W ubiegłym sezonie Grega Hancocka na polskich stadionach mogliśmy oglądać w charakterystycznej czerwonej koszulce z herbem Betard Sparty Wrocław na piersi. W tym roku Amerykanin pojawił się kilkukrotnie na Dolnym Śląsku, ale znacznie częściej przywdziewa już inne barwy.
Choć były żużlowiec na brak zapytań nie narzeka, a w swoim sztabie szkoleniowym widziałby go For Nature Solutions KS Apator Toruń (więcej TUTAJ), to ten na razie skupia się na indywidualnym wsparciu swojego rodaka, Luke'a Beckera.
- Jestem kimś w rodzaju trenera i opiekuna. Tak jest od kilku lat i tak było na przykład w Szwecji rok temu. Spędzamy ze sobą dużo czasu - tłumaczył Hancock w rozmowie z portalem wzielonej.pl.
Becker idzie śladami swojego mentora. Kilka tygodni temu wykonał kolejny krok w kierunku Grand Prix. Od awansu do światowej czołówki dzieli go już tylko jeden turniej, jakim jest GP Challenge. A łatwo nie było, bo w Żarnowicy ścigał się świeżo po groźnej kontuzji.
ZOBACZ WIDEO: Martin Vaculik o zmianie tunera. "Spełniło się moje marzenie"
- On chciałby być kiedyś mistrzem świata. I to by było dobre dla amerykańskiego żużla, a dla mnie też. Słucha, przyjmuje moje rady i robi kolejne kroki - dodał Hancock.
24-letni żużlowiec z Brentwood miał już styczność z najlepszymi na świecie, kiedy to ścigał się w Drużynowym Pucharze Świata czy Speedway of Nations. Regularnie ściga się z czołówką również w lidze szwedzkiej, a w Polsce rozwija się na zapleczu PGE Ekstraligi.
- To bardzo ciężko pracujący dzieciak, a jak dołożysz do tego talent, to jest to dobra mieszanka - skomentował Hancock.
Czytaj także:
Szymon Woźniak odpowiedział Sebastianowi Ułamkowi! "Głowa podjęła decyzję"
Szczere wyznanie zawodnika Cellfast Wilków Krosno. "Tutaj to tak nie działa"