W głosowaniu kibiców organizowanym przez Canal+, "rajderem ćwierćfinałów" został wybrany Jarosław Hampel z Motoru Lublin, jednak zdaniem WP SportoweFakty na tytuł absolutnego bohatera I rundy fazy play-off zapracował Kacper Woryna. Zawodnik częstochowskiego Włókniarza w dwóch meczach z Betard Spartą Wrocław łącznie z bonusami zdobył 29 punktów na 30 możliwych! A warto dodać, że gdyby nie błąd sędziego, który niesłusznie przerwał jeden z wyścigów w pierwszym meczu, Woryna prawdopodobnie nie straciłby ani jednego "oczka".
Wychowanek rybnickiego ROW-u wyrósł na czołową postać zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa. Wielu zauważa, że sporą wartość do teamu zawodnika wniósł Rafał Lewicki, który dotychczas współpracował z mistrzem świata Artiomem Łagutą. Rady i wskazówki Lewickiego wyszły Worynie na plus, ale trzeba być wybitnym ignorantem, by nie dostrzec, że zawodnik ten już od połowy poprzedniego sezonu czynił systematyczny progres, co jest zasługą ciężkiej pracy całego jego teamu.
Wspomniał zresztą o tym sam zainteresowany w naszym Magazynie PGE Ekstraligi. - Rafał dołączył od szóstej kolejki. Było dobrze, a Rafał na pewno pomógł nam wejść półkę wyżej - opowiadał Woryna, a całe wideo można obejrzeć poniżej.
ZOBACZ WIDEO To Lewicki wyniósł Worynę na wyższy poziom? Zawodnik opowiada o współpracy
Sygnały, że u Kacpra Woryny wszystko zmierza w dobrym kierunku można było zauważyć wcześniej i już raz wybieraliśmy go na bohatera kolejki. W kluczowej fazie sezonu wszedł on jednak na niebotyczny wręcz poziom. W rewanżu rozstawiał rywali po kątach, a jak trzeba było, to objeżdżał ich z wydaje się dziecinną łatwością. Robił przy tym niesamowitą pracę dla zespołu.
W piątym biegu jako pierwszy zdołał z drugiego pola założyć zawodnika startującego najbliżej krawężnika. Tai Woffinden był tym tak skołowany, że zaraz po tym zaliczył uślizg. Później zaś czujnie wywiózł Macieja Janowskiego, na czym skorzystał Mateusz Świdnicki i Włókniarz wygrał podwójnie. Na koniec z kolei jadąc szerzej objechał Woffindena i Janowskiego.
Zadał przy tym kłam niektórym sugestiom szumnie nazywanych ekspertów, że tor mógł być niebezpieczny, czego dowodem miały być dwa upadki Taia Woffindena. Kacper Woryna pokazał, że i po zewnętrznej dało się wyprzedzać. Gdy zawodnik jest w formie i czuje się pewny swoich możliwości, żadne warunki nie są w stanie mu przeszkodzić.
W Częstochowie natomiast zapanowała istna "Worynomania". Szaleją za nim już nie tylko wyłącznie kibice Włókniarza. Na trybuny stadionu przy Olsztyńskiej coraz tłumniej przyjeżdżają kibice z Rybnika i okolic. Śląska reprezentacja licznie stawiła się na niedzielnym rewanżowym starciu ćwierćfinału. Większość albo w teamowych ciuchach Kacpra Woryny, albo w barwach ROW-u.
"Śląski synek" teraz jest na ustach wszystkich, a wystarczy sobie przypomnieć jego zeszłoroczne początki we Włókniarzu. Wówczas, używając środowiskowego żargonu, nie łapał się na szprycę. Przykład Kacpra Woryny pokazuje, że nie należy się poddawać i jak popłaca ciężka praca.
Wkrótce okaże się, co przyniesie przyszłość i jak potoczy się rywalizacja Lwów w półfinale z Moje Bermudy Stalą Gorzów, ale z tak dysponowanym "synkiem" Włókniarz ma prawo myśleć o najwyższych celach.
Czytaj również:
- Oglądanie Kacpra Woryny to czysta przyjemność
- Jonas Jeppesen odstawiony na boczny tor