"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.
***
A zatem:
* Ryszardowi Kowalskiemu. Przejęcia przez środowisko żużlowe nomenklatury obowiązującej w świecie wyścigów konnych. By media w końcu zauważyły, że mistrzem świata nie został Zmarzlik, lecz Kowalski pod Zmarzlikiem.
* Michałowi Świącikowi. Decydującego głosu w Radzie Miejskiej Częstochowy. To by znacznie ułatwiło tworzenie budżetu.
* Andrzejowi Rusko. By dotarł do autentycznego aktu urodzenia Dana Bewleya, w którym stoi czarno na białym, że urodził się, owszem, 20 maja, lecz w 2000 roku, nie 1999. Dzięki temu po sezonie prezes nie musiałby zmieniać, być może, mistrzowskiego składu.
* Nickiemu Pedersenowi. Pakietu zawierającego siedem kolejnych żyć do wykorzystania. I trenerskiego nosa. Swoją drogą, dobrze wiedzieć, że gdzieś poza Polską też mają taki twór jak żużlowa kadra narodowa i nawet trzeba powołać selekcjonera, by tych najlepszych jakoś spośród tłumu wyłowić.
* Dżentelmenom toru z Fogo Unii (Janusz Kołodziej, Jaimon Lidsey, Chris Holder, Bartosz Smektała, Grzegorz Zengota). By udowodnili, że kultura jest jednak w cenie, również na torze żużlowym. I by w sytuacjach wyjątkowych, gdy będzie tego wymagać leszczyńska racja stanu, też zabrali rywala na koło i odprowadzili tam, gdzie trzeba. Oczywiście, z dużą dozą kultury.
* Organizatorom MŚ na długim torze w Ostrowie. Dalszego skutecznego przesuwania granicy abstrakcji i w niedalekiej przyszłości przeprowadzenia zawodów w Opolu. Z Ostrowa jest już naprawdę blisko. Ważne, by cała reszta się zgadzała, długość toru nie musi.
* Robertowi Dowhanowi. Większej precyzji i mniej namiętności w tytułowaniu bankowych przelewów. Panie Robercie, to się po prostu, zwyczajnie, nie opłaca. I nie pomnaża kapitału, również politycznego.
* Promotorom żużla z grupy Discovery. By starali się nie tylko ograniczać ślad węglowy cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata, ale też rozciągać jego mapę.
* Jasonowi Doyle'owi. Mistrzowskiego pierścienia z Wilkami Krosno, a więc brakującego ogniwa w swojej kolekcji trofeów. Tylko to może uczynić mistrza świata sportowcem spełnionym. No i ciepłego przyjęcia na Smoczyku.
* Matejowi Zagarowi. Usunięcia literówki z CV. To by się mogło opłacać, gdyby nagle się okazało, że urodził się w Lublinie, nie Lublanie.
* Frankowi Karczewskiemu. Żeby już go "Mencle nie jeb… y". Tego oczekuje cała Częstochowa.
* Andrzejowi Lebiediewowi. Żeby go Karczewski w PGE Ekstralidze nie jebn… ł, gdyż internet przypomni. A poza tym powodzenia, bo niepohamowana chęć powrotu do elitarnej ligi podkreśla sportowe ambicje Andrzeja.
* Kolegom pismakom. By za tekst płacili jak za punkt w PGE Ekstralidze. Nawet jesteśmy gotowi czekać na zaległości do końca października. Dla nas nie ma problemu. Naprawdę!
* Jakubowi Kępie i Maciejowi Janowskiemu. Zatrzymania Zmarzlika.
* Piotrowi Protasiewiczowi. Znalezienia optymalnych ustawień w fotelu dyrektora.
* Jerzemu Kanclerzowi. Awansu Szymona Szlauderbacha do cyklu Grand Prix. Miałby chłopaka non stop na oku.
* Grupie ekspertów żużlowych z Komisji Wyścigów Torowych przy FIM (siedmiu Brytyjczyków, dwoje Niemców, Duńczyk, Australijczyk i ZERO Polaków) – by nas wreszcie dopuścili do tajemnej wiedzy, jak uczynić ze speedwaya sport narodowy. Zapłacimy wszystkie pieniądze.
* Maksymowi Drabikowi. Samych ponadnormatywnych zdobyczy punktowych.
* Sędziom. By na każdym stadionie witali ich tak, jak Szymona Marciniaka na lotnisku w Warszawie po powrocie z Kataru.
* Wszystkim polskim zawodnikom. By to ich, a nie sędziów, witano kwiatami na lotniskach i w zakładach pracy.
* Oskarowi Paluchowi - by rósł już tylko jako zawodnik.
* Kibicom Betard Sparty - by z formą Piotra Pawlickiego znów nie było tak, jak z żoną serialowego porucznika Columbo, tzn. wszyscy o niej słyszeli, nikt jej nie widział.
* Prezesowi Mrozkowi - by konsekwentne budowanie z odpadów wydobywczych wreszcie się opłaciło. I żeby okiełznał niepokornego Antka Skupienia.
* Bartoszowi Zmarzlikowi - połączenia lotniczego Kinice – Lublin. Z zastrzeżeniem, by nie wzięły się za to Tanie Linie Lotnicze Papy Golloba.
* Markowi Cieślakowi - zgody ministra Czarnka na kolejną książkę, by Trylogia Cieślaka wyparła ze szkolnego programu nauczania Trylogię Sienkiewicza.
* Stanleyowi Chomskiemu - by uwierzył prasowym tytułom, że Oskar Fajfer zastąpi Bartka Zmarzlika. W końcu, jak przekonuje pani psycholog Julia Chomska, "sukces rodzi się w głowie".
* Stali Gorzów. Więcej szacunku dla sekcji szczypiorniaka. Bez niej żużel mógłby upaść.
* Krzyśkowi Cegielskiemu - by został pierwszym żużlowcem w historii prowadzącym szkolenia z wystąpień publicznych. Spokój, opanowanie, kultura słowa, mimika, zarządzanie ciszą… Tu każdy element odgrywa swoją rolę. Już czas, Krzysiu.
* Janowi Krzystyniakowi. Żeby dalej był częścią środowiska. Wy się z niego śmiejecie, a ja doceniam. Nie jest od nikogo w żużlu zależny, nie czerpie zeń żadnych profitów i w odróżnieniu od wielu ekspertów mówi jak jest, a nie jak wypada.
* Unii Tarnów. Grupy sponsorów. Albo tylko jednego - Grupy Azoty.
* Śledziowi. Okonia w sztabie.
* Prezesowi Termińskiemu - anielskiej cierpliwości w oczekiwaniu na tytuł.
* Bańborowi z Lublina i Bańdurowi z Krosna. Rozpoznawalności.
* Marcinowi Majewskiemu. Tytułu honorowego redaktora PGE Ekstraligi. Honorowanego również na toruńskiej Motoarenie.
Wojciech Koerber
Zobacz także:
Oto najbardziej wpływowe osoby w polskim żużlu
Drabik nieobecny na pierwszym spotkaniu Włókniarza
ZOBACZ "Ewolucja" w Grand Prix. Zmarzlik mówi o zmianie, którą chciałby u siebie wprowadzić w 2023 roku