Trzymam kciuki wraz z kibicami Falubazu- rozmowa z Martinem Vaculikiem, zawodnikiem Lotosu Gdańsk

Martin Vaculik w tym sezonie bronił barw Lotosu Gdańsk. 19-latek z roku na rok czyni ogromne postępy i w tym sezonie w Ekstralidze pokazał się z bardzo dobrej strony. W rozmowie z naszym portalem jeden z nielicznych przedstawicieli czarnego sportu na Słowacji opowiedział o samopoczuciu po kontuzji, przedłużeniu kontraktu w szwedzkiej drużynie, a także zdradził komu tak naprawdę kibicuje w meczu finałowym Speedway Ekstraligi.

Ewelina Bielawska: Może zacznę od najważniejszego pytania. Jak Twoje samopoczucie po kontuzji, której nabawiłeś się w lidze czeskiej w połowie września? Przypomnijmy, iż złamałeś nogę w lewym udzie podczas spotkania ligi czeskiej, kiedy miałeś udział w kolizji z Adrianem Rymelem.

Martin Vaculik: Myślę, że jest już wszystko w porządku. Jestem w trakcie rehabilitacji, chodzę na basen, siłownię. Ćwiczę, żeby wszystko było jak najszybciej w porządku. Wydaje mi się, że pod koniec listopada będzie już wszystko ok z tą nogą i będę miał możliwość zrobienia jeszcze sobie krótkiej przerwy przed treningami przygotowującymi do kolejnego sezonu. Lekarze są także zadowoleni z postępu i mojego szybkiego powrotu do zdrowia. Cieszę się bardzo z tego obrotu sprawy.

Startujesz na co dzień w meczach ligi polskiej, czeskiej, szwedzkiej. Rywalizacja,w którym z tych klubów daje Ci najwięcej satysfakcji?

- Największą oczywiście satysfakcję daje mi liga polska. Szwedzka też co prawda daje sporo satysfakcji- to są w sumie dwie najlepsze ligi na świecie. Polska Ekstraliga jest najmocniejsza, stąd bardzo się cieszę, że mogę się ścigać z takimi dobrymi zawodnikami, którzy tu jeżdżą. To są zawodnicy z wyższej półki. To w tych ligach uczę się i nabieram doświadczenia.

Właśnie przedłużyłeś kontrakt w Szwecji z Elit Vetlandą, tak?

- Dokładnie. Przedłużyłem kontrakt w tym klubie, z czego jestem bardzo zadowolony. Klub jest bardzo ułożony, działacze tam też są świetni. Tor też mi odpowiada, mimo iż startowałem tam w spotkaniu tylko raz. Chciałbym więcej tam potrenować i zapoznać się z tym owalem jeszcze bardziej. Najważniejsze, żeby były dobre wyniki. Postaram się, by byli zadowoleni ze mnie zarówno działacze jak i kibice. Myślę, że ten klub mi w tym pomoże. Bardzo chciałbym być mocnym punktem tej drużyny. Jest tam bardzo wielu dobrych zawodników, chciałbym być wśród nich. Będę się o to starać i zrobię dlatego wszystko, żeby tak było.

W obecnym sezonie uczucie satysfakcji z jazdy w drużynie Lotosu Gdańsk nie poszło jednak w parze z walką o najwyższe cele. Nie jesteś rozczarowany spadkiem swej drużyny do pierwszej ligi?

- Jestem zawiedziony. Miałem nadzieję, że będziemy walczyć na tyle, by znaleźć się w pierwszej czwórce. Każdy zespół był silny w tym sezonie. Dawno nie było tak wyrównanej ligi jak teraz. Ale cóż, stało się tak, że nie każdemu zawodnikowi szło świetnie we wszystkich zawodach. Nie wiem co jest tego przyczyną- może problemy sprzętowe, może forma. I tak traciliśmy punkty, kiedy cała drużyna nie jechała. W efekcie tego spadliśmy z ligi. Bardzo mi przykro z tego powodu. Starałem się być mocnym punktem drużyny, choć różnie bywało- czasem gorzej, czasem lepiej.

Miniony sezon musiał być chyba dla Ciebie bardzo wymagający, prawda?

- Tak, przyznam szczerze, że nie był to łatwy sezon dla mnie. Był w miarę dobry, ale zanotowałem również kilka słabszych występów, z czego nie jestem zadowolony.

Podzielisz się najbardziej niezapomnianym momentem w Twej dotychczasowej karierze?

- To jest tak naprawdę każdy moment, kiedy wygram mecz, kiedy zaprezentuję się w nim dobrze.

Najtrudniejszy moment w karierze Martina to... któraś z kontuzji?

- Najtrudniejszym momentem był wypadek z Rafałem Wilkiem. Było to podczas meczu żużlowego KSŻ-u z GTŻ-em Grudziądz (3.05.2006 r.), gdzie doszło do bardzo groźnego i tragicznego w skutkach wypadku. Rafał doznał w wyniku tego poważnej kontuzji kręgosłupa.

Na którym polskim torze ekstraligowym startowało Ci się najlepiej do tej pory?

-W Gdańsku i Wrocławiu te tory odpowiadały mi najbardziej. Wrażenie zrobił też na mnie tor w Toruniu. Nie wspominając już o stadionie, który jest jednym z najnowocześniejszych w Europie.

Przejdźmy do tematu finału. Za kogo trzymasz kciuki? Przyznaj się szczerze...

-Przyznaję się szczerze- będę trzymał kciuki za Falubaz. Myślę, że Falubaz wygra również i to drugie spotkanie finałowe na MotoArenie. Ogólnie wydaje mi się, że ten zespól jest na tyle silny, że stać go na to. Czuję, że Falubaz zostanie Drużynowym Mistrzem Polski. Będę za to trzymał kciuki.

Finał pierwszego meczu finałowego w Zielonej Górze przenoszony był już czterokrotnie. Za piątym razem na szczęście się udało. Nie odnosisz wrażenia, ze przy układaniu kalendarza ligowego komuś zwyczajnie zabrakło wyobraźni?

- Myślę, że te terminy spotkań, zresztą najważniejszych spotkań w sezonie powinny być wcześniej. Obecnie pogoda płata figle, co udowadnia,że jest za późno na odjeżdżanie takich meczy. Zawodnicy dosyć długo czekali na ten finał. Podczas wakacji było parę takich wolnych weekendów bez meczy ligowych. A tak zawodnicy mieli prawie miesiąc przerwy, żeby ponownie później rozpocząć jazdę w tak ważnych meczach. O tej porze roku ciężko jest z meczami. Dowodem tego jest chociażby czterokrotne przełożenie meczu finałowego w Zielonej Górze.

Sezon 2009 już praktycznie za Tobą. Napływają już do Martina propozycje z klubów?

- Tak, przyznam się, że są propozycje. Powiem jednak przy okazji, iż nadal chcę jeździć w ekstraligowym zespole. Mam nadzieję, że tak też będzie.

Czego mogę Tobie życzyć?

- Przede wszystkim zdrowia, żeby wszystko poszło w dobrym kierunku. To jest najważniejsze. Sportowego sukcesu możesz mi również pożyczyć.

Chciałbyś coś przekazać może kibicom?

- Chciałbym pozdrowić wszystkich kibiców. Obecnie czekam z zaciekawieniem na drugi mecz finałowy Ekstraligi. Trzymam kciuki wraz z kibicami Falubazu.

Komentarze (0)