Żużel. Trener GKM-u skrytykował Pedersena. Przestrzegł również swoich zawodników

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Nicki Pedersen

GKM Grudziądz w niedzielę przegrał ze Stalą Gorzów 41:49 i praktycznie pozbawił się szans na awans do fazy play-off. Po raz kolejny w meczu defekt zanotował Nicki Pedersen, co nie spodobało się kibicom. Swoją opinię na ten temat wyraził trener klubu.

Nie da się ukryć, że Duńczyk jest legendą światowego żużla i najpewniej jednym z najlepszych zawodników w historii. Ostatnie lata to jednak dla niego pasmo kontuzji, które spowodowały mniejsze lub większe problemy. Najczęściej było to widoczne na trudniejszych torach, gdy 46-latek po prostu nie dawał rady jechać na motocyklu przez cztery okrążenia.

Zresztą, gdy spojrzymy na punkty, które wywalczył w tym sezonie PGE Ekstraligi, to ujrzymy ogromną sinusoidę. Nicki Pedersen potrafił w meczu z Tauron Włókniarzem Częstochowa zdobyć komplet 18 "oczek", ale jeden lub dwa punkty w spotkaniach z Fogo Unią Leszno i For Nature Solutions KS Apatorem Toruń.

W tym momencie legitymuje się on średnią 1,983, co daje 15. pozycję wśród najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi. Wygrał również 24 z 58 biegów, ze swoim udziałem. Jest także jedynym klasyfikowanym żużlowcem, który do tej pory ani razu nie przekroczył linii mety na ostatnim miejscu, ale za to aż siedmiokrotnie zanotował defekt i w tym jest absolutnym liderem rozgrywek.

ZOBACZ WIDEO: Bajerski o Gale: Motocykl prowadzi jego. Nie powinien gadać bzdur

Sęk w tym, że większość z nich, to bardzo dziwne zachowania trenera kadry narodowej Danii. Najczęściej problemy sprzętowe dopadają go, gdy jest to mniej więcej trzecie lub czwarte kółko, a on jedzie na ostatnim miejscu. Oczywiście po którymś razie od razu zaczęto mówić, że jest to zwykłe symulowanie defektu, a same regularnie powtarzające się sytuacje stały się obiektem żartów i drwin.

O przegraną ze Stalą Gorzów akurat nie można mieć pretensji do Pedersena, gdyż ten zapisał na swoim koncie 11 "oczek". Gorzej poradzili sobie pozostali reprezentanci GKM-u Grudziądz. Pojawiły się również opinie, że przyczyną nie najlepszej postawy był inny tor, niż chcieli gospodarze. Robert Kościecha w trakcie Magazynu PGE Ekstraligi, emitowanym na Eleven Sport 1 przyznał jednak, że nie można zrzucać na to winy, ponieważ to jest najlepsza żużlowa liga świata i występują w niej najlepsi zawodnicy, którzy po pierwszym swoim starcie powinni wprowadzić odpowiednie korekty.

Dodał także, że Gołębie były po prostu słabsze od przeciwnika, czego żałują, bo chcieli się pożegnać z PGE Ekstraligą wygraną na swoim obiekcie. Warto jednak zaznaczyć, że i tym razem jednej gonitwy nie ukończył Duńczyk, za co zebrał sporą porcję gwizdów i to od swoich kibiców. Trener grudziądzan w trakcie programu skrytykował taką postawę urodzonego w Odense żużlowca i szczerze powiedział, co o tym wszystkim myśli.

- Jako trener uważam, że jest to niesportowe zachowanie. Nie wypada, aby trzykrotny mistrz świata robił takie rzeczy i mi się to bardzo nie podoba. Oczywiście z całym szacunkiem do człowieka, który osiągnął już praktycznie wszystko w żużlu, ale te defekty są, jakie są. Ktoś może mieć do mnie pretensje, ale mówię to z perspektywy trenerskiej - przyznał były reprezentant klubów, m.in. z Torunia i Bydgoszczy.

Dopowiedział również, że przed takim markowaniem defektów lub po prostu niedojeżdżaniem do mety przestrzegał swoich młodzieżowców, którymi na co dzień opiekuje się w klubie. - Powiedziałem swoim chłopakom, że nie ma zjeżdżania z toru, bo jeżeli będą to robić, to nie będą u mnie jeździć. Widać jak to wygląda i jest to dla mnie bardzo niesportowe zachowanie - podsumował Robert Kościecha.

Czytaj także:
Żużlowy mundial we Wrocławiu od wtorku do soboty. Powraca Drużynowy Puchar Świata!
Prawnik poszkodowanego kibica odpowiada Sparcie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty