Miniony sezon dla Antonio Lindbaecka nie był zbytnio udany. Ze Szwedem bardzo duże nadzieje wiązano w InvestHousePlus PSŻ-cie Poznań, w którym to prezes klubu Jakub Kozaczyk widział w nim nawet czołowego zawodnika 1. Ligi Żużlowej, który będzie regularnie punktował na poziomie 10-12 punktów (więcej TUTAJ).
Szwed jednak rozczarował. W dwunastu spotkaniach trenerzy desygnowali go do boju w 49 wyścigach. Zdobył w nich 66 punktów i 11 bonusów, co dało mu średnią biegową 1,571.
- Były wzloty i upadki, miałem mnóstwo problemów z silnikami. Na początku sezonu doszły do tego problemy z plecami, ale na pewno był to ciekawy rok, w którym jego druga połowa była znacznie lepsza, nawet jeśli wyniki tego nie odzwierciedlały. Każdego roku człowiek się czegoś uczy. Ja dowiedziałem się, że silniki są ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej - powiedział w rozmowie ze speedwayfans.se.
Były uczestnik cyklu Grand Prix w tej chwili nie wie, w jakim zespole pojedzie w sezonie 2023. W Polsce rozsyła oferty, ale mówi się, że są one za drogie dla drugoligowych ośrodków, bo tylko tam zostało mu szukać pracodawcy. W Szwecji nadal prowadzi rozmowy z Rospiggarną Hallstavik, ale udało mu się już związać z Valsarną Hagfors.
- Czuję, że odnalazłem drogę do powrotu do radości z jazdy na żużlu. Mentalnie też jest dobrze. Kiedy wszystko będzie działać tak, jak powinno, to ja też wskoczę na wyższy poziom. [...] Kiedy kończy się sezon, to powinieneś czuć, że chcesz dalej jeździć. I ja to czuję - dodał zawodnik.
Czytaj także:
Kończą wiek juniorski i wkraczają w dorosły świat czarnego sportu
Ten przepis budzi spore zastrzeżenia. Oni skorzystali z niego po raz ostatni
ZOBACZ WIDEO: Vaclav Milik: Nie jestem zadowolony z tego sezonu. Tor w Krośnie mógłby być jeszcze trudniejszy