratował
Po bandzie: SEC i Australijczycy?! [FELIETON]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty